Luty upłynie przede wszystkim pod znakiem wspaniałych wokalistek metalowych. Na ten miesiąc nowe płyty zapowiedziały między innymi zespoły Sirenia, Epica, a także solowo – Anneke van Giersbergen. Na tym jednak zdecydowanie nie kończą się najciekawsze premiery muzyczne lutego! Nie sposób obojętnie przejść obok nowych płyt Foo Fighters czy legendarnego i niestrudzonego Alice’a Coopera. Zapraszamy na subiektywny przegląd najciekawszych premier metalowych i rockowych w lutym 2021 roku!
Angelus Apatrida – „Angelus Apatrida” – premiera 5 lutego
Na początek coś mniej oczywistego, czyli najczystszy metal z Hiszpanii. Angelus Apatrida to jednak żadni debiutanci, a prawdziwa legenda ciężkiego grania z półwyspu iberyjskiego. Skład od ponad 20 lat łączy w swojej muzyce najlepsze tradycje amerykańskiego thrashu spod szyldu Testamentu czy Exodus z elementami groove metalu, a nawet hardcore’u.
Album „Angelus Apatrida”, czyli o nazwie takiej samej jak zespół będzie już 7. krążkiem w dorobku formacji. Muzycy zapowiadają, że w związku z tym, że nie mogą grać koncertów, chcieli całą energię, którą prezentują na scenie, przenieść na album studyjny. Czy się udało? Przed premierą sprawdźcie single. Zwłaszcza „Indoctrinate” wysadza z kapci!
Czytaj również:
- Soulfly wszedł do studia! Nowa płyta planowo w 2021 roku
- Nowa płyta Fear Factory – premiera wiosną 2021
- Decapitated zakończył pisanie nowego albumu
Korpiklaani – „Jylhä” – premiera 5 lutego
Fińscy mistrzowie łączenia metalu z folkiem wracają z już 11. albumem w swoim dorobku. Tytuł „Jylhä” można z fińskiego przetłumaczyć jako „majestatyczny” i ma w pełni oddawać nastrój płyty. Muzycy po raz kolejny chcą zabrać słuchaczy w podróż po folklorze i historiach ze swojego kraju – stąd też warto zwrócić baczniejszą uwagę na teksty. Te, rzecz jasna, są napisane i zaśpiewane po fińsku – jednak w dobie internetu nie powinno stanowić to bariery.
Muzycy zapowiadają, że „Jylhä” ma być jedną z najbardziej różnorodnych płyt Korpiklaani w całej dyskografii. Obok klasycznych metalowych numerów znaleźć się mają zarówno niemal punkowe kawałki, jak i nieco spokojniejsze, nawiązujące swoim klimatem nawet do… reggae. No cóż, reggae z Finlandii… Tego jeszcze nie grali! Ile prawdy w tych zapowiedziach, dowiemy się już na początku lutego!

Foo Fighters – „Medicine at Midnight” – premiera 5 lutego
Tak, wiem – Foo Fighters to w żadnym wypadku nie jest metal. Nie sposób jednak nie umieścić w zestawieniu najciekawszych premier miesiąca albumu jednego z najważniejszych współczesnych zespołów rockowych. Zwłaszcza że jego lider – Dave Grohl – cieszy się powszechnymi szacunkiem i uznaniem niemal wszystkich miłośników gitarowych brzmień i na pewno wśród czytelników MetalNewspl również są fani jego talentu.
Muzycy Foo Fighters zapowiadając album, mówili, że inspirowali się bardziej przystępnymi formami muzycznym – stąd na krążku mają znaleźć się wpadające w ucho i bujające kawałki, które idealnie sprawdzą się podczas wspólnego śpiewania.
Grohl zdradził, że riff do jednego z numerów powstał 25 lat temu w piwnicy jego domu w Seattle, ale aż do tej pory nie znalazł dla niego odpowiedniej obudowy. Czyżby zatem szykował się też powrót do grunge’owych korzeni? Zobaczymy, nie ulega jednak wątpliwości, że nowy album Foo Fighters to jednak z najważniejszych premier muzycznych nie tylko lutego, ale całego 2021 roku.
Sirenia – „Riddles, Ruins & Revelations” – premiera 12 lutego
W 2021 roku Sirenia świętuje 20-lecie działalności, a taką rocznicę najlepiej uczcić wydaniem nowego albumu! I tu znowu mamy jubileusz, bo „Riddles, Ruins & Revelations” będzie 10. krążkiem w dorobku zespołu. Niekwestionowany lider zespołu, czyli Morten Veland zapowiada, że nowa płyta ma być połączeniem zarówno niezwykle charakterystycznego brzmienia, z którego Sirenia znana jest od lat, jak i kilku muzycznych eksperymentów, które mogą zaskoczyć wieloletnich fanów. Wszystko po to, aby pokazać, że zespół nie odcina się od swoich korzeni, ale również wciąż poszukuje i się rozwija.
Pierwsze single łączą w sobie niemal popową przebojowość z ciężkimi gitarami doprawionymi sporą ilością elektroniki. Jak zwykle błyszczy wokalistka Emmanuelle Zoldan, dla której będzie to już trzeci wspólny album z Sirenią. Wszystko to sprawia, że warto mieć album „Riddles, Ruins & Revelations” na radarze!
Love And Death – „Perfectly Preserved” – premiera 12 lutego
Kiedy Brian „Head” Welch w 2013 roku wrócił do Korna, wydawało się, że porzuci swój projekt Love And Death. W tym składzie nagrał jedną bardzo dobrze przyjętą płytę, czyli „Between Here & Lost” I na tym miało się zakończyć. Tak się jednak nie stało, a na luty 2021 roku Head zaplanował premierę drugiego krążka zespołu – „Perfectly Preserved”. To właśnie w twórczości tego składu muzyk przemyca swoje religijne przekonania – stąd często o Love And Death mówi się jako o zespole z nurtu chrześcijańskiego metalu.
Nie zwracając jednak uwagi na łatki, trzeba zauważyć, że Welch w twórczości Love And Death idealnie potrafi połączyć ciężar i potężne brzmienie z przebojowością i przystępnością muzyki. Co niezwykle istotne nie odcina się całkowicie od nu metalowych naleciałości Korna, ale na pewno nie można powiedzieć, że wykorzystuje te same patenty, co w macierzystej formacji. Warto zwrócić też uwagę na to, że na singlach słychać, że Head bardzo rozwinął się również jako wokalista! „Perfectly Preserved” na rynku ukaże się już 12 lutego!
The Amenta – „Revelator” – premiera 19 lutego
Wielki powrót w industrial death metalowym światku. W swoim czasie australijskie The Amenta było jednym z najciekawszych zespołów tego nurtu. Jednak w 2013 roku po wydaniu trzech albumów studyjnych i kilku EP-ek zespół zapowiedział, że zawiesza działalność na nieokreślony czas. Jesienią 2020 roku zespół zapowiedział powrót i premierę nowej płyty. „Revelator” ma się ukazać 19 lutego.
Co istotne udało się zebrać wszystkich muzyków z ostatniego składu z 2013 roku. Pierwsze single zdradzają jednak, że członkowie The Amenta nie byli przez ostatnie kilka lat zahibernowani tylko szukali nowych inspiracji. Pierwsze single z „Revelator” pokazują znacząco zmienione oblicze zespołu. Nadal jest industrialnie, ale jednocześnie bardziej klimatycznie i niepokojąco. Mniej jest w tym wszystkim siarczystego death metalu ale – tak czy inaczej – warto dać nowej płycie The Amenta kredyt zaufania i posłuchać jej z uwagą.
Lake of Tears – „Ominous” – premiera 19 lutego
Kolejny powrót po latach. Być może Lake of Tears nie zawiesiło oficjalnie działalności, ale nie zmienia to faktu, że 10 lat oczekiwania na nowy album szwedzkich pionierów mrocznego rocka połączonego z doom i gothic metalem to naprawdę długo! „Ominous” na stronie wydawcy opisywany jest jako idealny soundtrack na krótkie, szare dni i długie, zimne noce. Nie wiem jak dla Was, ale mnie ten opis totalnie kupuje i wprost nie mogę doczekać się premiery – zwłaszcza, że pierwsze single są szalenie klimatyczne – niepokojące, posępne i mroczne.
Nie jest to może brudny i zadziorny metal, ale czy taki melancholijny nastrój nie wpisuje się idealnie w skandynawskie granie? Lider zespołu Daniel Brännare przekonuje jednak, żeby nie słuchać jego najnowszego dzieła, jako zbioru pojedynczych numerów, a podchodzić do albumu jako do całości – wraz z elementami graficznymi i tekstami. Ja jestem powrotem Lake of Tears i płytą „Ominous” co najmniej mocno zaintrygowany!

Alice Cooper – „Detroit Stories” – premiera 26 lutego
Kto wie, jak wyglądałaby scena metalowa, gdyby nie twórczość i wizerunek sceniczny Alice’a Coopera? Artysta był bez wątpienia pionierem i wizjonerem w swoim czasie, ale czy dziś w wieku ponad 70 lat ciągle ma coś ciekawego do zaoferowania? Najlepiej przekonać się o tym samodzielnie – już pod koniec lutego na rynku ukaże się nowa płyta amerykańskiego wokalisty.
„Detroit Stories” ma „mieć wiele muzycznych smaków” – jak mówił Cooper. Nie należy się jednak spodziewać żadnej rewolty stylistycznej. Warto natomiast zwrócić uwagę na treść utworów. Artysta pochodzi z Detroit i uznaje to miasto za kolebkę ciężkiego rocka. Było to jeszcze w latach 60. czy na początku 70. Muzyk wspomina, że co weekend w mieście grały wtedy zespoły, które dziś uważamy za wizjonerskie i legendarne. Lektura „Detroit Stories” może być więc ciekawą podróżą w przeszłość – do początków cięższego grania.
Anneke van Giersbergen – „The Darkest Skies Are The Brightest” – premiera 26 lutego
Tej holenderskiej wokalistki nie trzeba specjalnie nikomu przestawiać. Dla fanów ciężkiego grania na zawsze pozostanie przede wszystkim frontmanką gotyckiego The Gathering, z którym zdobyła światową popularność. Z tamtego składu odeszła jednak już 14 lat temu – wciąż jednak można słuchać jej magicznego głosu.
„The Darkest Skies Are The Brighest” będzie trzecim albumem solowym, sygnowanym własnym nazwiskiem artystki. Nie ma co spodziewać się po tym krążku metalowego czy nawet lekko cięższego grania – Anneke odeszła od niego już dosyć dawno. To klimatyczny, nastrojowy, często akustyczny rock z elementami folku. Jest jednak niesamowicie nastrojowy i wręcz hipnotyzujący. Dla fanów The Gathering pozycja obowiązkowa!

Epica – „Omega” – premiera 26 lutego
Kolejny wspaniały żeński głos w zestawieniu! Z nową płytą powraca Epica z niesamowitą Simone Simons za mikronem. „Omega” będzie 8. albumem zespołu Epica. Prace nad nim trwały bardzo długo, bo pierwsze oficjalne doniesienia o jego nagrywaniu pojawiły się już rok temu. Jednak pandemia wydłużyła cały proces, a premierę zapowiedziano dopiero na koniec lutego 2021 roku.
Muzycy przekonują jednak, że w żaden sposób nie odbiło się to na jakości muzyki, a sam album jest świeży i pokazuje, że zespół wciąż ma wiele do zaoferowania. Jednym z powodów tego jest między innymi to, że w Epice nie ma jednego głównego kompozytora czy lidera w tym zakresie. Dzięki temu ciągle udaje się zachować kreatywność. Ciekawostką jest fakt, że teledysk do singlowego utworu „Abbyss of Time” zrealizowało polskie Studio 13. Na YT klip obejrzało już ponad 2 miliony razy!
1 komentarz
harakiri for the sky – mære – 19.02