Żyjemy w cyfrowym świecie. Pod każdym względem. W ogromie aspektów wyręczają nas roboty, maszyny, komputery. Nasze życie i codzienne czynności opanowały aplikacje, social media, telefony, digitalizacja. I jak w każdym prawie publicznym temacie, tak i w tym pojawiły się dwa obozy: za i przeciw.
Dobrze jest iść do przodu, dobrze jest rozwijać przemysł i udogodnienia na miarę obecnych czasów, dopóki to nie przekracza pewnych granic. Dopóki nie zaciera przydatności człowieka i ludzkich rąk w gąszczu automatyki, która zrobi to być może lepiej, szybciej i za darmo.
Czytaj: „Enter Sandman” Metalliki osiągnął miliard odtworzeń na Spotify
Zawiewa trochę Terminatorem, więc porzućmy katastrofizm. Ale wspomniana nowoczesność dotyczy również muzyki. Większość z nas pamięta utrapienie spowodowane brakiem świeżych baterii do podmiany w walkmanie, żeby posłuchać hitów naszego dzieciństwa w autobusie wiozącym na wycieczkę szkolną do Sandomierza. O wciągniętej taśmie nie wspominając. Albo, kiedy wysłużony winyl zacinał się w jednym miejscu i zawsze zapętlał jedno słowo, dopóki nie podeszło się i nie przestawiło igły kawałek dalej.
Młodzież być może nie zna tego bólu i nie rozumie konwencji. Wydawać by się mogło, że to nie do pomyślenia, że kiedyś tak słuchało się muzyki, a przecież dla starszych to całkowicie normalne. Można szanować dzisiejsze udogodnienia, bo bez wątpienia wpłynęło to na jakość muzyki czy na zwiększenie jej dostępności. Telefon w kieszeni i bezprzewodowe słuchawki również na pewno zajmują mniej miejsca i mniej odbierają poręczność, niż trzymanie wielkiego discmana zaplątanego w kable leciwych słuchawek. Ale. Jak to mówią, wszystko ma cienie i blaski.
Spotify podsłuchując użytkowników dostosuje muzykę do nastroju
Wokalista Cradle Of Filth krytykuje Spotify
Ja jestem – mimo wieku – bardzo konserwatywna. Zupełnie inaczej podchodzę do muzyki i sposobu jej słuchania, niż większość (nie tylko tych młodych) ludzi. Magnetofon, kolekcja kaset, gramofon z winylami, walkman, discman czy stara MP3 na baterie i retro radio z odzysku to część mojego muzycznego wyposażenia, które ma tak samo duże znaczenie w życiu codziennym, jak komputer potrzebny do pracy. I tak, nowoczesne źródła muzyczne jak platformy streamingowe czy YouTube bywają również przeze mnie używane. Ale stoją one w mojej hierarchii na zupełnie innym poziomie.
Podobnego zdania jest Daniel Lloyd Davey – frontman i założyciel Cradle of Filth. W ostatnim wywiadzie odniósł się on do tego jak na przemysł muzyczny wpłynęły nowoczesne standardy i praktyki. Za moment, w którym sytuacja zaczęła się znacząco pogarszać, uważa rok 2006.
W skrócie, uważa on Spotify za największą grupę przestępczą świata na rynku muzycznym.
Mieliśmy na Spotify w zeszłym roku jakoś 25 czy 26 milionów odtworzeń. Dostałem za to mniej więcej 20 funtów. To mniej, niż godzinowa stawka. Ludziom się wydaje, że jak masz produkt, to zarabiasz na nim fortunę. Ale zapominają oni przy tym, że na ten produkt składa się szereg innych podmiotów: wytwórnia, menadżerowie, księgowi. Dziś płyty i winyle wydaje się dla kolekcjonerów. Tylko i wyłącznie. Tylko oni to kupują. Reszta ma to za darmo.
Problemy finansowe zespołów
Filth dodaje również, że tego typu problemy finansowe – związane także z uprawnieniami konsumentów – są w dużej mierze powodem, dla którego wiele zespołów zaprzestało koncertowania po pandemii.
Paliwo podrożało. Wynajęcie autobusów podrożało. Życie podrożało. Zespołom zatem teraz też nie jest lekko. I nie pomaga, kiedy ludzie myślą, że dostawanie muzyki to nie jest przywilej. Że to coś, co powinno być dawane za darmo. Nie wchodzę do czyjegoś sklepu i nie zabieram sobie ot tak kiści bananów, bo „to rosło na drzewie, było dane przez naturę za darmo, więc wychodzę z tym jak gdyby nigdy nic”. Aresztowaliby mnie za kradzież. A jednak ludzie mogą ściągać muzykę za darmo. Zdarzają się wycieki, kiedy płyta przedpremierowo ląduje gdzieś pod jakimś linkiem. Ma to ogromny wpływ na sprzedaż, bo jeśli ktoś to usłyszy wcześniej, to zwyczajnie – skoro już poznał brzmienie – zaczyna czekać na kolejne wydawnictwo, a to pozostaje bez echa. Przemysł muzyczny upadł na kolana. Oczywiście nadal kocham to co robię i nie chcę tego zaprzestać. Ale muzycy dzisiaj znajdują mnóstwo powodów, dla których to już nie jest tym samym. Nastały trudne czasy.
Sprawdź: Godsmack odwołuje koncerty. Powód? Słaba sprzedaż biletów
Oczywiście to, do czego odnosi się Dani oraz moje podejście do nowoczesności w przekazywaniu muzyki to dwie sprawy. Filth wypowiada się jako twórca i muzyk, który zarabia tym jakby nie patrzeć na życie. Ja – jako odbiorca, słuchacz, który ma wybór w jaki sposób z tym produktem się zapozna. I tak, nastały takie czasy, że mamy ten wybór. I od nas zależy, w którą stronę pójdziemy. Możemy szanować dary nowoczesności i rozwoju technologii i wcale nie musimy ich odrzucać. Ja osobiście jednak w tym wszystkim staram się również nie zapominać, od czego to się zaczęło.
Źródło: Loudwire
Fot. Materiały promocyjne