Tom Araya jeszcze raz zahacza o temat amerykańskiej polityki. Nie zraził go incydent ze stycznia tego roku, kiedy wrzucił na oficjalne konto Slayera na Instagramie zdjęcie zespołu, do którego została doklejona Donalda Trumpa.
Przypomnijmy, że po opublikowaniu „fotoszopki” kapela spotkała się z krytyką ze strony fanów. Montaż w niewyjaśniony do dzisiaj sposób zniknął z fanpage’a, a Araya tłumaczył się, że wrzucił fotkę, ponieważ „wydawała się zabawna”. Chwilę później Slayer wydał oficjalne oświadczenie, w którym zapewniał, iż Tom nie spytał o pozwolenie na publikację reszty muzyków.
W niedawnym wywiadzie z chilijską stacją radiową Futuro Araya wrócił do tematu kontrowersyjnego obrazka, mówiąc, że był zaskoczony odpowiedzią i tym, jak wielu fanów udało się nim wkurzyć. Jak stwierdził:
To jest właśnie to, czym stała się Ameryka. Stała się grupą ludzi… Zwariowali, bo nie postawili na swoim. Podzieliłem się obrazkiem, bo myślałem, że jest śmieszny. Oni nie potrafią nawet żartować. Nie potrafią się z siebie śmiać. Nie potrafią się dobrze bawić. Jesteśmy narodem beks. (…) Zdecydowałem się opublikować zdjęcie. Wiedziałem, że wielu osobom się to nie spodoba. Ale czasem człowiek czuje, że musi coś zrobić, znacie to? Jestem w Slayerze [śmiech], a będąc w Slayerze czasem trzeba zrobić takie rzeczy, żeby wkurzyć ludzi.
Basista przyznaje, że zaskoczyło go samo rozdmuchanie i wrzawa wokół tematu. Kolejny raz odparł również zarzuty mówiące o popieraniu polityki Trumpa. Poruszył również temat podziału wśród lewicowych polityków i o tym, jaką to stworzyło niechęć wśród sfrustrowanych obywateli, którzy widzą nieefektywność i nieskuteczność rządu:
I to się nie dzieje tylko w Ameryce. Myślę, że tak jest na całym świecie. Świat jest karmiony nonsensami i biurokratycznym gównem, które istnieje i kontroluje nasze życia. Tu w Ameryce możemy wyrazić to bez żadnych reperkusji.
