RELACJE

Passage to Mystic Festival. Relacja z koncertu Samael w Warszawie (25.02.24)

Relacja z koncertu Samael w Warszawie 2024

Mystic Coalition to inicjatywa zrzeszająca kilka polskich agencji zajmujących się organizacją metalowych koncertów, założona głównie po to, by współpracować przy tworzeniu Mystic Festivalu. Impreza ta po reaktywacji, w zmienionej formule i nowym miejscu, szybko stała się nie tylko największym festiwalem ciężkiej muzyki w Polsce, ale też ważnym miejscem na muzycznej mapie Europy, do którego przyjeżdża także wielu gości z zagranicy.

Po niewątpliwym sukcesie Mystica, organizacja rozszerza swoją działalność o koncerty klubowe. Właśnie odbyła się pierwsza mini-trasa pod jej szyldem, w ramach której szwajcarski zespół Samael wykonywał na żywo swój słynny album „Passage”. Zapraszamy do lektury relacji z jej ostatniego przystanku, 25.02 w warszawskiej Progresji.

Czytaj też:

Yoth Iria, czyli grecka klasyka w nowym wydaniu

W ostatnim czasie kilkakrotnie zdarzyło mi się być na koncertach, których organizatorzy mieli problem z punktualnym rozpoczęciem swoich imprez. Tymczasem niedzielny wieczór w Progresji zaczął się zgoła inaczej, bo chwilę przed planowanym czasem. Kiedy więc przekraczałem bramy klubu kilka minut przed 19, greccy blackowcy z Yoth Iria grali już „Under His Sway”, utwór otwierający ich debiutancki mini-album, a także koncert w roli gościa specjalnego trasy „Passage to Mystic Festival”.

Formacja z Aten wypadła w Warszawie nieźle, choć nie bez wad. Na plus na pewno zaliczyć trzeba całkiem przyzwoite brzmienie (choć uczciwie przyznam, że miejscami melodyjne partie gitar niknęły pod wysuniętą na przód sekcją rytmiczną) i oprawę sceniczną. Wyświetlane na wielkim ekranie za plecami muzyków klimatyczne wizualizacje robiły świetne wrażenie.

Charyzmatyczny wokalista o pseudonimie Merkaal swoją nieco teatralną gestykulacją sprawiał wrażenie obłąkanego kapłana odprawiającego diabelski rytuał. Ogólnie wychodziło mu to całkiem dobrze z wyjątkiem sytuacji, w których wydawało się, że stara się „aż za bardzo” być groźny i tajemniczy, przez co ocierał się o niezamierzoną śmieszność, szczególnie gdy w tym samym czasie jego wokale odjeżdżały od typowego black metalowego skrzeku w stronę jakichś sakralnych zaśpiewów. Warto jednak odnotować, że Merkaal miał mimo to dobry kontakt z publicznością, często schodził ze sceny i stawał na barierkach pod nią, przybijając piątki i śpiewając otoczony ludźmi, co wyglądało naprawdę fajnie.

Na setlistę grupy Yoth Iria złożyły się utwory z EP „Under His Sway” i debiutanckiego longplaya „As the Flame Withers”, jeden kawałek premierowy oraz bardzo miła niespodzianka – tytułowy utwór z drugiej płyty Rotting Christ, „Non Serviam”. Ten numer to hymn i kwintesencja stylu znanego jako „Hellenic Black Metal” i wspaniale było go usłyszeć na żywo w wykonaniu nowej kapeli Jima Mutilatora, który jest przecież jego współautorem i zarejestrował partie basu na oryginalnym nagraniu 30 lat temu. Legendarny muzyk wraz z kolegami tym razem nie wykonał singlowego hitu Yoth Iria, „The Red Crown Turns Black”, co mogło pozostawić pewien niedosyt, ale z drugiej strony chyba nikt nie mógł być niezadowolony z jego zamiany akurat na stary klasyk Rottingów.

Pełna lista utworów Yoth Iria wg serwisu Setlist.fm: https://www.setlist.fm/setlist/yoth-iria/2024/progresja-warsaw-poland-3bad0cfc.html

Shining, czyli o co chodzi z tym „czarnym jazzem”?

Gdy Mystic Coalition ogłosiło nazwy gości specjalnych towarzyszących Samaelowi na polskich koncertach, w internecie panowały dwie skrajne opinie: „dobrze, że to ten Shining z Norwegii, a nie ten ze Szwecji” oraz „szkoda, że to ten Shining z Norwegii, a nie ten ze Szwecji”. Obie skandynawskie grupy o nazwie Shining to formacje eksperymentatorskie i z zupełnie różnych powodów kontrowersyjne, ale do współczesnego wcielenia Samaela chyba faktycznie nieco lepiej pasuje ta z Oslo.

Shining to projekt wokalisty i multiinstrumentalisty Jørgena Munkeby’ego, który powstał w 1999 r. jako… kwartet jazzowy. Grupa z czasem szła w coraz bardziej eklektyczne i mocniejsze brzmienia, aż w 2010 r. wydała album „Blackjazz”, przez wielu uznawany za jej opus magnum, które na koncertach w Polsce wykonywała w całości.

Spotkanie, czy może raczej zderzenie, z muzyką Shining na żywo to doświadczenie trudne, ale w pewien sposób satysfakcjonujące. Ciężkie gitary i szalone tempa, jednocześnie łączące w sobie wpływy metalu, industrialu i noise’u, same w sobie mogą przyprawić o ból głowy, a to przecież dopiero początek. W kilku utworach Munkeby gitarę elektryczną zamieniał na saksofon i wykonywał porywające partie solowe, dodając hałaśliwym, chaotycznym kompozycjom sporo jazzowego feelingu. W końcu, pomimo dość radykalnej zmiany stylu, właśnie w tym gatunku tkwią jego muzyczne korzenie.

[newsletter]

W ciągu godzinnego koncertu zespół zagrał cały album „Blackjazz” od pierwszego do ostatniego utworu, kończąc oczywiście swoim nietypowym coverem King Crimson „21st Century Schizoid Man”. Ten właśnie numer można potraktować jako swoistą definicję stylu Shining i kwintesencję tego, co zespół robi na żywo – porąbane, rozedrgane, „schizofreniczne” kompozycje, brzmienie pozornie hałaśliwe, ale bardzo selektywne i wokal równie szalony, co partie instrumentalne. Najkrócej rzecz ujmując – pełna awangarda, choć jednak jakoś tam utrzymana w ryzach rockowo-metalowej stylistyki.

Będąc fanem raczej staroszkolnego grania, nie mogę powiedzieć, że awangarda ta rzuciła mnie na kolana. Na pewno był to koncert ciekawy, dobrze nagłośniony i niesamowicie energetyczny, ale zdecydowanie nie dla każdego. Ostatecznie cieszę się, że miałem okazję sprawdzić ten zespół i jego „czarny jazz” na żywo jako pewną odskocznię od koncertów, na których zazwyczaj bywam, ale nie obraziłbym się wcale, gdyby kolejność gości specjalnych w niedzielny wieczór w Progresji była odwrotna i Shining skondensowałoby swój set do 40 minut, a panowie z Yoth Iria mogli za to zagrać kilka utworów więcej.

Pełna lista utworów Shining wg serwisu Setlist.fm: https://www.setlist.fm/setlist/shining/2024/progresja-warsaw-poland-53ad2b41.html

Samael, czyli solidność szwajcarskiego zegarka

Idealnie o zaplanowanym czasie, czyli punktualnie o 21:30 rozpoczęło się intro zwiastujące, że za chwilę na scenie zobaczymy Szwajcarów z Samaela, a wyświetlona na ekranie charakterystyczna okładka płyty „Passage” zapowiadała, od czego zaczną występ.

Ten album z 1996 r. był dla Samaela niczym „czarna płyta” dla Metalliki – dużym sukcesem komercyjnym i artystycznym, okupionym jednak daleko idącą zmianą brzmienia zespołu, co zaowocowało utratą części starych fanów, ale też pozyskaniem zupełnie nowej publiczności, otwartej na eksperymenty i niekoniecznie hołdującej tradycyjnemu metalowemu graniu. I choć sam należę do miłośników surowszej twórczości Samaela sprzed ery „Passage”, bez elektronicznych sampli i automatu perkusyjnego, muszę przyznać, że kawałki z tej płyty obroniły się na żywo bardzo dobrze.

Samael nagrywa albumy jakościowo różne, ale koncertowo jeszcze nigdy mnie nie rozczarował i nie zmieniło się to 25 lutego w Warszawie. Jeśli chodzi o numery z „Passage”, to te najbardziej czadowe, jak „Jupiterian Vibe” czy „Born Under Saturn” zabrzmiały naprawdę potężnie, a te bardziej melancholijne, jak „Moonskin”, dostały więcej klimatu i delikatności. Zresztą podczas koncertu Vorph kilkakrotnie odkładał gitarę i zajmował się jedynie śpiewem, dając więcej miejsca do wybrzmienia klawiszom i elektronicznym podkładom autorstwa Xy.

Odegranie przez Samaela płyty „Passage” w całości było oczywiście gwoździem programu, ale na tym albumie setlista się nie skończyła, a zespół dał dość długi, prawie półtoragodzinny występ. W jego drugiej części znalazło się miejsce na trzy kawałki z genialnego, kultowego albumu „Ceremony of Opposites” (tytułowy, „Son of Earth” oraz oczywiście „Baphomet’s Throne”), dwa z najnowszej, całkiem dobrej płyty „Hegemony” („Samael” oraz wieńczące występ „Black Supremacy”), a także sporą dawkę numerów z tego elektroniczno-industrialnego okresu działalności grupy, który lubię najmniej, m.in. „Infra Galaxia”, „Year Zero” czy „Reign of Light”. Niestety zabrakło z kolei czegokolwiek z najwcześniejszych dokonań braci Locherów. Takie nawet „Into the Pentagram” z debiutu, choć już do bólu ograne, mogłoby być świetną wisienką na torcie ich naprawdę solidnego występu.

Pełna lista utworów Samaela wg seriwsu Setlist.fm: https://www.setlist.fm/setlist/samael/2024/progresja-warsaw-poland-2bad0c6e.html

Podsumowanie, czyli czy Mystic Coalition dało radę?

Jeśli cztery polskie koncerty Samaela i gości miały rozgrzać publiczność przed Mystic Festivalem, a dla Mystic Coalition być testem i przetraciem przed ich sztandarową imprezą, to sądzę, że doskonale spełniły swoje zadanie. Z tego, co sam widziałem w Warszawie i czytałem o koncertach w innych miastach, Mysticowcy doskonale udźwignęli temat od strony promocyjnej, logistycznej i organizacyjnej. Impreza w Progresji przebiegła bez opóźnień czy problemów technicznych, świetne wrażenie robiła oprawa wizualna, a nagłośnienie w klubie – o którym często można przeczytać nienajlepsze opinie – stało tym razem na co najmniej sensownym poziomie.

Udana trasa „Passage to Mystic Festival” pozwala mieć nadzieję, że koalicja dowiezie nie tylko kolejny dobry festiwal w lecie, ale też częściej będzie sygnować swoim logiem imprezy klubowe. Kolejne takie wyzwanie stanie przed nimi w październiku, na kiedy to zapowiedziane zostały niedawno koncerty zespołu Apocalyptica w Krakowie i Warszawie. No to czekamy!

Podobne artykuły

Relacja z koncertu Squash Bowels w Warszawie (23.02.24)

Piotr Żuchowski

Wysoko zawieszona poprzeczka – relacja z Prog in Park III, Warszawa 12-13 lipca

Szymon

Relacja z koncertu Yoth Iria. Helleński black metal w Polsce

Piotr Żuchowski

Zostaw komentarz