Gdy odpaliłem debiutancką EP-kę rzeszowskiego SARS, w pierwszym odruchu pomyślałem sobie, że szpetne to, jak noc na katowickim dworcu przed remontem i czuję się, jakby ktoś na tym dworcu tłukł mnie po łbie gazrurką. Mimo to, a może właśnie z tego powodu, materiał z „thRough Reality” łyknąłem za pierwszym podejściem. Dziękuję za uwagę, koniec recenzji, 8/10, można się rozejść.
Jako, że trochę to słabe zamknąć tekst w dwóch, niezbyt obszernych zdaniach, postaram się przybliżyć nieco bardziej debiutancki mini-album grupy SARS.
Na początek odrobina faktografii o zespole SARS
Wpisując skrót SARS w wyszukiwarce otrzymamy kilka wyników. Tym mniej oczywistym będzie strona poświęcona serbskiej grupie rockowej Sveže Amputirana Ruka Satrijanija (pol. Świeżo Odcięta Ręka Satrianiego).
– To nie jest wynik, którego szukacie – pewna postać z pewnego filmu science-fiction uczyniła przed Wami charakterystyczny gest dłonią.
Poszukiwany SARS to severe acute respiratory syndrome (pol. ciężki ostry zespół oddechowy), czyli wirusowa choroba wywołana przez koronawirusa SARS-CoV-1. Początkowe objawy przypominają grypę. U osoby zarażonej wirusem może wystąpić gorączka, bóle mięśniowe, osłabienie, zaburzenia żołądkowo-jelitowe, kaszel bądź ból gardła. W dalszym stadium dochodzi do duszności. Około 10-20% przypadków wymaga podłączenia chorego do respiratora.
I właśnie nazwę rzeczonego wirusa przyjęła pewna rzeszowska grupa, która w lutym 2021 roku wypuściła swój debiutancki materiał. Pierwsze informacje na temat „thRough Reality” pojawiły się jeszcze w 2019 roku. Jednak właśnie tytułowa trudna rzeczywistość sprawiła, że premiera materiału została przesunięta o ponad rok.

Skład:
- Marcin „Cinek” Jasiewicz – gitara
- Maciej Surowiec – perkusja
- Darek Matz – bas
- Marcin Dyvan – wokal
Moją uwagę przykuła okładka „thRough Reality”
Gdy spojrzeć na upiorną twarz ziejącą pustymi oczodołami i straszącą sterczącymi krzywo zębami, w pierwszym odruchu można pomyśleć „ehhh, kolejny kościotrup, mogli się bardziej wysilić”. Ale wystarczy przyjrzeć się grafice odrobinę dłużej, by dostrzec bogactwo szczegółów, z jakich utkany został koszmarny wizerunek. Może to jakieś szmaty, może spalone resztki tkanek tworzących niegdyś twarz sportretowanego nieszczęśnika, a może coś zupełnie innego.
Nad całością obrazu górują dłonie ułożone w trójkąt budzący jednoznaczne skojarzenie z Okiem Opatrzności. To symbol oka otoczonego przez promienie światła, zwykle zamkniętego w trójkącie. W tradycji chrześcijańskiej postrzegany jest, jako artystyczne przedstawienie Trójcy Świętej. Według niektórych interpretacji, piktogram przedstawia oko Boga pilnującego ludzi.
Na okładce „thRough Reality” ułożony z dłoni trójkąt świeci pustką. Może to nadinterpretacja z mojej strony, a może celowy zabieg ze strony Mirosława Iskry – autora grafiki. Tak czy inaczej – kupuję pomysł i tym chętniej sprawdzam, co kryje się za upiorną postacią.
O czym opowiada SARS na „thRough Reality”?
Na omawiany mini-album trafiło pięć kawałków, trwających łącznie nieco ponad kwadrans. „thRough Reality” rozpoczyna się posępnymi dźwiękami krótkiego wstępu, jakim opatrzony został „Delighted Frost”, by po krótkiej chwili błyskawicznie strzelić słuchacza w gębę bezkompromisowym atakiem. Wybaczcie niezbyt wyszukane określenie, ale uważam, że najtrafniej oddaje ono odczucia, jakie towarzyszą słuchaczowi podczas przeprawy przed trudną rzeczywistość ukazaną przez SARS.
A ta rzeczywistość jest bardzo przyziemna. Nie są to „urocze” opowieści o gwałceniu zwłok kosą, rodem z kawałków Cannibal Corpse. Historie opowiedziane przez zespół dotyczą naszej nieciekawej (wiem, eufemizm, ale niech będzie) codzienności, a muzyka wręcz kipi wściekłością na to, co jeden człowiek potrafi zgotować drugiemu.
No właśnie, muzyka.
Jakie dźwięki możemy znaleźć na EP-ce „thRough Reality”?
Tak, jak napisałem we wstępie – szpetne, jak noc na zapyziałym dworcu. Muzyka prezentowana przez zespół pozbawiona jest jakichkolwiek „ulepszaczy” w postaci klawiszy, sampli, chórków i innych (w tym przypadku zbędnych) dodatków, mających na celu rozbudowanie utworów. Mimo tego, zespołowi udało się zawrzeć w swojej muzyce emocje stanowiące jej ważny fundament – złość, gniew, bunt, wściekłość, szaleństwo.
Ostatni ze stanów emocjonalnych najlepiej słychać w „Headvision”. Gdyby ten kawałek był osobą, to pasowałoby do niego określenie „niezrównoważony”. Opętańcze wokalizy (nie będącego już członkiem SARS) Jarosława Ropy z powodzeniem można by włożyć w gardło torturowanego skazańca przebywającego w więzieniu o zaostrzonym rygorze, lub przynajmniej w zakładzie psychiatrycznym dla osób łamiących prawo.
Czy muzyka grana przez SARS ma jakąś nazwę?
Chcąc przypiąć muzyce SARS jakąś etykietkę, w pierwszej kolejności celowałbym w przedrostki „death”, „grind”, “gore”, “brutal”. Momentami pasowałby również “industrial”, ale to już bardziej odległe skojarzenie. Trudno w jednoznaczny sposób dookreślić styl, jaki reprezentuje SARS na „thRough Reality”, co w moim odczuciu jest bezdyskusyjnie zaletą płyty.
Zwracam również uwagę na zróżnicowanie materiału. Choć (jak pisałem wcześniej) EP-ka trwa zaledwie kwadrans, grupie udało się zawrzeć w niej mnóstwo interesujących pomysłów. „Thought Flood”, utrzymany w średnim, „walcowatym” tempie, został okraszony wysokimi dźwiękami gitarowych „cięć”, podobny zabieg zastosowano w „Delighted Frost”, przy którym głowa sama zaczyna bujać się do rytmu.
„thRough Reality” to zaskakująco chwytliwy album
Gdy pierwszy raz przesłuchałem materiał, nie spodziewałem się, że właśnie tego przymiotnika użyję do opisania go. Na polu chwytliwości wyróżnia się bujający, szybki „Bastard Nation” i okraszony rwanym, niemal metalcore’owym riffem „77”.
Po stronie plusów krążka zapisuję również sposób podania materiału. Całość brzmi bardzo nowocześnie, a jednocześnie zaskakująco organicznie i naturalnie. Brzmienie nie jest „przeprodukowane” i pomimo jego klarowności, udało się zachować odpowiednią dozę brudu i smrodek stęchlizny.
Jakie braki ma „thRough Reality”?
Ciut wyżej użyłem określenia „plusów krążka”. Sformułowanie jest nieco mylące, ponieważ główną wadą EP-ki jest fakt, że… nie jest krążkiem. W momencie publikacji niniejszej recenzji materiał nie jest dostępny na nośniku fizycznym, można go wysłuchać wyłącznie w Internecie. Szkoda. O ile rozumiem, że obecnie serwisy streamingowe święcą triumfy i mnóstwo osób słucha muzyki wyłącznie z Sieci, o tyle ja, osoba „starej daty” i kolekcjoner, nie przestanę cenić wydań na kompaktach, winylach, czy kasetach magnetofonowych, które zaczęły wracać ostatnio do łask. Tak więc brak możliwości wzięcia płyty do ręki, przejrzenia wkładki, wczytania się w teksty, odbieram, jako ogromną wadę „thRough Reality”.
Na szczęście ten mankament można bez większych problemów wyeliminować, na co zdecydowanie będę czekał.
„thRough Reality” przytuliłem bez wahania
Tak właściwie nie mam się do czego przyczepić słuchając „thRough Reality”. Podoba mi się wieloznaczny tytuł, z zainteresowaniem przyglądałem się okładce, brzmienie materiału mogę tylko chwalić.
SARS stawia swoje pierwsze kroki w zaiste nieciekawej rzeczywistości. Brak koncertów, brak imprez, nie ma nawet jak wyjść do ludzi i się pokazać. Mam nadzieję, że zespół przetrwa obecną sytuację i dostanie możliwość, by zaistnieć w świadomości fanów ekstremalnych brzmień. Życzę również grupie, żeby materiał trafił na nośniki fizyczne. Chętnie dołączyłbym krążek do swojej kolekcji.

Lista utworów:
01. Delighted Frost
02. 77
03. Bastard Nation
04. Headvision
05. Thought Flood
Materiał sponsorowany