Za nami dwa polskie koncerty malezyjskiego death metalowego zespołu Humiliation (nie mylić z brutal deathowym Humiliation z Indonezji!). Ile osób w naszym kraju słucha ekstremalnej muzyki z drugiego końca świata? Jak poradziły sobie lokalne supporty? O tym i kilku innych sprawach przeczytacie w krótkiej relacji z warszawskiego przystanku trasy Dark Intrusion Tour 2025.
Czytaj też: Młodzież i weterani na Until Death Takes Us III. Relacja z imprezy
Ambiviolence – więcej niż metalcore
Czwartkowy wieczór 11 września w stołecznym klubie Potok rozpoczął się od występu grupy Ambiviolence. Jest to świeży projekt, założony w 2023 r. przez międzynarodowe towarzystwo artystów pochodzących z Polski, Ukrainy i Białorusi. Tworzy muzykę ciekawą, pokombinowaną i w bardzo słyszalny sposób zakorzenioną w raczej nowocześniejszym podejściu do ciężkiego grania.
Jest tu przede wszystkim całkiem solidny metalcore z okazjonalnymi wycieczkami w stronę bardziej ekstremalnych dźwięków, ale też sporo klimatu tworzonego przez gitarowe melodie, różnego rodzaju sample i elektroniczne wstawki. Całość pieczętuje głos Salome Fedas, który jest moim zdaniem najmocniejszym punktem całej kapeli – wokalistka Ambiviolence potrafi zaśpiewać czysto i subtelnie, ale też bardzo konkretnie ryknąć.
Muzyka tego zespołu to nie do końca moja bajka stylistyczna, ale trzeba przyznać, że na żywo przekonuje. Wokalistka jest naprawdę świetna, jej koledzy też wiedzą jak używać swoich instrumentów i choć w kompozycjach Ambiviolence słychać wiele znanych patentów, ich połączenie jest naprawdę świeże i nietypowe. To grupa z potencjałem do rozwoju, ale powinna nabrać trochę więcej obycia scenicznego i niewymuszonego luzu w kontakcie z publicznością, bo w tym aspekcie zaobserwowałem podczas występu w Potoku pewne problemy.
Lunacy – czym jest cyber death metal?
Drugim i ostatnim lokalnym supportem przed koncertem Malezyjczyków z Humiliation w Warszawie była grupa Lunacy. Poznałem ją dwa lata temu przy okazji premiery jej debiutanckiego longplaya „Disconnection”, a relację z koncertowego release party tej płyty znajdziecie również na naszych łamach. Od tamtej pory w kapeli wiele się zmieniło, przede wszystkim jeśli chodzi o skład. Obecnie lider i założyciel Lunacy, Piotr „Hornad” Dobrowolski, współpracuje w większości z innymi muzykami niż ci, którzy nagrywali album, w dodatku sam również stoi za mikrofonem, choć wcześniej obsługiwał tylko gitarę.
Muszę przyznać, że wspomniane zmiany wyszły zespołowi na plus. Na koncercie z okazji premiery „Disconnection” panowie wypadli fajnie, ale ostatnio w Potoku było jeszcze lepiej! Naprawdę duże wrażenie robił wokal Piotra – z jednej strony szorstki i agresywny, z drugiej bardzo czytelny i nie epatujący brutalnością dla samej tylko brutalności.
Słychać zresztą, że Hornad ma po prostu pomysł na swój band – nie tylko w kwestii wokalnej, ale też instrumentalnej. Lunacy wykonuje muzykę, którą sami nazywają cyber death metalem i jest to określenie dość adekwatne – to death oparty na przebojowym groovie, miejscami lekko popadający w repetytywny, odhumanizowany industrial, przy tym na wysokim poziomie technicznym, ze świetnymi solówkami i jeszcze lepszą pracą perkusji. Pan drummer naprawdę zrobił na mnie podczas koncertu wielkie wrażenie!
Tekstowo przedrostek „cyber” w nazwie gatunku granego przez Lunacy też bynajmniej nie jest nieuzasadniony. Liryki grupy poruszają tematy technologii, jej wpływu na ludzkie życie, stawiają pytania o człowieczeństwo i boskość. Fajnie się to wszystko skleja i słychać, że mamy do czynienia z ambitnym zespołem o mocno określonym przekazie. Zwracając się do publiczności w przerwach między utworami frontman przybierał często ton wręcz przesadnie kaznodziejski, co dla mnie było chyba największym mankamentem całego koncertu, ale rozumiem konwencję. No i za kilka mocnych słów na temat izrealskiego ludobójstwa w Gazie też szacunek się należy.
Humiliation – egzotyczna perła death metalowego podziemia
Malezyjczycy z Humiliation wyszli na scenę Potoku z lekkim opóźnieniem, około 21:20. Gdy jednak już się na niej znaleźli, od pierwszych dźwięków było wiadomo, kto tu był główną gwiazdą wieczoru. Brzmienie powalało, a publika, początkowo trochę nieśmiała, już po kilku utworach bawiła się w moshpicie.
Nie będę udawał, że przed tym koncertem byłem jakimś wielkim fanem Humiliation. Znałem ich bardzo pobieżnie, no ale nie oszukujmy się – kto w naszym kraju zasłuchuje się w death metalu z tak egzotycznych państw jak Malezja? Zapewne tylko garstka największych maniaków gatunku. Jednak niska popularność zespołu bynajmniej nie oznacza niskiej jakości muzyki, o nie. Z doświadczenia zresztą wiemy wszyscy, że w metalu akurat bardzo często jest zupełnie odwrotnie – ludzie podniecają się komercyjnym szrotem, a prawdziwe perełki gatunku leżą zakopane w głębokim podziemiu.
Humiliation jest chyba właśnie jedną z takich ukrytych pereł. Podczas koncertu w Warszawie zaprezentowali dokładnie taki death metal, jaki najbardziej lubię – brzmieniowo rozpięty gdzieś pomiędzy brytyjskim Bolt Thrower a starą Szwecją, w średnim tempie, bez blastowego szaleństwa, za to z rytmiką mocno bazującą na thrashowych, a nawet miejscami punkowych podstawach. Z furą gruzu w gitarach i dostojnymi, monumentalnymi riffami, posuwającymi się do przodu niczym miażdżący wszystko na swojej drodze czołg. A że teksty zespołu w większości obracają się wokół tematyki militarnej, porównanie to wydaje mi się najodpowiedniejszym z możliwych. Wspaniały występ z jednym tylko mankamentem – był dużo za krótki, bo trwał niecałe 50 minut.
Until Death Takes Us – organizacja i technikalia
Za oba polskie koncerty na trasie Humiliation „Dark Intrusion Tour 2025” odpowiadało Until Death Takes Us – młody, niezależny, podziemny organizator z Warszawy, który niestrudzenie promuje kapele nieoczywiste i powoli wypływa ze swoimi imprezami na szersze, już nie tylko stołeczne wody. Pod względem organizacyjnym niewiele mogę imprezie w Potoku zarzucić – wprawdzie zaliczyła lekką obsuwę, ale poza tym przebiegła bez większych problemów. Podczas setu Lunacy pojawiły się kłopoty z nagłośnieniem, ale realizator zareagował na nie szybko i sprawnie.
W imprezie wzięło udział kilkadziesiąt osób. Oczywiście nie jest to frekwencja w żaden sposób imponująca, ale skłamałbym pisząc, że spodziewałem się dużo większej. Popularność Malezyjczyków wśród polskich fanów death metalu jest mała, a z kolei koncertowa konkurencja ogromna. Wystarczy wspomnieć, że jeszcze tylko w tym tygodniu w Warszawie występowali choćby Caustic Wound, Persecution, The Temple, Wiegedood czy Obscura w towarzystwie Suicidal Angels. Przy takim natłoku metalowych imprez nie da się być wszędzie i na wszystkim, ale sądzę, że ci, którzy wybrali Humiliation, absolutnie nie żałowali. Ja w każdym razie na pewno nie.
Tym, którzy nie mają dość koncertowych szaleństw lub też występ Humiliation przegapili, a chcieliby sprawdzić jak było, polecam kanał YouTube Przemysława Skóry. Podjął on wysiłek nagrania w całości setów wszystkich trzech występujących kapel, a linki do odpowiednich filmów znajdziecie na końcu każdej sekcji niniejszego tekstu. Z kolei sam organizator wydarzenia już za miesiąc zaprasza na kolejną odsłonę swojej flagowej imprezy, Until Death Takes Us IV, ponownie w klubie Potok. Zagrają m.in. Hexenaltar, Sznur oraz Black Mass Pervertor z Finalndii.
