Każdy, kto choć częściowo muzykę poznawał przez radio albo zwyczajnie ten odbiornik często towarzyszył mu w podróżach czy przy konsumowaniu śniadania w kuchni, musi znać „In The Shadows”. To zdecydowanie najbardziej znany utwór fińskiego zespołu rockowego The Rasmus. Każda stacja przez wiele miesięcy młóciła tę piosenkę do przysłowiowego znudzenia.
Podobny sukces, choć z nieco mniejszym splendorem, odniósł „First Day Of My Life” – otwieracz tej samej płyty, z której pochodzi „In The Shadows” gwarantujące zespołowi szybką rozpoznawalność w wielu krajach.
Mimo, iż The Rasmus nie gra niczego odkrywczego, ludzie z pokolenia lat 90. mogą mieć do nich sentyment. Z tej racji na pewno zainteresuje ich fakt, że dziś ma miejsce premiera ich dziesiątego albumu „Rise”, a otwierający numer „Live And Never Die” będzie można usłyszeć o 16 na serwisie YouTube.
Droga The Rasmus do sławy
Historia The Rasmus sięga 1994 roku. Z tego co ja pamiętam, a urodziłam się rok po powstaniu zespołu, ich wcześniejsze dorobki nie cieszyły się wielką popularnością w skali większej, niż Skandynawia, która jest ich matecznikiem. Największą sławę przyniósł zespołowi album „Dead Letters” z 2005 roku, z którego pochodzą dwa największe hity grupy.
Takie wyniesienie formacji na piedestał list przebojów i ilości sprzedanych płyt musiał wiązać się z licznymi trasami koncertowymi po całym świecie. Od tamtego czasu zarówno słuchacze, jak i wydawcy oraz producenci, zaczęli skupiać na zespole większą uwagę. Ich album „Black Roses” z 2008 roku ekspresowo pobił na fińskich listach albumów wydany 12 dni wcześniej „Death Magnetic” Metalliki i w tydzień pokrył się złotem.
Utwór „I’m a Mess” z płyty „The Rasmus” z 2012 roku swoją premierę odbył na krajowych eliminacjach do 57. konkursu Eurowizji, gdzie zespół wystąpił jako gość. Ponad to piosenka ta stała się oficjalnym utworem Mistrzostw Europy w Lekkoatletyce w tym samym roku.
No i na dobrą sprawę światowy rozgłos zespołu niejako w tamtym czasie spoczął na laurach (nie mylić z Laurim, wokalistą grupy). Aż do 2022 roku.
The Rasmus na Eurowizji
Nie jest tak, że od 2012 roku, czyli od ostatniej płyty, o której wspomniałam powyżej, w grupie nic już się nie działo. Owszem, działo się. Zespół wydał jeszcze jeden album w 2017 roku i dwa lata później pojechał w ponowną trasę ich największego dorobku, czyli płyty „Dead Letters”, świętując jej 15. urodziny.
I nadal można było usłyszeć „In The Shadows” w radio raz na jakiś czas, acz rozgłos formacji zdecydowanie ucichł.
Come-back nastąpił początkiem 2022 roku, kiedy okazało się, że The Rasmus reprezentuje Finlandię w tegorocznym konkursie Eurowizji. „Jezebel” – utwór pochodzący z ich najnowszej dziesiątej płyty studyjnej, której premiera przypada na dzień dzisiejszy, można śmiało dopisać do listy tych, które będą najbardziej kojarzyć się z sukcesem zespołu. Ich ponowne pojawienie się na scenie traktuję jako wielki powrót. I zapewne włączają się tu te sentymenty z dzieciństwa. Co poradzę. Chyba nie ma nikogo, kto nie próbował razem z Laurim robić chórków w „uu-uu, uu-uuuu”.
Nowością w zespole jest również gitarzystka, Emppu Suhonen, która zdecydowanie swoją osobą i charyzmą nadała grupie świeżości.
W konkursie Eurowizji The Rasmus zajął 21. miejsce. Dla porównania, Polska zajęła odwrotność tej liczby, czyli uplasowała się na miejscu 12.
I to wydarzenie przypomniało ludziom, że The Rasmus istnieje. Już kilka dni po konkursie Internet zaczęły oblewać informacje o trasie koncertowej. I tu przechodzimy w sumie ad rem tego artykułu.
[newsletter]
The Rasmus zagra dwa koncerty w Polsce
Najnowsza płyta oraz wypromowany już na co najmniej europejską skalę utwór „Jezebel” dały zespołowi szansę na kolejne zabłyśnięcie na listach przebojów i liczne występy na scenach Starego Kontynentu.
Grupa od października zaczyna trasę „Live… and Never Die ’22”, w trakcie której zagra 21 koncertów w Niemczech, Czechach, Austrii, na Węgrzech, we Włoszech, w Szwajcarii, Holandii, Luksemburgu, Francji, Szkocji i Wielkiej Brytanii. Nie pominie również Polski, gdzie 12. i 13. października zagra kolejno w Warszawie i w Krakowie.
Wydarzenia organizowane są przez Live Nation. Koncert w Warszawie odbędzie się 12. października w Proximie, zaś w Krakowie zespół wystąpi dzień później na scenie mojego ukochanego Kwadratu.
Trudna droga do powstania albumu „Rise”
Lauri Ylönen, wokalista zespołu, przyznaje, że stworzenie albumu, którego oficjalną premierą zarówno fani, jak i sami twórcy mogą cieszyć się dziś, nie było łatwym zadaniem. Trwało to trzy lata i przechodziło przez różne stadia.
Album planowo miał być nagrywany w studio w Anglii w 2020 roku, ale pandemia pokrzyżowała plany. Muzycy, rozsiani po różnych krajach i kontynentach, próbowali tworzyć i nagrywać przez Internet, co doprowadzało do sporów, niesnasek, nieporozumień, a w efekcie – do odejścia gitarzysty. Przez chwilę utrzymanie The Rasmus 'przy życiu’ stało pod poważnym znakiem zapytania.
Był jednak czas na dobre momenty. Zespół ponownie nawiązał współpracę z Desmondem Childem – szanowanym producentem i twórcą tekstów, który m.in. jest współtwórcą eurowizyjnego utworu grupy. Ponad to do formacji dołączyła wspomniana wcześniej Emppu, co z nową mocą pozwoliło wrócić muzykom na prawidłowe tory.
Tak oto dziś oficjalnie będzie można posłuchać owoców tej pracy. A już za trzy tygodnie będzie można poskakać do tych rytmów pod scenami polskich klubów.
Źródło i fotografia: Materiały promocyjne Magic Records