RELACJE

Podwójna dawka metalu. Zespoły Incantation i Hydra zagrały w Warszawie

Zespół Hydra na koncercie w Warszawie
Koncert zespołu TSA

Znacie „podwórko na Pradze”, przy warszawskiej ulicy 11 listopada 22? Dla niewtajemniczonych – to przestrzeń, gdzie w jednym budynku znajduje się kilka lokali, w tym kluby Chmury i Hydrozagadka. Oba łączy nie tylko adres i ściana, przez którą sąsiadują, ale też osoba właściciela i ogólny profil muzyczny – sporo tu alternatywy i kontrkultury, w tym koncertów punkowych, gotyckich, core’owych, no i oczywiście również metalowych.

Czasem zdarza się, że w obu klubach odbywają się naraz dwie ciekawe imprezy i właśnie do takiej sytuacji doszło 19 czerwca 2025 r. W Hydrozagadce wystąpiła żywa legenda death metalu z USA – zespół Incantation, zaś w Chmurach stoner/doomową magię roztoczyły zespoły Hydra i Sautrus, inaugurując tym wydarzeniem swoją wspólną trasę „Black Magic Tour”.

Czytaj też: Inquisition i Demonical w Warszawie – relacja z koncertu (31.05.25)

Solidni „otwieracze” obu wydarzeń

Nie chcąc przegapić którejś z tych świetnie zapowiadających się imprez, postanowiłem zajrzeć na obie i kwadrans po godzinie 19 zameldowałem się w Chmurach, gdzie stoner/doomowy wieczór miał otworzyć łódzki zespół Black Philip. Start „Black Magic Tour” zaliczył jednak kilkanaście minut obsuwy, co ostatecznie okazało się dla całej imprezy nawet dobre, ale o tym dlaczego, opowiem za chwilę.

Tymczasem kilka słów o Black Philip – kiedy wreszcie stanęli na scenie, zmiażdżyli publiczność walcowatymi riffami, brzmieniowym gruzem i horrorowym klimatem. Bardzo rzadko słucham instrumentalnego stoneru, gdyż uważam, że mało kapel potrafi robić w tym gatunku muzykę zróżnicowaną i na dłuższą metę niepopadającą w monotonię przy braku wokali i tekstów. Black Philip to akurat umie, a za swego rodzaju namiastkę normalnego wokalu służą mu puszczone na tle monumentalnych, hipnotycznych gitar sample z fragmentami starych filmów.

Na żywo robi to bardzo fajne wrażenie, a robiłoby pewnie nawet jeszcze fajniejsze, gdyby samplom dialogów towarzyszyły pochodzące z owych filmów wizualizacje. Oczywiście inspiracje dziełami wytwórni Hammer czy Universal, włoskimi gialli albo B-klasowcami exploitation z lat 70. to w środowisku stonerowym nic oryginalnego, ale po prostu działa i robi klimat. Występ Black Philip na ciasnej scenie w małym klubie Chmury był naprawdę bardzo solidny, ale oczami wyobraźni już widzę, jak ten zespół mógłby zaprezentować się w otoczeniu bardziej okazałej, multimedialnej produkcji.

Death metalowe uderzenie Morrath w Hydrozagadce

Punktualnie o 19:50 przemieściłem się do Hydrozagadki, bo miał tam właśnie zaczynać się występ supportującego legendarne Incantation zespołu Morrath z Leszna. No i tu zaskoczenie – panowie dla odmiany wyszli na deski przed czasem, przez co nie zobaczyłem ich występu w całości, ale też niespecjalnie miałem ciśnienie, by tak się stało – zaledwie niecały miesiąc wcześniej widziałem ich bowiem w VooDoo Club na festiwalu Metal Kommando Fest.

Podobnie jak podczas majowego koncertu na Woli, w czerwcu na Pradze grupa Morrath wypadła dobrze, serwując całkiem licznie zgromadzonej publiczności mocny death metalowy strzał. Czasem trochę thrashujący, czasem idący lekko w stronę war metalowego chaosu i hałasu, ale przede wszystkim naprawdę dobrze brzmiący i profesjonalnie wykonany. Nie ma do czego się przyczepić.

Sautrus – gdy psychodeliczny rock spotyka stoner metal

Po secie Morrath szybka ponowna wizyta w Chmurach, gdyż tam w najlepsze produkował się już zespół Sautrus, jedna z gwiazd trasy „Black Magic Tour”, która rozpoczęła się właśnie 19 czerwca w Warszawie. Przyznam szczerze, że zupełnie nie znałem tej kapeli wcześniej, ale pierwsze spotkanie z jej muzyką okazało się bardzo pozytywną niespodzianką.

Na swojej stronie na Bandcampie Sautrus sam opisuje swoją twórczość jako „psychodeliczny stoner łączący wpływy lat 60. z metalem”. Ja dorzuciłbym do tej już i tak intrygującej mieszanki pewne inspiracje starym, zimnym gotykiem, a w warstwie wizualnej nawet black metalem – frontman grupy w swoim scenicznym makijażu, czarnej koszuli i naszyjniku z krzyżem wyglądał jakby wyjęty wprost z jakiejś symfo-blackowej hordy z końcówki XX wieku. I bynajmniej nie jest to zarzut, bo specyficzny image zespołu świetnie komponował się z jego równie intrygującą muzyką.

Koncert Sautrus to klimatyczne widowisko, w którym zespół stawia nie tyle na ciężar riffów (choć ten jest oczywiście obecny), co na natchnioną szaleństwem atmosferę rodem z psychodelicznego horroru. A przy tym gra naprawdę przebojowe, dobre rockowe numery, unurzane w mroczno-mistycznym sosie, gdzie posępność Black Sabbath spotyka teatralność Alice’a Coopera i surrealistyczne odjazdy Jefferson Airplane. Ciekawe, nietypowe, wciągające.

Chętnie kiedyś zobaczę Sautrus w dłuższym wymiarze czasowym, gdyż tym razem w Chmurach mogłem wysłuchać tylko kilku ich utworów – o godzinie 21 tuż za ścianą zainstalował się już jeden z najważniejszych death metalowych zespołów w całej historii tego gatunku – amerykańscy weterani z Incantation, a takich występów nie należy przegapiać.

Incantation 2020
Zespół Incantation
Fot. Materiały promocyjne

Incantation – brudny death metal, czysta radość grania

Wprawdzie John McEntee i spółka koncertują w naszym kraju dość często, sam widziałem ich dwa lata temu w tym samym klubie przed Brujerią, ale pełnowymiarowego headlinerskiego setu Incantation nie miałem jeszcze okazji doświadczyć. A było czego doświadczać! Brudny, grobowy death metal, raz atakujący perkusyjnym blastem, a raz ultraciężkim, klimatycznym zwolnieniem oraz przeszywającymi wokalami.

Na trwającej letniej trasie koncertowej Incantation prezentuje przekrój przez swoją twórczość, od debiutu z 1992 r. po najnowszą płytę „Unholy Deification”, jednak najwięcej utworów wykonuje z kultowej dwójki „Mortal Throne of Nazarene” oraz EP-ki „The Forsaken Mourning of Angelic Anguish”. Numery te, choć mają już po 30 lat, wciąż brzmią naprawdę potężnie i nie sposób nie machać miarowo dynią, gdy słyszy się takie „Emaciated Holy Figure” czy tytułowe „Forsaken Mourning…”. Zarówno stare klasyki, jak i utwory nowsze wypadły naprawdę dobrze i były solidnie nagłośnione. Co prawda muzycy Incantation dość często skarżyli się realizatorowi, że zbyt mało słyszą siebie w odsłuchach, ale na jakość ich występu nie wpłynęło to w najmniejszym stopniu.

McEntee to żywy wzór metalowego frontmana – bestia na scenie, a przed i po koncercie normalny, wesoły koleś, chętnie rozdający autografy i pozujący do zdjęć z fanami. Przy tym też szczery i bezpośredni – gdy występ Incantation zbliżał się do końca, John zapowiedział, że nie będzie żadnych bisów, tylko trzy ostatnie numery i finito, niech każdy więc przeżyje je maksymalnie intensywnie. Przy „The Ibex Moon” publiczność w Hydrozagadce ruszyła zatem po raz ostatni do zabawy w młynie pod sceną, ja zaś zacząłem powoli zbierać się do ponownej wizyty w klubie Chmury.

Hydra – przebojowe zwieńczenie wieczoru na Pradze

Na wstępie tej relacji wspomniałem, że inauguracyjny koncert „Black Magic Tour” rozpoczął się z kilkunastominutowym opóźnieniem. W trakcie wieczoru obsuwa jeszcze urosła i tak jak zazwyczaj nietrzymanie się zapowiadanej przez organizatorów czasówki mocno irytuje, tak tym razem wyszło imprezie na plus. Dzięki temu, że Hydra zajęła scenę dobre pół godziny po planowanym czasie, miałem okazję zobaczyć koncerty głównych gwiazd obu praskich imprez niemal w całości. Po zakończeniu występu Incantation sporo osób spragnionych dalszych muzycznych wrażeń zajrzało jeszcze do Chmur, nabijając frekwencję na sali, i jestem pewien, że na opóźnieniu Hydra tylko skorzystała i dorobiła się dzięki niemu kilku nowych fanów w Warszawie.

Sam koncert pleszewskiego kwartetu wypadł bardzo klasowo. Nie będę ukrywać – uwielbiam ten zespół i stawiam go w swoim prywatnym top3 polskiej sceny occult/stoner/doomowej. Widziałem go na żywo wielokrotnie i zawsze było co najmniej bardzo dobrze, tym razem również nie zawiódł.

Zespół Hydra zaprezentował w Warszawie po kilka kawałków z każdego ze swoich trzech wydawnictw studyjnych – obu albumów i zeszłorocznej EP-ki – świetnie łącząc klasyczne stoner/doomowe riffowanie z diabelską occult rockową atmosferą i dużą dozą przebojowości. Słuchając takich bangerów, jak „When the Devil’s Coming Down”, „No One Loves Like Satan” czy „Into the Night” nie dało się ustać nieruchomo. Poza swoimi sztandarowymi hitami wykonali też kilka kawałków mniej oczywistych oraz jedną nowość, zwiastującą już kolejną płytę. To utwór raczej z tych wolniejszych, dostojnie kroczący, ciężki i mroczny, a jednocześnie wciąż na swój sposób chwytliwy. Nie powiem, czekam na więcej!

Czytaj też: Z Hydrą w noc. Recenzja EP-ki Hydra „Into the Night”

Jeden wieczór, jedno miejsce, dwa koncerty – hit czy kit?

Obecnie oferta koncertowa w Polsce, a szczególnie w Warszawie, jest tak bogata, że pokrywające się daty dwóch czy nawet więcej imprez związanych z szeroko pojętą muzyką metalową przestały dziwić. No i paradoksalnie, choć oba omawiane w tej relacji wydarzenia odbywały się w sąsiadujących ze sobą klubach, ze względu na odmienną stylistykę nie stanowiły dla siebie bezpośredniej konkurencji, a raczej uzupełnienie. Jestem pewien, że nie byłem jedyną osobą, która dzięki bliskości Hydrozagadki i Chmur uczestniczyła w obu koncertach.

Żadna z sal bynajmniej pustkami nie świeciła (choć oczywiście na Incantation przyszło dużo więcej ludzi), a konieczność przemieszczania się między nimi nadała całemu czwartkowemu wieczorowi na praskim podwórku lekko „festiwalowy” vibe – akurat idealny, by płynnie wrócić do klubowej rzeczywistości po zakończonym zaledwie 10 dni wcześniej Mysticu. W przyszłości, jeśli składy będą atrakcyjne, chętnie taką akcję powtórzę – w końcu co dwie sceny, to nie jedna!

Podobne artykuły

Majówka z death metalem. Jak było na koncercie Neckbreakker?

Piotr Żuchowski

Relacja: The Dillinger Escape Plan, Shining – Warszawa 11.02.2017

Albert Markowicz

Relacja: Brutal Assault XV, JAROMER (CZECHY) 12-14.08.2010

Tomasz Koza

Zostaw komentarz