W rodzinie Cavalerów nadszedł smutny czas. Matka znanych z wielu projektów i zespołów braci Maxa i Igora, córki Kiry oraz babcia czternaściorga wnuków, zmarła w wieku 80 lat. Kobieta była fanką metalu oraz… kapłanką. Artyści proszą o uszanowanie prywatności oraz żałoby po śmierci najbliższej osoby.
Czytaj: Zmarł Stuart Anstis, były gitarzysta Cradle Of Filth
Problemy rodziny Cavalerów
Vânia Cavalera nie miała łatwego życia. Wraz z mężem Włochem zamieszkała w São Paulo w Brazylii, gdzie przez kilkanaście lat wychowywała trójkę swoich dzieci. Czwarte, czyli córka Carissa, zmarła miesiąc po porodzie. Zarówno Vânia, jak i mąż Graziano, pracowali w konsulacie. Mężczyzna piastował tam wysokie stanowisko, które całej rodzinie dawało wysoką pozycję w tamtych czasach.
Niestety, kiedy Max i Igor mieli odpowiednio 10 i 9 lat, zmarł ich ojciec, zostawiając Vânię samą z obowiązkiem wychowania i utrzymania dzieci. Jego śmierć odebrała rodzinie dotychczasowe przywileje i obniżył się znacząco jej status materialny, przez co Cavalerowie musieli zamieszkać wspólnie z dziadkami. Max i Igor od najmłodszych lat trudnili się dorywczej pracy zarobkowej, by pomóc mamie i utrzymać dom.
Trudy dzieciństwa i nastoletniego życia wywołały w nich bunt, który postanowili przelać na muzykę. Zainteresowani ciężkimi brzmieniami przestali skupiać się na nauce, co chwila zmieniając szkoły albo będąc z nich wydalonymi. Matka postanowiła postawić sprawę na ostrzu noża i zmusiła braci do znalezienia pracy i własnego źródła utrzymania. Max w wieku 15 lat założył zespół Sepultura, który na zawsze wpisał się już historię muzyki metalowej.
Zmarła matka braci Cavalerów
Vânia Cavalera wspierała synów w ich twórczości. O tym, że jest ona dla niej ważna i że ją popiera, świadczą zdjęcia i plakaty muzyków, jeszcze z czasów wspólnego grania w Sepulturze, które wieszała na ścianach przy swoim ołtarzu.
Matka braci była bowiem kapłanką religii candomblé. Jest to wyznanie praktykowane głównie w Brazylii będąc największym konkurentem katolicyzmu. Max o rytuałach odprawianych przez matkę i zetknięciu z tą religią opowiada między innymi w swojej autobiografii „Moje krwawe korzenie”.
Candomblé jest trochę jak voodoo, ale od dobrej, a nie mrocznej strony. Zawsze byłem przy mamie, kiedy odprawiała rytuały. Widziałem wielu opętanych ludzi i zawsze mi się to podobało. Gdy mama zobaczyła nasz pierwszy występ powiedziała, że przypomina on właśnie jeden z jej rytuałów.
Pod koniec sierpnia, pod szyldem nowego i kolejnego projektu braci Cavalerów, rozpoczną się koncerty, w trakcie których muzycy będą promować odświeżone wersje dwóch pierwszych płyt Sepultury.
Źródło: muzyka.interia.pl
Fot. Materiały promocyjne Live Nation