Kolejny koncert w B90 i kolejna metalowa gwiazda, która odwiedziła stolicę Pomorza. Tym razem do Gdańska zawitała formacja Soulfly z Maxem Cavalerą na czele oraz support w postaci grupy Lody Kong.
Ten sam skład plus grupa Incite odwiedziła Trójmiasto niecałe dwa lata temu i był to pierwsza wizyta Soulfly, w jakiej miałem przyjemność uczestniczyć. Pamiętam, że Lody Kong – zespół synów Cavalery Igora i Zyona nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, dlatego też postanowiłem odpuścić sobie ich dzisiejszy koncert. Z relacji mojego znajomego wiem jednak, że ich show był znacznie lepszy niż ten z roku 2012. Wierzę, że tak było w rzeczywistości.
Nie dla Lody Kong, jednak zgromadziła się w B90 tego wieczoru trójmiejska (i nie tylko) publiczność. Soulfly wszedł na scenę kilka minut po godzinie 21:00 i rozpoczął utworami z ostatniej płyty „Savages”. Na pierwszy ogień poleciały zatem „Bloodshed” oraz „Cannibal Holocaust”. Prawdziwa rzeź zaczęła się jednak dopiero przy kawałkach znanych i lubianych przez wszystkich. Przy „Prophecy” pod sceną rozpętał się pierwszy circe pit, a potem było już tylko lepiej. „Back to the Primitive” rozruszał wszystkich na Maxa! Nie mogło oczywiście zabraknąć klasyków z repertuaru Sepultury. I tak usłyszeliśmy m.in. „Refuse/Resist” zagrany przynajmniej 2 razy szybciej niż oryginalna wersja, co szczerze powiedziawszy nieszczególnie przypadło mi do gustu. Za to „Roots Bloody Roots” czy „Arise” zabrzmiały bez zarzutu i bardzo spodobały się licznie zgromadzonej publice. Między kolejnymi piosenkami z ust Maxa często padało „DZIĘKUJA!”, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Cavalera to żywa legenda dosłownie i w przenośni, bowiem przy wykonywaniu chociażby „Blood Fire War Hate” dało radę odczuć, że Max to nie młodzieniaszek. Na sam koniec wszyscy fani zaśpiewali wraz z liderem Soulfly radosne „Ole, ole Soulfly!” i Max zniknął ze sceny. Występ zwieńczony został słynnym riffem z „The Trooper” Iron Maiden, po czym grupa zakończyła koncert.
Moje drugie spotkanie z Cavalerą i spółką zaliczam do udanych. Takich gwiazd i takich koncertów jak ten nigdy za mało! Oby wszystko szło w takim kierunku jak teraz, a wszystko wskazuje na to,że Trójmiasto stanie się regularnym przystankiem kapel pokroju Amon Amarth, Soulfly czy Morbid Angel.