RELACJE

Relacja: The Dillinger Escape Plan w Polsce – Kraków, 12.10.2013

dillinger escape plan
Koncert zespołu Faun

Mieli zagrać w Polsce w czerwcu na II edycji MetalFest. Na kilka dni przed festiwalem gitarzysta formacji, Ben Weinman, złamał jednak rękę i Amerykanie byli zmuszeni odwołać swoje występy na letnich festiwalach. Na szczęście tuż po powrocie Weinmana do formy, muzycy The Dillinger Escape Plan ogłosili, że zjawią się w Polsce. Na dwóch koncertach! Miałem przyjemność uczestniczyć w jedynym z nich. W krakowskim klubie „Kwadrat”.

Dotarłem do klubu gdy obydwa supporty (Contrastic oraz Maybeshewill) skończyły swoje występy. Słyszałem jednak, że zaprezentowały się bardzo dobrze. Szczególnie instrumentalny Maybeshewill zrobił na zebranej w klubie „Kwadrat” publiczności duże wrażenie.

Tuż po dwudziestej pierwszej zgasły światła, a ustawione po obu stronach sceny monitory rozpoczęły projekcję przygotowanych specjalnie na trasę wizualizacji. Towarzyszyły one muzyce The Dillinger Escape do końca koncertu. Psychodeliczne obrazy (pochodzące między innymi z filmu „Johnny poszedł na wojnę”) doskonale współgrały z mocno pokręconymi dźwiękami muzyki The Dillinger Escape Plan i robiły naprawdę piorunujące wrażenie.

Greg Puciato i spółka zaprezentowali się w „Krakowie” bardzo dobrze. I choć słychać było, iż trudy trasy odbijają się na wokalnej dyspozycji pana P. (szczególnie w „czystych” partiach) – doskonała forma instrumentalistów zakryła wszelkie braki. Gitarzyści szaleli na scenie, skacząc, wijąc się i… chodząc po rękach publiczności. Wciąż przy tym grając. Setlistę zdominowały, rzecz jasna, kompozycje z ostatniego krążka The Dillinger Escape Plan, zatytułowanego „One Of Us Is The Killer”. Zabrzmiały między innymi „Prancer”, „Crossburner” i utwór tytułowy. Zespół nie zapomniał również o starszych krążkach, prezentując na żywo takie numery, jak „Sugar Coated Sour”, „Farewell, Mona Lisa”, „Fix Your Face”, „43% Burnt” oraz cover zespołu Aphex Twin, zatytułowany „Come To Daddy”.

Dziewiętnaście utworów w nieco mniej niż półtorej godziny to naprawdę bardzo dobry wynik. A biorąc pod uwagę techniczne połamańce, jakie przyszło wykonać The Dillinger Escape Plan – wynik wręcz doskonały. I choć muzyka TDEP nie jest łatwa w odbiorze – fani zespołu kręcili pod sceną młynki od początku do końca koncertu. Czapki z głów. Przed nimi, jak i przed muzykami Dilllingera, którzy wydawali się nie tracić sił.

Może zabrzmię kontrowersyjnie, ale cieszę się, że The Dillinger Escape Plannie zagrał na MetalFest. Moim skromnym zdaniem ich show straciłby bardzo dużo na konwencji open-air, a zdecydowanie lepiej było chłonąć chore melodie serwowane przez TDEP wraz z ich równie tajemniczymi projekcjami w „zaciszu” krakowskiego klubu, bez przypadkowych odbiorców.

Nie podobała mi się w trakcie koncertu Dillingera tylko jedna rzecz. Słaby kontakt Puciato i reszty zespołu z publicznością. Ale czymże jest jedno uchybienie wobec morza doskonałości, które wylewało się ze sceny Kwadratu na krakowskich fanów zespołu.

Kraków, 27.10.2013

tekst: Tomasz Kulig

Podobne artykuły

Misþyrming i Darvaza w Warszawie. Relacja z koncertu (29.11.23)

Piotr Żuchowski

Relacja: Gaahls Wyrd, Tribulation, UADA i Idle Hands – Klub Proxima, Warszawa, 06.03.2019

Dominika Kudła

Ogień w kotle czarownic – relacja z koncertu Rammstein, Chorzów 24 lipca

Mateusz Lip

Zostaw komentarz