SPECJALNE

Komentarz do „Screaming Suicide” Metalliki. Czterej jeźdźcy przeciwko Apokalipsie

Metallica 2023
Koncert zespołu Faun

Oglądanie występów Metalliki z Seattle z 89. czy San Diego z 92. roku w duszy każdego fana cięższych brzmień wywołuje chęć cofnięcia się w czasie i uczestnictwa w tych koncertach. Ze sceny płyną ostre metalowe riffy grane przez czterech młodych i wkurzonych muzyków, pod sceną szaleństwo nieprzebranych tłumów fanów i – często nie do końca ubranych – fanek. No i ta legendarna biała TAMA Larsa, który potrafił zagrać prawie dziesięciominutowe solo na perkusji. Czterej jeźdźcy byli wtedy w szczycie swojej formy, a po wydaniu „Czarnego Albumu” osiągnęli status globalnej marki muzycznej.

CZYTAJ:

Trzydzieści lat później Metallica to już nie zespół 30, a 60-latków. Chociaż Lars nie zagra perkusyjnego solo w tempie 160 bpm i z użyciem podwójnej stopy (chociaż proshot do utworu „Lux Æterna” udowadnia, że nadal może to zrobić), a James Hetfield numery z „Kill’em All” zaśpiewa jedynie, gdy obniżą strój gitar, to jest to wciąż kolektyw czterech muzyków, którzy chcą podzielić się ze światem swoją wrażliwością i ekspresją. Metallica anno domini 2023 to wciąż marka, która wyrosła na tym, co dała muzyce metalowej w postaci „Black Albumu” czy „Master of Puppets”.

Metallica utworem „Screaming Suicide” chce coś zaanonsować światu

Ten nieco przydługi i pełen oczywistości wstęp napisałem, aby zwrócić uwagę na jedną ważną kwestię. Metallica wydając przed kilkoma dniami singiel „Screaming Suicide” podjęła próbę pozytywnego wykorzystania swojej pozycji.

„Screaming Suicide” mówi o tabu wokół tematu samobójstwa. Chcemy mówić o mroku, który drzemie w każdym z nas. To niedorzeczne, że często myślimy, że powinniśmy zaprzeczać takim myślom. Wierzę, że każdy z nas w jakimś momencie życia je miał, a żeby stawić im czoła, trzeba powiedzieć o tym, co niewypowiedziane. To ludzka rzecz, powinniśmy o tym rozmawiać.

James Hetfield

Przekaz płynący z tych słów jest prosty i klarowny – hej, tu Metallica, chcemy zwrócić uwagę na ważny, a także globalny problem. W 2021 roku w Stanach Zjednoczonych życie odebrało sobie ponad 47,6 tys. osób, w Polsce w tym samym roku – ponad 5201 (w ten sposób zginęło o 2 razy więcej osób niż w wypadkach drogowych). Jeszcze bardziej wstrząsające są dane regionalne z ostatniego okresu – w samym województwie śląskim w od początku roku (stan na 22.01) samobójstwo popełniły już 63 osoby. To prawie o 30 więcej niż w całym styczniu 2022.

Metallica udziela się społecznie

Metallica pyta wprost: dlaczego mielibyśmy o tym nie mówić? Przecież samobójstwo to także tragedia osób bliskich zmarłego. To traumy, cierpienia, konflikty, depresje, słowem koniec świata nie tylko dla samobójcy, ale też osób, które go znały. Czterej jeźdźcy wydając „Screaming Suicide” podejmują walkę z tą apokalipsą. Wykorzystują swoją markę, aby pomóc wielu cierpiącym.

To wpisuje się też w szerszy zakres działalności Hetfielda i spółki w ostatnich latach. W 2017 roku powołali przecież do życia All Withing My Hands Foundation, której zadaniem jest walka z głodem oraz wspieranie uczniów wybranych szkół, by po zakończeniu edukacji znaleźli lepsze zatrudnienie. Warto też dodać, że część z zysku z każdego ich koncertu trafia do lokalnych banków żywności.

To świetny przykład wykorzystania swojej rozpoznawalności i statusu do czynienia dobra. Pomagania ludziom. I w tym też właśnie tkwi siła „Screaming Suicide”. Muzycznie, co oczywiste, nie jest to utwór, który wnosi coś nowego do twórczości Metalliki. To po prostu solidne rockowo-metalowe granie i podejrzewam, że na albumie „72 Seasons” znajdą się dużo lepsze i bardziej chwytliwe kompozycje. Wydanie go jako singla miało przede wszystkim zwrócić uwagę na przekaz i to – sądząc choćby po niniejszym tekście – udało się.

Metallica przekazała 130.000 € ofiarom powodzi w Niemczech

Na koniec mała konkluzja

Na ostatnim dotychczas wydanym albumie – „Hardwired…To Self-Destruct” z 2016 roku – moim absolutnym faworytem jest „Spit out the bone”. To czysta, pełna agresji, ale też melodyjności porcja ostrego thrashu ze zmianami tempa, zabójczymi riffami i świetnym brzmieniem.

Z utworem tym mam jednak jeden spory problem: jego wersja studyjna bardzo mocno kontrastuje z tym, jak Metallica wykonuje go na żywo. James nie jest w stanie sam zaśpiewać zwrotek – co drugi wers „wymienia się” z Robem Trujillo, któremu niestety bardzo daleko w umiejętnościach wokalnych do choćby Jasona Newsteda – a Lars nie nadąża już z partiami wymagającymi podwójnej stopy. Całość przez to mocno kuleje i wyraźnie słychać, że pierwotne nagranie było mocno podciągane w studio. To wyszło świetnie, ale niestety kosztem autentyczności i szczerości.

Tymczasem zupełnie odwrotnie jest w przypadku zarówno „Lux Æterna” jak i „Screaming Suicide „. Wystarczy porównać studyjną wersję pierwszego singla z jego premierowym wykonaniem na żywo, by stwierdzić, że jedno nie odbiega od drugiego. Może nie ma w obu utworach szaleńczego tempa i podwójnej stopy, ale wciąż słychać odpowiedni ciężar godny nestorów gatunku- bo chyba tak powinniśmy już nazywać 60-letnich Panów z Bay Area.

I nie zdziwię się, wręcz chciałbym, aby właśnie tak wyglądał cały nadchodzący album. A Wy? Jakie macie oczekiwania wobec „72 Seasons”? Podzielcie się opiniami w komentarzach.

Fot. Materiały prasowe LIve Nation Polska

 

Podobne artykuły

Początek piekielnej rewolucji – 35. rocznica wydania „Show No Mercy” Slayera

Szymon

Metalowe i rockowe kolędy idealne na święta ?

Martyna Kościelnik

Rockowe i metalowe CD/DVD do 25 zł w sklepie Gandalf

Bartłomiej Pasiak

1 komentarz

XXXX 24 stycznia 2023 at 22:48

Nowa Metallica do mnie nie przemawia nie poradzę za mało o początku do Czarnego albumu super póżniej eh to nie to

Odpowiedz

Zostaw komentarz