RECENZJE

Recenzja: In Flames – „Clayman” Re-Recorded 2020, czyli na co to komu?

In Flames recenzja płyty Clayman 2020
Koncert zespołu Faun

W tym roku świętujemy piękną rocznicę. 20 lat temu została wydana słynna płyta szwedzkiej grupy In Flames pt. „Clayman”. Album zapisał się w historii muzyki metalowej jako jedno z najlepszych wydawnictw melodic death metalowych. Uwielbiam ten album i uważam go za najlepszą część dyskografii Szwedów.

Ta wyjątkowa rocznica jest dobrą okazją do świętowania z tej okazji. Fani na pewno ucieszyliby się ze wznowienia płyty, wydania wersji deluxe, rocznicowej trasy czy choćby specjalnego koncertu z tej okazji. Jednak In Flames poszło trochę w innym kierunku i postanowiło na nowo nagrać kilka utworów z tego klasycznego dzieła.

„I, The Mask” In Flames – muzycy nie są w formie

W zeszłym roku zespół wydał swój najnowszy album, który wciąż uważam za jedno z najgorszych wydawnictw 2019 roku. Płyta „I, The Mask” w pewien sposób skompromitowała twórców „Claymana” czy „Colony”. Znalazło się tam kilka ciekawych utworów, a nawet takie, do których wracam. Mam tu na myśli „I Am Above” i „(This Is Our) House”. Jednak i tak odczucia na temat „I, The Mask” mam w dużej mierze negatywne. Zespół nie jest obecnie w formie i według mnie branie na warsztat klasycznego albumu nie było świetnym pomysłem. Jednak zrobili to i niestety stwierdzam, że wcale nie wyszło im to na dobre.

„Only for the Weak” – najbardziej znana kompozycja grupy kompletnie zniszczona

Gdy słucham oryginalnej wersji tego kapitalnego utworu, to czuję przypływ energii i szczerze marzę o tym, aby kiedyś w tłumie skakać przy akompaniamencie zespołu. Jest to jeden z moich ulubionych ich kawałków i niestety muzykom In Flames zachciało się go nagrać ponownie. I moje uszy prawie krwawią, gdy słucham nowej wersji. Wokal Andersa Fridéna w 2000 roku brzmiał niesamowicie, a obecnie brzmi po prostu kiepsko.

Jak śpiewał kiedyś zespół Perfect: „Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym”. Dlatego po prostu nie powinien ruszać „Only for the weak”. Niestety po prostu zniszczyli ten wspaniały kawałek i nie chodzi tylko o wokal. Produkcja też zawiodła, bo brzmienie gitar jest podobne, ale jednak trochę uboższe niż oryginalne.

„Pinball Map” – tu już było trochę lepiej

Bardziej niż „Only for the weak” nie został skrzywdzony żaden z utworów. Jednak każda z nowych wersji ma spore niedoskonałości. Dla przykładu można podać „Pinball Map”, które spotkało się ze sporą dezaprobatą ze strony fanów. W moim uznaniu nie było już tragedii jak przy wcześniej opisywanym kawałku. Oryginalnej wersji „Pinball Map” słucha się po 20 latach wciąż świetnie. Jednak nowa wersja znowu ma spory problem z brzmieniem gitar i popowym zacięciem Andersa. Kiepsko zwłaszcza brzmi refren, który na spokojnie mógłby być puszczany w komercyjnym radiu. Teraz możemy sobie zadać kilka pytań. Co się stało z In Flames? Dlaczego te płomienie zgasły?

Na płycie pojawiła się również nowa wersja „Clayman” od In Flames

Podczas słuchania nowej wersji, możemy usłyszeć, że Anders wręcz męczy się podczas wykonywania tytułowanego numeru z płyty „Clayman”. On nie growluje, ani nie śpiewa. On wręcz skrzeczy. Brzmi to bardzo nieprzyjemnie i jest prawie z tego powodu asłuchalne. A wstęp do utworu przypomina wręcz dokonania Thomasa Andersa niżli In Flames.

Refren to już kompletna wielka parodia wspaniałego dorobku zespołu. Zastanawiam się nad jakimiś plusami nowej wersji. Na siłę mogę powiedzieć, że perkusja brzmi całkiem przyjemnie. Jednak jest to już doszukiwanie się na siłę jakichkolwiek zalet.

„Bullet Ride” – tutaj sytuacja wyglądała najlepiej

Niestety wcale to nie znaczy, że nowa wersja zasługuje na wielkie słowa uznania. „Bullet Ride” z albumu „Clayman” z 2000 roku była klimatyczna, ale jednocześnie agresywna. Jednak piosenka nagrana na nowo straciła swój urok, ale nie mogę powiedzieć, że nie da się jej słuchać. Jest o wiele delikatniej, ale i tak ciekawie to brzmi jako alternatywna wersja tego utworu. Tak czy siak, lepiej by było, gdyby takie coś nigdy nie powstało. Niestety musimy żyć z myślą, że muzycy In Flames nagrali „Claymana” na nowo i znajduje się tam właśnie „Bullet Ride”, które nie brzmi najgorzej, ale i tak jest obraźliwe wobec oryginalnej wersji.

Co jest największą zaletą „Clayman 20th Anniversary Edition”?

Osobiście bardzo się cieszę, że muzykom In Flames nie chciało się na nowo nagrywać wszystkich utworów ze słynnej płyty z 2000 roku. I to jest zdecydowanie największą zaletą tegorocznego wydawnictwa. Dodam również, że na płycie możemy również usłyszeć „Themes and Variations in D-Minor”, które jest zagrane na instrumentach smyczkowych i nawiązuje do „Claymana”. Brzmi to nawet ciekawie, ale na co to komu? Takie coś po prostu nic nowego nie wprowadza do albumu. Mam wrażenie, że jest to najgorsze świętowanie rocznicy muzycznej w historii.

In Flames Clayman 20th Anniversary Edition 2020
In Flames – Clayman 20th Anniversary Edition (2020)

Tracklista In Flames – „Clayman” (2020):

01. Themes and Variations in D-Miror
02. Only for The Weak
03. Bullet Ride
04. Pinball Map
05. Clayman

Podobne artykuły

Recenzja: Frontside – Teoria Konspiracji

Tomasz Koza

Recenzja: Crionics – N.O.I.R.

Tomasz Koza

Yyy… co? – recenzja Psychotropic Transcendental „…lun yolina un yolina thu Dar-davogh…”

Paweł Kurczonek

Zostaw komentarz