Hard rock, jaki jest, każdy widzi. Na temat tej muzyki napisano i powiedziano chyba wszystko, co tylko się dało. Grupy takie, jak Deep Purple czy Led Zeppelin (długo można wymieniać) po dziś dzień są ogromną inspiracją dla kolejnych pokoleń wykonawców, którzy odkrywają wspaniałą muzykę tych zespołów wciąż i wciąż na nowo. Do tego młodego pokolenia podglądającego największych tuzów należy grupa V8. Czy materiał uczniów będzie kiedyś wymieniany razem z mistrzami gatunku? Sprawdźmy.
Na początek garść informacji o V8
Przeglądając zasoby internetu w poszukiwaniu V8 można natrafić na kilka różnych zespołów. Na słowacką grupę grającą swing i rock and rolla, a także na heavy metalowców z Argentyny. Kolejne wpisy będą dotyczyć stołecznej formacji grającej szeroko pojętego hard rocka. I właśnie o ten zespół chodzi.
Warszawski V8 powstał pod koniec 2011 r. Grupę tworzą gitarzysta i wokalista Michał Drabarek, Dariusz Kalbarczyk, który odpowiada za wokal wspierający i gitarę basową oraz Aleksander Jankiewicz zasiadający za zestawem perkusyjnym.
W lipcu 2012 r. trio nagrało w studiu Winicjusza Chrósta swój pierwszy materiał – EP-kę zatytułowaną „Lost”. Grupa rozpoczęło wówczas koncertowanie na lokalnych scenach.
Przełom lat 2013/2014 zaowocował kolejnym materiałem, który został nagrany w Izabelin Studio pod czujnym okiem Andrzeja Puczyńskiego. Mowa o kolejnym mini-albumie w dorobku V8 zatytułowanym „A New Beginning”. Materiał był promowany koncertami, a zespół miał okazję występować z takimi tuzami, jak Turbo czy Kult.
W 2017 r. V8 zarejestrowało swoje trzecie wydawnictwo zatytułowane „Nowy Wspaniały Świat”. Teksty na płytę zostały napisane całkowicie w języku polskim, a materiał oczekuje aktualnie na wydanie.
„A New Beginning”, wbrew tytułowi, to nie jest nowa rzecz
Kto uważnie przeczytał poprzedni akapit, ten zwrócił uwagę, że omawiany tutaj materiał powstał ponad sześć lat temu. Szkoda jednak, by przeszedł bez echa, bo stołeczny zespół zawarł na swoim drugim mini-albumie kawał całkiem dobrego grania. Ale po kolei.
Na wstępie trzeba zaznaczyć, choć poniekąd wynika to już ze wstępu – „A New Beginning” to nie jest metalowy krążek. Muzycy sięgają na płycie do najlepszych hard rockowych wzorców, dając słuchaczowi materiał energetyczny i żywiołowy. Sami zainteresowani, w materiałach promocyjnych zaznaczają, że utwory znajdujące się na omawianej EP-ce są dojrzalsze i bardziej spójne, a zespół zaczął powoli wypracowywać swój własny styl będący połączeniem mocnych, surowych brzmień elektrycznych oraz klimatycznych dźwięków akustycznych.
Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze, że na płytę składa się pięć utworów, które trwają razem równo pół godziny.
„A New Beginning” zaczyna się nietypowo, jak na hard rockowy krążek
„Invitation from a freak… Behind the mask” wita słuchacza niemal progrockowym riffem, który zupełnie nie zwiastuje tego, co ma za chwilę nadejść – energii i kopa godnego Motörhead i innych mistrzów. Nie będę wymieniał tu wszystkich porównań, jakie przychodzą mi do głowy, gdy słucham tego utworu. Zaznaczę jedynie, że został, bardzo zgrabnie, okraszony rozbudowaną solówką w drugiej części. A gitarowych popisów jest na płycie dużo i są jednym z jej najmocniejszych punktów.
Lemmy i spółka to nie jedyna, wyraźna inspiracja ekipy V8
„My Odyssey” rozpoczyna się wstępem, który zagrany nieco wolniej mógłby uchodzić za wariację na temat pierwszej części „Another Brick In The Wall” Pink Floyd lub innego utworu wyjętego ze świetnej „The Wall”. To oczywiście luźnie skojarzenie i nie przywiązujcie się do myśli, że Warszawiacy grają, jak „Flojdzi”. Dowodzi to jednak, że na swoją muzykę patrzą szeroko i nie starają się usilnie zamykać w jednej, ciasnej szufladce.
Na „A New Beginning” znalazło się też miejsce na balladę
Z jednej strony to dobrze, że muzyka na krążku jest zróżnicowana. Jednak w kontekście wcześniejszych, żywiołowych kompozycji, tytułowa „A New Beginning Pt. 1” po prostu nie pasuje mi do płyty. Na tle wcześniejszych utworów wydaje się wręcz senna. A i wokalista nie wypada tu szczególnie przekonująco. Głos Michała Drabarka brzmi w tym momencie krążka bardzo zwyczajnie. Pozbawiony jest jakiejś chrypki, wibrata, ciekawej barwy. Mówiąc krótko – tego czegoś, co przyciągnęłoby uwagę słuchacza na dłużej.
Pod tym względem o wiele lepiej wypada, zamykająca płytę, druga część kompozycji. Dobrze zgadujecie – jest instrumentalna. Co za tym idzie, nieszczególnie ciekawa barwa głosu wokalisty nie odwraca uwagi od interesującej muzyki. Tu podkreślę, że „gardłowy” zespołu o wiele lepiej radzi sobie w bardziej energetycznych fragmentach, w których może po prostu wykrzyczeć swoje teksty.
Dziwi mnie nieco wybór „A New Beginning pt. 1” na utwór promujący płytę. Jest najbardziej niereprezentatywnym spośród wszystkich i może dawać odbiorcom bardzo mylne pojęcie w kwestii zawartości EPki.
Po balladzie V8 szybko wraca do żywiołowego hard rocka
A to za sprawą bardzo motorycznego „Next In Line”, który znalazł się na płycie pomiędzy dwiema częściami utworu tytułowego. Kawałek atakuje słuchacza rockandrollową energią rodem z najlepszych hard rockowych, klasycznych hitów.
„Next In Line” to mój faworyt na płycie i najchętniej wracam właśnie do niego. I choć wstęp tego nie zwiastuje, nie ma tu miejsca na choćby chwilę wytchnienia, zwolnienia, spokoju. Jest dynamicznie, ciężko, melodyjnie, z polotem i werwą. A jednocześnie, na swój sposób prosto. Podoba mi się, że zespół nie sili się w swoich kompozycjach na upychanie tysiąca udziwnionych pomysłów.
Siła napędową muzyki V8 jest żywioł i energia. Gdy na początku rzuciłem okiem na skład zacząłem zastanawiać się, czy brak drugiego „wioślarza” nie zuboży muzyki grupy. Nic bardziej mylnego. Jest gęsto i ciężko. A i konstrukcja utworów pozwala skutecznie zapomnieć o tym, że w V8 gra wyłącznie jedna gitara. To kolejna, ogromna zaleta omawianego krążka.
Ale, żeby nie było, że tu same peany i pochwały, pora na nieco krytyki.
Co mi nie pasuje na „A New Beginning”?
Płytę zamyka druga część kompozycji tytułowej. Jak już wspomniałem – instrumentalna. To jednocześnie najdłuższy i najbardziej zróżnicowany utwór na albumie. Choć przyznam, że poczułem się trochę oszukany, gdy okazało się, że jego kilka pierwszych minut jest wziętych metodą „kopiuj-wklej” z „jedynki”. I to dosłownie. Żadnego odstępstwa, żadnego rozwinięcia czy zmiany tematu przewodniego. Mam niemal wrażenie, że zespół dwukrotnie wykorzystał tę samą, raz nagraną ścieżkę. Szkoda. Można było ten motyw nieco poobracać i potraktować choćby odrobinę inaczej, pobawić się bardziej tymi dźwiękami. Powtórzę – szkoda.
Na szczęście „dwójka” nadrabia początkowe rozczarowanie świetną częścią zaczynającą się gdzieś w okolicach trzeciej minuty. A gdy rozbrzmiewają ostatnie dźwięki utworu z żalem patrzę na odtwarzacz. Słuchałbym jeszcze…
Zaskoczyło mnie niedzisiejsze brzmienie EPki „A New Beginning”
Nie „archaiczne”, bo to byłby przytyk, ale retro. Wyciągnięte gdzieś z lat 80-tych. Trochę mętne, trochę brudne, ale mimo wszystko czytelne. Doskonale pasuje do muzyki, która również jest trochę niedzisiejsza, jakby cała EP-ka została wykopana z innej epoki. I ponownie – to nie jest krytyka. W momencie gdy masa zespołów sili się dziś na (nieraz dziwnie pojętą) nowoczesność, sterylne brzmienie i techniczne kompozycje z połamanym, przekombinowanym metrum, ekipa V8 bez skrępowania sięga po najlepsze wzory rocka granego z biglem i energią.
Kompletu dopełnia okładka „A New Beginning”
Żeby było jasne – to żadne arcydzieło. Ot, kolaż obrazów przedstawiających gwiazdy, galaktyki, jakieś bliżej nieokreślone techniczne wzory, na których umieszczono uskrzydlone logo zespołu w kołach zębatych. Całości dopełnia tytuł płyty napisany dość zwyczajnym fontem.
Niby nic szczególnego, ale jakoś tam zwraca uwagę. Być może dlatego, że w jakiś pokrętny sposób wpisuje mi się w estetykę uroczo kiczowatych grafik z lat 80-tych, zdobiących przykładowo „Fireball” Deep Purple, bądź „Pyromania” Def Leppard. Wiem, dalekie i karkołomne skojarzenie, ale niech zostanie.
Pozostaje podsumować „A New Beginning”
A zważywszy, że wszystkie zalety i wady materiału opisałem wcześniej, podsumowanie będzie krótkie. Kładąc na szali wszystkie za i przeciw, końcowy wynik wychodzi mocno na korzyść mini-albumu. Pomimo pewnych wpadek i niedociągnięć, płytę uważam za wartą uwagi. Grupa serwuje słuchaczom pewien powrót do przeszłości, do czasów, gdy muzyka była szczera i bezpośrednia. Jeżeli szukacie krążka, który Was rozbuja i pozytywnie nastroi, „A New Beginning” będzie jak znalazł.
Przydatne linki:
Facebook | Spotify | Empik | iTunes | Soundcloud

Lista utworów „ A New Beginning”:
01. Invitation from a freak… Behind the mask
02. My Odyssey
03. A New Beginning pt.1
04. Next In Line
05. A New Beginning pt.2 (instrumental)
Materiał sponsorowany