Corey Taylor, wokalista Slipknot i Stone Sour, przyznał, że jego menedżer i wytwórnia powstrzymała go przed dołączeniem do Anthrax, kiedy prawie 10 lat temu miał taką okazję.
Taylor miał nadzieję zastąpić Joey’a Belladonnę w nagrywaniu następcy „We’ve Come For You All” z 2003 roku. Charlie Benante wysyłał mu nawet trochę materiałów, a Corey zaczął pisać teksty.
Jak wspomina Corey Taylor:
Dosłownie byłem gotowy do lotu do Chicago, żeby spotkać się z chłopakami. A tu nagle przychodzi Brennan [menedżer Slipknot], kilku ludzi z Roadrunner Records i mówią: „Nie możesz tego zrobić”. Ja im na to: „Jak to nie mogę? Przecież mamy pół albumu”. Człowieku, byłem tak wkurzony. Zatrzymali mnie siłą, bo chcieli nowego albumu Slipknot, a na tamten czas wydawało im się, że jestem jedyną osobą, która może wszystkich zebrać do kupy.
Pomimo tego, że wielkie marzenie Corey’a, aby nagrać album z Anthrax nie doszło do skutku, wokalista uważa, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Według niego dwie kolejne płyty zespołu nagrane z nikim innym jak Joey’em Belladonną, który wrócił do roli wokalisty Anthrax , są piekielnie dobre. Dosłownie cytując, „Worship Music” z 2011 i „For All Kings” z 2016, są „pieprzonym geniuszem”.
Opatrzona polskim podtytułem „Autobiografia tego gościa z Anthrax” książka „I’m the Man” nie jest kolejną typową autobiografią gwiazdy rocka. Mimo, że Scott Ian w zawrotnym tempie i z dużą dozą poczucia humoru opowiada o swoim udziale w wielu zabawnych sytuacjach, jak choćby o swoich doświadczeniach z narkotykami czy o szalonym imprezowaniu, książka skupia się jednak i w odświeżający, drobiazgowy sposób opowiada o muzyce, a zwłaszcza o muzyce Anthrax, jednego z zespołów tzw. Wielkiej Czwórki – obok Metalliki, Megadeth i Slayera.
To opowieść o tym, jak udało im się zmienić bieg ciężkiej muzyki, kierując go z dala od hair metalu lat 80-tych, a to głównie za sprawą ciężkiej pracy, woli i wytrwałości.
Pełen energii i pasji, miłośnik komiksów i żywiołowości na scenie, ale i oddany mąż i ojciec ma co opowiadać. A fani znajdą tu szczere, bez lukrowania opowieści zza kulis nie tylko Anthrax, ale i całej sceny metalowej. Oto zdumiewająca opowieść utalentowanego, łysego gościa z kozią bródką.
Fot. Wykorzystano zdjęcie z materiałów promocyjnych
1 komentarz
Nie „lat 80-tych”, tylko „lat 80.”