SPECJALNE

„Écailles de Lune” Alcest. Kultowy album skończył w tym roku 10 lat

Alcest Ecailles de Lune

Duet funkcjonujący pod nazwą Alcest to chyba jeden z najbardziej rozpoznawalnych francuskich projektów. Założony ponad dwie dekady temu zespół największy rozgłos zyskał dzięki podjęciu współpracy z wytwórnią Nuclear Blast, której owocem jest wydany w 2019 roku album „Spiritual Instinct”. Dzieło uważane jest za wybitne, stanowiące przełom w świecie klimatycznego grania.

Oprócz ostatniego wydawnictwa, Alcest ma na swoim koncie jeszcze jedno, które uważam za jeden z najważniejszych albumów XXI wieku. Kultowy „Écailles de Lune”, bo o nim mowa, skończył w tym roku 10 lat. Z tej okazji francuski Alcest we współpracy z Prophecy Productions przygotował wyjątkową reedycję tego niezwykłego dzieła, a ja napisałam dla Was specjalny artykuł, z którego dowiecie się nie tylko jaki był motyw przewodni krążka oraz co przedstawia okładka. Czytajcie do końca.

Black metal i dziecięce marzenia, czyli początki francuskiego projektu

W 1999 roku, 13-letni Stéphane Paut postanowił założyć jednoosobowy zespół, który nazwał Alcest. Zafascynowany światem skandynawskiego black metalu i własnymi fantastycznymi snami, Paut postanowił połączyć te dwa uniwersa i zaczyna komponować. W 2000 roku do chłopaka dołączają dwaj koledzy: Aegnor i Argoth, z którymi Neige nagrywa pierwsze demo pod szyldem Alcest. Wydana w 2001 „Tristesse Hivernale” była pierwszą i zarazem ostatnią płytą nagraną w tym składzie.

W tym samym czasie, 15-letni Stéphane zaczyna współpracę z black metalowym Peste Noire, jednocześnie pozostawiając Alcest jako jednoosobowy i bardzo osobisty koncept. Dopiero cztery lata później, w 2005 roku, Neige wydaje swoją pierwszą EP-kę zatytułowaną, „Le Secret”. Mini-album zachwycił recenzentów swoim nostalgicznym podejściem do black metalu, tym samym zbierając masę pozytywnych opinii.

Mimo dalszej współpracy z Peste Noire i innymi black metalowymi kapelami (m.in. Glaciation, Mortifera czy Lantlôs), Neige pragnął zrealizować swoją wizję Alcest i za pomocą muzyki pokazać świat swych dziecięcych marzeń.

Dokładnie 3 sierpnia 2007 roku, premierę ma debiutancki album Alcest pt. „Souvenirs d’un autre monde”. Wydawnictwo ukazało się nakładem wytwórni Prophecy Productions i z pewnością jego shoegazeowe brzmienie było sporym zaskoczeniem dla osób znających dotychczasową twórczość Pauta. Ciepły, słoneczny, baśniowy, nostalgiczny i ocierający się o tandetę, tak można by określić zawartość debiutanckiego krążka Alcest, który nijak miał się do black metalowej zawieruchy. Pewnie wielu zadało sobie wówczas pytanie czy każdy kolejny album jednoosobowego projektu będzie brzmiał w ten sposób i czy Neige’a całkowicie pochłonął świat beztroskich fantazji?

„Écailles de Lune”. Słodko-gorzka baśń ze smutnym końcem

Dnia 26 marca 2010 roku światło dzienne ujrzał drugi album studyjny projektu Alcest. Krążek o pięknym tytule „Écailles de Lune” wydała ta sama wytwórnia, która odpowiadała za debiut zespołu. To właśnie na tym albumie po raz pierwszy możemy usłyszeć perkusistę Jeana „Winterhaltera” Deflandre, który razem z Neige w 2009 roku ostatecznie zakończył współpracę z Peste Noire.

Wracając do samego albumu i zawartej we wstępie tezy jakoby drugi krążek Alcest był jednym z najważniejszych albumów, które powstały w XXI wieku, należy napisać jakie elementy sprawiają, że jest on tak unikatowym dziełem. Moje pierwsze skojarzenia z tym albumem to piękno i cierpienie. Już patrząc na samą okładkę można przypuszczać, że będziemy mieć do czynienia z czymś bardzo magicznym, onirycznym i niezbyt radosnym.

Pierwsze dźwięki otwierającego album „Écailles de Lune part I.” stanowią kontynuację baśniowej opowieści przedstawionej na „Souvenirs d’un autre monde”. Niby nic nowego, jednak prawdziwe zaskoczenie przychodzi w drugiej części tytułowego utworu. Miękkie shoegazowe nuty płynnie przechodzą w siarczyste riffy podbite blastami, a delikatny głos Pauta przeradza się we wściekły krzyk. Cały beztroski klimat pęka jak mydlana bańka sprawiając wrażenie jakby świat dziecięcych marzeń Neige’a legł w gruzach. Ten zabieg naprawdę robi piorunujące wrażenie.

Kalejdoskop wrażeń dla wrażliwych

Jeżeli myślicie, że w części drugiej „Écailles de Lune” francuzi pokazali wszystko co mają do zaoferowania swoim słuchaczom, to jesteście w dużym błędzie. Prawdziwym Opus Magnum albumu jest utwór pt. „Percées de lumière”. Mimo, że w mojej duszy gra black metal, a moje serce leży głęboko w podziemiu, przyznam, że ten kawałek to jedna z najlepszych kompozycji jakie w życiu słyszałam. Mimo że ma już swoje lata jak dla mnie jest jednym z tych utworów które nie zestarzeją się nigdy i zawsze będą aktualne.

Mimo nieskomplikowanego, post rockowego riffu, wokal Neiga jest niesamowicie autentyczny, co robi ogromne wrażenie. Po prostu czuć wszystkie emocje towarzyszące wokaliście. Wewnętrzny żal, złość i bezsilność wobec bolesnych sytuacji, które napotykamy jako dorośli ludzie, odgrywa kluczową rolę w tym albumie. „Percées de lumière” jest momentem kulminacyjnym, po którym następuje wyciszenie w postaci łagodnego „Solar Song” i ambientowego „Abysses”.

„Sur l’océan couleur de fer” jako poetyckie zakończenie opowieści

Trzeba przyznać, że głównodowodzący Alcest jest niezwykle konsekwentny w realizacji swojej wizji i emocjonalnym przekazie. Mimo że Neige jest autorem niemalże wszystkich liryk znajdujących się na krążku, to na zakończenie „Écailles de Lune” postanowił sięgnąć do francuskiej poezji. „Sur l’océan couleur de fer” jest muzyczną interpretacją krótkiego wiersza francuskiego poety Paula-Jeana Touleta, żyjącego na przełomie XIX i XX wieku.

Trzeba przyznać, że melancholijna melodia, delikatny wokal Pauta i przygnębiający tekst sprawiają, że utwór wieńczący „Écailles de Lune” stanowi jego wyśmienite podsumowanie.

Nad oceanem w kolorze żelaza
Płakał ogromny chór
Jego długie, obłąkane krzyki
Zdają się docierać do piekła.
I przejdź przez śmierć i ciszę
Wznoszącą się jak czarny mur.
Czasem w oddali widać
Rozedrgany płomień

(„Sur l’océan couleur de fer”, Jean Paul Toulet)

Kilka słów o okładce

Grafika zdobiąca drugi krążek francuskiego duetu również zasługuje na chwilę uwagi. Obraz autorstwa Fursy Teyssier został uznany przez krytyków za jedną z najciekawszych okładek minionej dekady, która w sposób dosłowny oddaje charakter drugiego longplaya Alcest. Warto wspomnieć, że Teyssier jest odpowiedzialny między innymi za stworzenie logo m.in. Agalloch, a jego nazwisko jest dość znane w środowisku klimatycznego black metalu. Artysta w sposób dosłowny postanowił przelać na płótno wizję, która zainspirowała Neige’a do stworzenia tego materiału, a brzmiała ona następująco:

Jest to opowieść o mężczyźnie, który całe dnie spędza siedząc na plaży i wpatrując się w fale oceanu, myśląc nad swoim życiem, nad tym, że nie znajduje on w nim już nic interesującego, nic co dałoby mu radość. Zakochuje się w nocy, będąc zauroczonym głosem przybijających fal, duchów morza, aż w końcu wchodzi do wody i płynie, otoczony morskimi duchami stróżami, by na samym końcu spocząć do snu, z którego już się nie obudzi i nie wróci do naszego świata.

Stéphane Paut

Nie da się ukryć, że autorowi artworku udało się oddać zarówno klimat krążka jak i świetnie zobrazować koncepcję wokalisty. Na koniec dodam, że Fursy Teyssier, jest nie tylko twórcą okładki „Écailles de Lune”, ale w całości skomponował i nagrał znajdujący się na płycie instrumentalny „Abysses”.

Alcest i Prophecy Productions świętują 10. urodziny „Écailles de Lune”

Jak widzicie, drugie wydawnictwo formacji Alcest jest dziełem niezwykłym i wyjątkowym. Z okazji mijającego dziesięciolecia „Écailles de Lune” francuski duet wraz z macierzystym Prophecy Productions, postanowili uhonorować jubileusz tego unikatowego wydawnictwa, wydając reedycję albumu. Jedną z wersji jest ściśle limitowany do 100 sztuk zestaw „Sand Edition”, który oprócz przedmiotów kolekcjonerskich zawiera krystalicznie czysty, ręcznie wykonany winyl, w którym zatopione zostały drobiny piasku pochodzącego z plaży odwiedzanej przez Neige’a w trakcie komponowania materiału.

Równie pięknym wydaniem jest „Ocean Edition”, którego sercem jest utrzymana w morskiej tonacji, czarna płyta winylowa. Obydwa wydania zawierają książkę CD w twardej oprawie, która jest również dostępna osobno i zawiera przedmowę napisaną przez lidera Alcest, jego notatki, grafiki oraz wiele innych, ciekawych elementów. Poza wersjami kolekcjonerskimi, „Écailles de Lune” dostępny będzie w wersji winylowej w różnych wariantach kolorystycznych. Reedycja kultowego krążka trafi do sprzedaży już 18 grudnia 2020 roku.

Kim jest tajemniczy Alcest i co wspólnego ma z black metalem?

Pewnie wielu z Was zastanawiało się, skąd tak właściwie wzięła się nazwa „Alcest” i jaka jest jej geneza. Założę się, że niejednemu, w tym mnie samej, nazwa ta nieznośnie kojarzy się z jednym z bohaterów opowieści o przygodach niesfornego Mikołajka, autorstwa duetu Goscinny – Sempé. Jak się okazuje, nazwa zespołu nie ma nic wspólnego z tłuściutkim chłopcem, którego palce zazwyczaj były ubrudzone masłem. Podobno imieniem Alcest, Neige nazwał najgłośniejszy dźwięk, który słyszał w swoich snach. A jak wiadomo, miały one ogromny wpływ na jego twórczość.

Na sam koniec spróbuję odpowiedzieć na pytanie, czy black metal to właściwa szufladka dla Alcest. Napiszę krótko: nie. Oczywiście, w twórczości Neige’a słychać bardzo silny wpływ black metalu, zwłaszcza na ostatnim krążku pt. „Spiritual Instinct”, jednak dalej nie można tego określić ani jako post black, ani atmo. Sam Paut w jednym z wywiadów komentuje sprawę następująco:

Możliwe, że do black metalowej szufladki wsadził nas ktoś, kto po prostu na black metalu się nie znał? Black Metal to nie tylko muzyka, to również cała otoczka związania z okultyzmem i mizantropijną aurą. Oczywiście bardzo lubię Black Metal i wychowałem się na nim, ale muzyka Alcest jest w przeciwieństwie do black metalowej bardzo delikatna, krucha, marzycielska a czasem bardzo pozytywna.

Stéphane Paut

Trudno nie zauważyć, że muzyka Alcest jest po prostu wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Album „Écailles de Lune” jest namacalnym dowodem na to, że można łączyć ze sobą różne skrajności. Beztroskie marzenia i bolesne doświadczenia, cierpienie i przyjemność czy brutalność i wrażliwość dają naprawdę niesamowity rezultat, w postaci melancholijnie pięknej muzyki, która sprawia, że „Écailles de Lune” jest tak unikatowym dziełem.

Źródła: Metal Archives, Alcest na Faceboouk, Heavy Artworks, Prophecy Productions

Podobne artykuły

20. rocznica śmierci Chucka Schuldinera, lidera grupy Death

Tomasz Koza

Wyrzucić z siebie cały gniew – 25. rocznica debiutu Korna

Szymon

Niesamowity koncert Pink Floyd w Wenecji (1989) i jego mroczna strona

Tomasz Koza

1 komentarz

LUCYPER 6 stycznia 2021 at 14:49

Zajebisty tekst.Szacunek.xd

Odpowiedz

Zostaw komentarz