Nadszedł czas pierwszych podsumowań. Koleżanka Marta zdążyła przedstawić swoje zestawienie najlepszych wydawnictw black metalowych w 2020 roku. Jednak na tym się nie skończyło!
Thrash metal to zdecydowanie mój ulubiony podgatunek metalu. Począwszy od Metalliki po Cryptic Shift. W każdej epoce potrafię znaleźć coś dla mnie. 2020 rok nie jest miły dla nikogo, dla muzyków również. Jednak nie przeszkodził wydaniu kilku niezwykle ciekawych wydawnictw, które chciałbym wyróżnić w tym zestawieniu. Chciałbym podkreślić, że zestawienie jest subiektywne i serdecznie każdego zapraszam do przedstawienia swoich typów w komentarzach.
[newsletter]

1. Cryptic Shift – „Visitations From Enceladus”
Bardzo się cieszę z faktu, że w moim zestawieniu znalazła się grupa, która dopiero debiutuje. To napawa nadzieją, że thrash metal nie bazuje wyłącznie na starych wyjadaczach pokroju Testament, Annihilator czy Sodom.
Cryptic Shift to brytyjska formacja powstała w 2013 roku, która sprawnie łączy thrash z death metalem. Ich debiutancki album pt. „Visitations From Enceladus” został wydany na początku marca, ale dosyć późno do mnie dotarł. Grupę poznałem praktycznie przez przypadek i zdecydowanie tego nie żałowałem. Płytę otwiera utwór, który trwa prawie aż 26 minut, ale to wcale nie nudzi. Wszystkie numery są niezwykle rozbudowane i wciągają. Spodobały mi się zwłaszcza oryginalne solówki, które nagrał zespół Xandera Bradley’a.

2. Onslaught – „Generation Antichrist”
Produkcyjnie to jedna z najlepszych płyt 2020 roku i raczej każdy powinien się z tym zgodzić. Już otwierający numer pt. „Rise to Power” to po prostu miazga i inaczej tego nie umiem określić. Późniejsze zresztą trzymają poziom. Na dużej części thrashowych płyt mam problem z wokalem, ale tutaj mamy do czynienia z jednym z lepszych.
„Generation Antichrist” to kolejny album Onslaught, który stanie się ich chlubą. Zdecydowanie utrzymali poziom z „The Force” i „Killing Peace”. Jeśli szukacie muzyki, która nie bierze jeńców, to zdecydowanie polecam najnowszy krążek Brytyjczyków z Onslaught. Takiego kopa ma mało która płyta.

3. Hexecutor – „Beyond Any Human Conception of Knowledge…”
Słyszeliście o francuskiej grupie Hexecutor? Jeśli nie, to zamieńcie się w słuch. To powstała w 2011 roku francuska formacja, która wykonuje thrash metal. W swoich tekstach natomiast lubią poruszać tematy wiedźm, ciemności, itp. Zdecydowanie by mnie to zachęciło.
Moja przygoda z nimi zaczęła się od ich drugiego longplay’a, który został wydany 25 września 2020 roku. „Beyond Any Human Conception of Knowledge” to wytrawny thrash, który nie bierze jeńców. Wszystko przyozdabia bardzo ładna okładka. Warto nadmienić, że grupa ma bardzo oryginalne logo, które rzuca się w oczy. Jeśli chodzi o muzykę, to mamy tu kilka świetnych momentów. Zaufajcie, że takie kawałki jak „Ker Ys” czy „Tiger of the Seven Seas” zapadną Wam w pamięć.

4. Testament – „Titans of Creation”
Thrash metal nie byłby taki sam, gdyby nie Testament, który pod koniec lat 80. namieszał sporo i stworzył takie arcydzieła jak „The Legacy”, „New Order” czy „Practice What You Preach”.
W kwietniu 2020 roku na szczęście powrócił i trochę rozweselił nam czas lockdownu. Nowa płyta Testament pt. „Titans of Creation” otrzymała dosyć skrajne oceny, ale osobiście bardzo przypadł mi do gustu. Takie utwory jak „WWIII”, „City of Angels” czy „Night of the Witch”. Zespół nie zawiódł moich oczekiwań i zdecydowanie stworzył jedną z najlepszych płyt tego roku. Wciąż się dziwię, że nie należą do słynnej Big Four.

5. Mr. Bungle – „The Raging Wrath of the Easter Bunny Demo”
W ścisłej czołówce największych pozytywnych zaskoczeń 2020 roku jest album powracającej po latach formacji Mr. Bungle. W składzie znajdują się niezwykle znane o głośne nazwiska. Za mikrofonem stoi Mike Patton z Faith No More, na gitarze wymiata Scott Ian z Anthrax, za zestawem perkusyjnym zasiada były ex-bębniarz Slayera – Dave Lombardo. Towarzyszą im również Trevor Dunn i Trey Spruance, którzy są związani z zespołem od samego początku w 1985 roku.
35 lat po rozpoczęciu działalności muzycy zaprezentowali światu płytę pt. „The Raging Wrath of the Easter Bunny Demo” (ten rok należy do długich i dziwnych nazw), którego bardzo miło się słucha. Zaufajcie mi, że zdecydowanie na jednym przesłuchaniu u nikogo się nie zakończy. Mamy do czynienia z dosyć typowym thrashem, ale są odstępstwa od tego m.in. w kawałku „Hypocrites / Habla español o muere”. Czegoś takiego się po prostu nie spodziewałem.

6. Warbringer – „Weapons of Tomorrow”
Warbringer to powstała w 2004 roku amerykańska formacja, która rzecz jasna wykonuje thrash metal. Zdecydowanie należą do jednych z najpopularniejszych zespołów wykonujących ten podgatunek, jeśli chodzi o grupy, które zostały założone w XXI wieku.
Mają na koncie już 6 albumów studyjnych. Ostatni z nich został wydany 24 kwietnia 2020 roku i jest jednym z ich najlepszych i najodważniejszych dzieł w całej karierze. Całość otwiera imponujące i energiczne „Firepower Kills”, ale jednak najlepsze muzycy zostawili na sam koniec. Mowa o utworach „Outer Reaches”, „Notre Dame (King of Fools)” oraz „Glorious End”. Ewidentnie było to zakończenie godne pochwały. „Weapons of Tomorrow” grupy Warbringer zdecydowanie było jedną z najlepszych płyt thrashowych 2020 roku. Poniżej możecie sprawdzić jak ten album ocenił redakcyjny kolega Szymon.

7. Annihilator – „Ballistic, Sadistic”
Na tej liście nie mogło zabraknąć twórców legendarnych albumów „Alice in Hell” i „Never, Neverland”. Kanadyjczycy z Annihilatora dalej mają łby pełne świetnych riffów i dobrych pomysłów. Na początku roku, kiedy wszystko wyglądało jeszcze w miarę normalnie, muzycy wydali płytę pt. „Ballistic, Sadistic”. Nie czekałem jakoś szczególnie na tę płytę, ale jak już wyszła, to przesłuchałem ją kilka razy z wielkim uśmiechem na twarzy.
Nie ma w niej nic odkrywczego, ale penetrowanie dobrze znanych patentów bardzo dobrze wychodzi Annihilatorowi i widać, że wciąż mają zapał do tworzenia nowej muzyki, co jak najbardziej cieszy. Miejmy nadzieję, że pełnym wpadających w ucho utworów „Ballistic, Sadistic” nie zakończyli swojej wydawniczej przygody.

8. Bütcher – „666 Goats Carry My Chariot”
To dopiero drugi album tej belgijskiej formacji, która pojawiła się w metalowym światku w 2003 roku. Jednak wydany na początku obecnego roku longplay pt. „666 Goats Carry My Chariot” to thrash metal na wysokim poziomie. Jednak nie zacznę od wymieniania zalet, a od pokreślenia jednej wady, która podczas słuchania bardzo mnie drażniła. Zdecydowanie wokal jest za bardzo wysunięty i przez to trochę słabiej słychać resztę muzyków. Jednak to najpoważniejszy ich błąd, a oprócz tego „666 Goast Carry My Chariot” jest kapitalnym dziełem. Niezwykła agresja połączona z bardzo dobrym brzmieniem gitar to mieszanka idealna, która daje kopa. Takie utwory jak „Sentinels of Dethe” czy tytułowy numer na długo zostaną w mojej pamięci.

9. Shards of Humanity – „Cold Logic”
Solówki to niezwykle ważna część utworów w thrash metalu. Zespołem, który mnie pod tym względem zachwycił zdecydowanie jest Shards of Humanity. Ich najnowszy krążek pt. „Cold Logic” brzmi bardzo interesująco. Wokal jest trochę zbyt sztampowy i w sumie nie ma w nim nic nowego, ale reszta brzmi genialnie.
Wolałbym, aby to była płyta instrumentalna. Myślę, że w taki sposób więcej osób by ją dostrzegło. Jednak jest jak jest i oceniam ją w sposób rzeczywisty. Gitary na „Cold Logic” to prawdziwa metalowa poezja, która wyróżnia się swoim ciężarem na tle innych wydawnictw z tego roku. Zdecydowanie nie mogło ich zabraknąć w moim zestawieniu.

10. Havok – „V”
Nigdy jakoś bardzo nie przepadałem za Amerykanami z grupy Havok. Tworzyli przyzwoicie, ale niczym się nie wyróżniali. Przesłuchałem ich najnowszego albumu raz w dniu premiery i powróciłem do niego niedawno. I za ponownym podejściem brzmiał o wiele lepiej.
Podkreślę, że w ostatnim czasie bardzo miło mi się słucha takiego thrashu, który nie bierze jeńców. Taki właśnie jest nowy album Havok. Brzmi wszystko bardzo dobrze. Warto pochwalić również wokalistę grupy, bo całkiem nieźle się wydziera. Jednak brak temu wszystkiemu trochę ducha i oryginalności. Jak najbardziej umieszczam tę płytę w zestawieniu, ale na najniższym miejscu. Mam nadzieję, że w następnych latach będą się piąć do góry.
1 komentarz
Warbringer No.1. I nie ma co tu dyskutować. Niech nikt się nawet nie spiera, bo polegnie w przedbiegach. Zdecydowanie i bezsprzecznie najlepszy album thrash metalowy roku 2020.