W obliczu rosnącego niezadowolenia opinii publicznej oraz pozwów antymonopolowych ze strony amerykańskich władz, Michael Rapino, dyrektor generalny Live Nation, wywołał burzę swoimi słowami. Podczas konferencji Game Plan stwierdził, że bilety na koncerty wciąż są „niedoszacowane” w porównaniu z innymi formami rozrywki.
„Fani traktują to jako odznakę prestiżu, kiedy płacą tysiące dolarów za bilety na mecze sportowe. Tymczasem jesteśmy krytykowani, jeśli za występ Beyoncé żądamy 800 dolarów” – powiedział Rapino, odnosząc się do praktyk cenowych w branży.
Czytaj też: Koncertów w Polsce jest coraz więcej – czy to dobrze?
Pozwy antymonopolowe przeciwko Live Nation i Ticketmaster
Wypowiedzi Rapino padają w momencie, gdy Live Nation – właściciel platformy sprzedażowej Ticketmaster – mierzy się z poważnymi problemami prawnymi. Przypomnijmy. Departament Sprawiedliwości USA pozwał spółkę za rzekome tworzenie nielegalnego monopolu, a Federalna Komisja Handlu (FTC) złożyła odrębny pozew dotyczący kontrowersyjnych praktyk odsprzedaży biletów.
Spółka od lat jest krytykowana również za tzw. „dynamiczne ceny”, które powodują, że koszt wejściówek na popularne koncerty może gwałtownie rosnąć w zależności od popytu.
Czy muzyka na żywo jest rzeczywiście „niedoszacowana”?
Według Rapino wartość koncertów była przez lata niedoceniana. Powołał się przy tym na dane, wskazując, że średnia cena biletu na koncert w USA wciąż jest niższa niż w przypadku wielu wydarzeń sportowych. Jak podaje branżowy serwis Pollstar, w 2024 roku przeciętny bilet na stadionowy show kosztował 128,64 dolara, a na występ w arenie – 98,78 dolara.
„Średnia cena biletu na koncert to wciąż około 72 dolary. Spróbujcie za tę kwotę pójść na mecz Lakersów, a tych wydarzeń jest w sezonie ponad 80. Koncerty są wciąż niedoszacowane” – argumentował Rapino.
Gigantyczne produkcje i koszty dla artystów
Dyrektor generalny Live Nation podkreślił, że wzrost cen biletów wiąże się z ogromnymi inwestycjami w jakość widowisk. Jako przykład podał trasę Beyoncé, która – jego zdaniem – przypomina „Super Bowl każdego wieczoru”.
„Dziesięć lat temu taka produkcja wymagała dziesięciu ciężarówek sprzętu, dziś to zupełnie inna skala. Artyści często oddają znaczną część swoich zysków na rzecz jakości show i czasem zostaje im jedynie 30 procent ze 100 milionów przychodu” – zaznaczył.
Publiczna frustracja kontra narracja Live Nation
Choć Rapino stara się przedstawić swoją branżę jako niedoszacowaną w porównaniu do sportu, jego stanowisko budzi wątpliwości. Fani i regulatorzy twierdzą, że prawdziwym problemem jest dominacja Live Nation na rynku oraz praktyki cenowe, które uniemożliwiają wielu osobom udział w koncertach ulubionych artystów.
W obliczu trwających procesów i narastającej krytyki słowa Rapino mogą jedynie zaostrzyć konflikt między gigantem branży muzycznej a jego klientami.
Zdjęcie nagłówkowe autorstwa: Igor Ovsyannykov z Pixabay
Źródło: Metal-Stop