RECENZJE

Sabaton – „The War To End All Wars”. Recenzja przedpremierowa filmu

Recenzja filmu Sabaton The War To End All Wars

11 marca na serwisach streamingowych zadebiutuje najnowsze dzieło szwedzkiej formacji Sabaton. Mowa tu rzecz jasna o filmie „The War To End All Wars” stworzonym przez zespół we współpracy ze studiem Yarnhub. Dzięki uprzejmości polskiego promotora mieliśmy natomiast okazję, by zobaczyć film kilka dni przed jego oficjalna premierą. Jak więc najnowsze dzieło Sabaton wypada w ostatecznym rozrachunku?

Zobacz też: Joakim Brodén potwierdza nowy album Sabaton

Sabaton prezentuje animowany film dokumentalny

Na sam początek słowem wstępu – „The War To End All Wars” to animowany film, który powstał w ramach inicjatywy charytatywnej „History Rocks”. Całość inicjatywy stworzona została przez Sabaton, by podkreślić znaczenie historii, zachęcić społeczność muzyczną do zaangażowania się do zapoznawania się z historią oraz wspierania lokalnych muzeów.

W związku z tym, film początkowo pokazywany był tylko w 140 wybranych muzeach na całym świecie. 11 marca dzieło zadebiutuje w końcu w szeroko dostępnym streamingu – i tak oto zobaczyć będziecie je mogli w takich portalach jak Apple TV, Amazon Prime Video, czy YouTube Movies.

„The War To End All Wars” – z czym to się je?

O czym tak właściwie jest najnowsze dzieło Sabaton? Nikogo nie zdziwi chyba fakt, że film skupia się na wojennej tematyce. Dokładniej mówiąc, obraz połączony jest bezpośrednio z wydanym w 2022 roku albumie „The War to End All Wars”. Opowiada więc również o historiach powiązanych z I Wojną Światową, m.in. takimi jak Rozejm Bożonarodzeniowy, Traktat Wersalski, zabójstwo Księcia Franciszka Ferdynanda, czy Bitwa pod Dojranem. Całość filmu wzbogacona jest rzecz jasna o utwory pochodzące z najnowszego dzieła szwedzkiej grupy. Śmiało można powiedzieć nawet, że „The War To End All Wars” to zbiór animowanych teledysków do utworów z ostatniego albumu grupy, które połączone zostały krótkimi wstawkami fabularnymi w pełnometrażową historię.

Zobacz też: Sabaton powróci do Krakowa w listopadzie 2025

Świetny soundtrack, ale niestety kiepski film

Jak sam zespół zapowiada „Film zabiera widzów w fascynującą podróż przez wstrząsające i bohaterskie historie I Wojny Światowej. Przywraca również do życia niezwykłe i często nieopowiedziane doświadczenia tych, którzy przeżyli Wielką Wojnę.” I wszystko byłoby jak najbardziej super, gdyby nie oprawa wizualna dzieła. W skrócie – film jak najbardziej broni się muzycznie (trudno zresztą żeby się nie bronił, bo „The War To End All Wars” to album z naprawdę dobrym materiałem), ale wizualnie i animacyjnie jest o wiele gorzej.

Większość animacji przypomina cutscenki, które można było zobaczyć w średnio budżetowych grach komputerowych w okolicach roku 2005 – postacie często nienaturalnie poruszają kończynami, ich mimika zazwyczaj nie istnieje, a jeżeli się już pojawi to jest na bardzo niskim poziomie.

Często na ekranie widzimy też dosłownie „atak klonów”, czyli kilkanaście dosłownie takich samych postaci będących zaangażowanych w jednej akcji. I raczej nie chodzi tu o jakąś głęboką metaforę, bo tak jak wspomniałem, problem powtarza się nagminnie. Niski poziom zauważyć można również na płaszczyźnie związanej z dubbingiem całości filmu.

Jedyną postacią „głosową”, która broni się w całym dziele jest narrator, który przed każdym utworem profesjonalnie przybliża nam przebieg historyczny pokazywanych aktualnie zdarzeń. Jeśli chodzi o całą resztę, to kwestie wypowiadane przez nich niestety brzmią bardziej jak jakaś niskobudżetowa parodia, aniżeli dialogi nagrane do profesjonalnego dzieła.

Sabaton
Zespół Sabaton
Fot. Materiały promocyjne

„The War To End All Wars” – werdykt ostateczny

Czy warto poświęcić ponad godzinę ze swojego życia na seans „The War To End All Wars”? Cóż, to zależy. Jeśli jesteście fanami formacji Sabaton lub po prostu interesujecie się historią i power metalem, to odpowiedź rzecz jasna brzmi „tak”. Jeśli jednak nie łapiecie się do powyższych kryteriów, to raczej nie jest to dzieło, które porwie Wasze serca. Całość produkcji zdecydowanie broni się pod kątem dźwiękowo-muzycznym, ale wizualnie jest to po prostu zwyczajny średniak. Czy to przez to, że film raczej nie miał zbyt dużego budżetu? Pewnie tak. Pozostało więc mieć tylko nadzieję, że zespół zdecyduje się jeszcze kiedyś na realizację filmowego dzieło i otrzyma na niego większe fundusze, które pozwolą na solidniejsze przyłożenie się do animacji oraz dubbingu. Szkoda bowiem, by ich niesamowita zajawka do historii ograniczana była przez finansowe aspekty.

Podobne artykuły

Recenzja: Havok – „V”, czyli kolejna thrashowa płyta

Miłosz Śmiałek

Recenzja: Psycho Visions – „Our Own” – płyta o wiele lepsza od debiutu!

Redakcja

Recenzja: Black Label Society – Grimmest Hits

Szymon

Zostaw komentarz