PŁYTY

Stone Temple Pilots: „Nagranie płyty 'Perdida’ było dla nas oczyszczeniem”

Stone Temple Pilots
Koncert zespołu Faun

Są ludzie, dla których Stone Temple Pilots, to czysty grunge z końcówki XX wieku. I być może tak też powinno być, wszak większość ich płyt opiera się właśnie na takim brzmieniu. Ja moją przyjaźń z tym zespołem zaczęłam jednak od ostatniej płyty, która z działalnością na ich poprzednich wydawnictwach nie ma nic wspólnego. A mimo wszystko to ona wywołała we mnie miłość absolutną do tego zespołu. Co prawda wybiórczą, ale mówią, że lepszy rydz, niż Rydzyk.

„Perdida” to ostatnie wydawnictwo Stone Temple Pilots w zupełnie innym duchu brzmienia. Płyta dwa tygodnie temu obchodziła swoje drugie urodziny. Perkusista grupy – Eric Kretz – wypowiedział się ostatnio, dlaczego nagranie tego albumu było dla formacji swoistym oczyszczeniem i terapią.

CZYTAJ: NOWY ALBUM STONE TEMPLE PILOTS W NIEDALEKIEJ PRZYSZŁOŚCI?

Kręte ścieżki Stone Temple Pilots

Stone Temple Pilots początki swojej działalności muzycznej osadził w 1985. Na starcie nie obyło się bez szybkich i drobnych zmian kadrowych, ale od 1989 roku przez następne 14 lat skład grupy pozostawał ten sam. W 2003 roku zespół zrobił sobie przerwę, by 5 lat później wrócić do łask. W przeciągu tego czasu jedynymi muzykami, którzy ulegali zmianie, byli wokaliści. Dlaczego zatem w pewnym momencie Stone Temple Pilots zaczęło mieć pod górkę?

Scott Weiland to jeden z założycieli i pomysłodawców zespołu oraz tym samym frontman i wokalista. Problemy między muzykami zaczęły się wcześniej, niż podjęta została ostateczna decyzja o zwolnieniu Weilanda z zespołu.

Finalnie w 2013 roku grupa rozstała się z wokalistą. Dwa miesiące później jego miejsce zajął Chester Bennington znany z występów w Linkin Park. Nie zagrzał jednak miejsca na długo. Odszedł dwa lata później tłumacząc to chęcią skupienia się bardziej na jego pierwotnym zespole.

Miesiąc po odejściu Benningtona świat obeszła wieść o śmierci jego poprzednika, Scotta Weilanda, wskutek przedawkowania narkotyków, alkoholu i tabletek. Dwa lata później z życiem pożegnał się również sam Bennigton, popełniając samobójstwo w lipcu 2017 roku.

[newsletter]

Poszukiwanie nowego wokalisty

Wydarzenia na przełomie 2015 i 2017 roku dotyczące najbliższych współpracowników pozostałych członków Stone Temple Pilots na pewno nie przysporzyły zadowolenia i motywacji do dalszego działania. Mimo wszystko zespół podjął kroki w poszukiwaniu trzeciego z kolei wokalisty w ciągu ostatnich 4 lat.

Po odejściu Benningtona w 2015 grupa pozostawała bez frontmana do listopada 2017 roku, kiedy to ogłosiła, iż nowym członkiem zespołu zostaje Jeff Gutt. Parę miesięcy później pojawiła się już pierwsza płyta z Guttem za mikrofonem.

Ostatnie i najbardziej wyróżniające się wydawnictwo to „Perdida” z 2020 roku. Jest to tym samym druga płyta z nowym wokalistą na czele. Odejście od poprzedniego grania, skierowanie się w akustyczną, melancholijną odsłonę nie było tylko zwykłą chęcią spróbowania czegoś nowego. To była swego rodzaju terapia dla wszystkich członków zespołu wskutek kumulacji przykrych wydarzeń w ostatnich latach.

„Perdida” jako katharsis

Mówiąc o tym albumie nie można skupiać się tylko na warstwie instrumentalnej czy na spokojnym, płynącym wokalu Jeffa zamiast typowo grunge’owych krzyków. Ta płyta swój wydźwięk oddaje również liryką i tekstami utworów. Zwłaszcza tytułowa „Perdida”, co z hiszpańskiego oznacza „utratę”, wywiera największy wpływ na odbiór słuchacza, który skupia się na wszystkich aspektach tego wydawnictwa.

W ostatnich dniach perkusista zespołu – Eric Kretz – wypowiedział się w podcaście „Everblack” na jej temat.

Zawsze staraliśmy się na naszych płytach umieścić chociaż jeden, dwa balladowe, spokojne utwory, które odbiegały od reszty muzyki na danym albumie. I w końcu postanowiliśmy pójść w tej idei na całość, nagrać całkiem akustyczną płytę. I nie da się ukryć, że było nam to potrzebne. Że to było dla nas wszystkich oczyszczające i niesamowite doświadczenie, coś zupełnie innego. Staraliśmy się zrobić więcej, grając mniej i zmuszając słuchacza by zauważył, iż przestrzeń w muzyce jest tak samo ważna, jak nuty, które wygrywaliśmy.

Eric Kretz

Jak będzie brzmiało następne wydawnictwo?

Czy Stone Temple Pilots pójdą tą samą ścieżką, czy stworzą miks grunge’u i melancholii – nie wiadomo. Zespół nie ma na to jeszcze pomysłu.

To wszystko jest w nas, wypływa spontanicznie. I to, co czujemy w danym momencie, to wszystko jest naszą muzyką. Spróbujemy to złożyć tak, byśmy byli z tego dumni jako twórcy.

Eric Kretz

A do tych, którzy nadal nie znają „Perdidy” bądź do tej pory się do niej nie przekonali, apeluję – spróbujcie ponownie. Utwór po utworze. Może to odbiega od Waszych standardów, jeśli pozostajecie wierni duchom hard rocka i grunge’u. Ale ta płyta to zupełna odskocznia i od muzyki, i od codziennego zgiełku. Dajcie się ponieść tym falującym na spokojnych wodach dźwiękom. Ten album naprawdę ma moc oczyszczenia.

 

Źródło: Blabbermouth
Fot. Materiały promocyjne

Podobne artykuły

Nowy album zespołu Saxon być może pod koniec 2026

Mateusz Lip

Suffocation prezentuje „Your Last Breaths” z nadchodzącej płyty

Lena Knapik

Azarath powraca triumfalnie z „In Extremis”

Tomasz Koza

Zostaw komentarz