Wszystkim już wychodzą tzw. bokiem zmieniające się co chwila na niekorzyść obywateli obostrzenia i zakazy. Każdy od roku, od kiedy to wszystko się zaczęło, marzy o powrocie do normalności. Światełka w tunelu specjalnie nie widać i maksimum luzowania reżimu to otwarcie galerii lub udostępnienie muzeów.
Główni zainteresowani tematyką muzyczną czekają jednak na co innego. Na powrót koncertów do łask. Otóż Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu (od 1 marca nazwa została rozwinięta) postanowiło wyciągnąć do nas rękę (przynajmniej na chwilę) i przy specjalnych wytycznych pozwala na przywrócenie spektaklów i koncertów wszelkiego rodzaju. Nie będzie to jednak sielanka, jakiej zaznawać mogliśmy jeszcze w 2019 roku.
Sprawdź również:
- Unleash The Archers: koncert w Polsce w listopadzie 2021
- Sepultura, Sacred Reich i Crowbar we Wrocławiu w 2021
- Slipknot i Jinjer: nowa data koncertu w Polsce (2021)
Koncerty i spektakle w Polsce na pandemicznych zasadach
Szczerze mówiąc osobiście mnie ta wiadomość specjalnie nie zaskoczyła. Zasady koncertów, które ustaliło Ministerstwo, poznałam już na własnej skórze na ostatnim koncercie Materii z udziałem publiczności. Wszystko wygląda dokładnie tak samo.
Po pierwsze liczba osób nie może przekraczać 50%. Zatem jeśli klub jest w stanie udostępnić 150 miejsc dla koncertowiczów, to znaczy, że nie będzie na tym wydarzeniu więcej, niż 75 z nich.
W przypadku wydarzeń siedzących co drugie miejsce musi być wolne. W przypadku stojących będzie trzeba zachować 1,5 m odległości. Ktoś zapyta: „Jak pójść w pogo na takim koncercie?” Ano, chyba się to nie uda, dopóki nie będzie to koncert w bańkach, o których się ostatnio dużo śmieszkuje. Lub dopóki nie wynajdzie się pandemicznej wersji pogo, np. naparzanie się kijami z odległości, jak w szermierce.
No, ale dosyć żartów, choć sytuacja ewidentnie zmusza do takiego podejścia. Kolejna ważna dla zainteresowanych zasada to konieczność zakrywania twarzy. I z tego, co ministerstwo podaje, może to być przyłbica, choć są one dziś tak hejtowane.
Kluby mogą prosić o podpisanie dokumentu wraz z podaniem swoich danych, gdzie jakoby zapewniamy, że wg swojej najlepszej wiedzy nie jesteśmy chorzy, a nasze dane osobowe mogą być przetwarzane przez 2 tygodnie po wydarzeniu wskutek potencjalnych zagrożeń.
Oczywiście wszędzie będą „satanizery” z płynem dezynfekcyjnym, a obsługa będzie starała się dbać o koncertowiczów bezdotykowo. Jakkolwiek to brzmi. Zabroniona będzie wszelka konsumpcja. Obok siebie mogą być tylko osoby, które na koncert przyszły z dzieckiem do 13. roku życia, z osobą niepełnosprawną lub taką, z którą żyje na co dzień, więc i tak jej wszystko jedno.
Ludzi wpuszczać i wypuszczać będzie się grupami, zwłaszcza jeśli klub będzie dysponował tylko jednym wejściem.
Jak to wpłynie na pracę i przygotowanie muzyków?
Muzycy to na pewno jedyni ludzie na danym wydarzeniu, którzy nie będą musieli mieć masek na twarzy i którym organizator na pewno nie odmówi piwka „w drodze wyjątku”.
Artyści oczywiście również zobligowani są do wypełnienia odpowiednich dokumentów, a ich rozmieszczenie na scenie mimo wszystko będzie zgodnie z wytycznymi.
Dekoracje/instrumenty/sprzęt będą notorycznie dezynfekowane. Próby powinny odbywać się w możliwie największych salach, które pozwolą na odpowiedni dystans. Techniczni potrzebni do realizacji występu będą pojawiać się na scenie w rotacji i w zminimalizowanej ilości.
Ważne jest, że powyższe informacje nie dotyczą tylko koncertów, choć to pewnie głównie interesuje naszych czytelników. Restrykcje, ale i zarazem pozwolenie na realizację, dotyczą również spektakli teatralnych, występów orkiestry w filharmonii lub operze.
Bądźmy jednak szczerzy
Sprytni ludzie zawsze znajdą wyjście z opresji, a osoby odpowiedzialne za porządek na koncertach/występach nie będą nad nami czuwać jak ZOMO, by idealnie dopilnować zadanych nam wszystkim restrykcji.
Jeśli nie można napić się piwa legalnie, zaradna kobieta, oprócz szczotki do włosów i kosmetyczki, przemyci też małą buteleczkę z napojem szczęścia. A zniecierpliwiony i zdegustowany fan, któremu ciężko będzie wykrzykiwać słowa utworów ulubionego zespołu, i tak ściągnie maskę prędzej, czy później. Pilnowanie przestrzegania restrykcji przez organizatorów zależeć będzie od skali wydarzenia.
Cóż, jakie czasy, takie imprezy
Aktualnie sytuacja wygląda właśnie w ten sposób. Ile to potrwa i jak szybko znowu nam tego zabronią – nie wiadomo. Nie wiadomo też jakie będzie zainteresowanie tego typu wydarzeniami. Bo mimo wyposzczenia wszystkich fanów muzyki wszelakiej, tłumów w tych klubach nie widzę.
Fot. Juliette F z Unsplash
2 komentarze
Trzeba jechać do Wuhan, w Chinach normalne impry i tylko kilkanaście zakażeń na 1,4 miliarda mieszkańców, a w Polsce przy 37x mniejszej populacji mamy 15 tysięcy dziennie. Jak ktoś jeszcze wierzy realność tej pandemii i obostrzenia „dla naszego dobra” to musi być ślepy albo głupi.
Ogólnie to Chiny to zdyscyplinowane społeczeństwo, a nie takie bydło jak w Polsce, stąd i różnice w zakażeniach.