Osiem lat. Tyle fani Metalliki musieli czekać na nowy album zespołu pt. „Hardwired… To Self Destruct„. W niedawnym wywiadzie James Hetfield przyznał, że takie posunięcie było błędem.
W ubiegłym roku ukazał się krążek „Hardwired… To Self-Destruct” – pierwsza płyta Metalliki od czasu wydanej z Lou Reedem „Lulu” w 2011 i samodzielnej „Death Magnetic” z 2008 roku. W międzyczasie zespół koncertował po całym świecie. Dosłownie całym. Metallica jako pierwsza kapela w historii muzyki zagrała na wszystkich siedmiu kontynentach. Tytuł ten otrzymała w 2013 roku po występie na Antarktydzie.
Ile trzeba będzie tym razem czekać na nowy album? James Hetfield rozwiał wątpliwości fanów. Przyznał, że taka długa przerwa między albumami była prawdopodobnie błędem, a nowy krążek z pewnością zjawi się prędzej. Słowa te potwierdził Lars Urlich. Perkusista przewiduje, że skoro nagrywanie „Hardwired… To Self-Destruct” było tak dobrym doświadczeniem, to Metallica wróci szybciej niż za osiem lat.
PRZECZYTAJ NASZE RECENZJE „HARDWIRED… TO SELF DESTRUCT”
W wywiadzie poruszona została także kwestia świeżości. Podczas kiedy Metallica święci kolejne triumfy i jest ciągle na topie (w tym roku zagra na rozdaniu nagród Grammy), wielu jej rówieśników popada na dalszy plan. Hetfield stwierdził, że stara się nie zaprzątać głowy takimi rozważaniami:
Nie chcemy tego rozszyfrowywać. To, co oferujemy jest szczere i kochamy to, co robimy. Piszemy takie piosenki, których my chcemy słuchać i to jest ważne. Nie próbujemy odtworzyć czyjeś pracy, zagłębić się w inny gatunek czy zrobić coś szalonego przeciwko nam.