Gitarzysta Mastodon, Bill Kelliher, przez wiele lat zmagał się z uzależnieniem od alkoholu. W niedawnym wywiadzie dla Atlanta Business Chronicle jeszcze raz opowiedział o wyjściu z nałogu.
Okazuje się, że przez alkohol muzyk był już bliski śmierci. Jak mówił Bill:
„Zdałem sobie sprawę z tego, że za dużo piję i zaczynam szkodzić innym ludziom. Musiałem przestać być takim egoistą, ponieważ prawie umarłem, kiedy dostałem zapalenia trzustki w Londynie. To było gdzieś w latach 2008-2009. Zapalenie trzustki było bezpośrednim skutkiem nadmiernego picia przez wiele, wiele lat.”
Gitarzysta przyznał, że pochodzi z rodziny z problemami alkoholowymi. Rodzina, którą założył, przyczyniła się jednak do podjęcia słusznego wyboru:
„Zdecydowałem, że muszę to powstrzymać. Zabijam swoją żonę, która trzyma się mnie mimo tego wszystkiego. Najbardziej narażałem ludzi wokół siebie. Nie chciałem, żeby moje dzieci widziały swojego tatę jako tą pijaną osobę. Na szczęście moje dzieci nigdy mnie nie widziały pijanego. Trzeba myśleć o tych wszystkich rzeczach, za które jest się wdzięcznym. Jestem wdzięczny za wszystko, za każdy moment, który miałem dane przeżyć. To wspaniałe. Mam tak fantastyczną rodzinę, a moja żona i dzieci są niesamowite. Nie wolno myśleć o sobie, trzeba myśleć o ludziach wokół siebie. O tych, którzy dbają o ciebie, kochają ciebie i nie chcą oglądać ciebie niszczącego sobie życie alkoholem i niektórymi narkotykami.”
Wspomniane zapalenie trzustki to nie jedyna dolegliwość wynikła z alkoholizmu. W 2015 roku w wywiadzie dla Democrat & Chronicle Kelliher przyznał, że był również hospitalizowany z powodu problemu z wątrobą.
Fot. Materiały promocyjne