SPECJALNE

Koncertów jest za dużo? Imprezowy urodzaj czy już przesyt?

Koncertowy urodzaj czy już przesyt
Koncert zespołu Faun

Wakacje, sezon ogórkowy… Ale nie w metalu i na pewno nie na rynku koncertowym! Od kilku już lat na polskich scenach klubowych i festiwalowych dzieje się coraz więcej, i to o każdej porze roku, również teraz. Jeśli śledzicie nasz dział relacji z imprez, mogliście zauważyć, że ostatnio pojawiło się w nim kilka tekstów nie poświęconych konkretnym występom, a całym muzycznym dniom, gdy w tym samym czasie w danym mieście odbywało się naraz kilka ciekawych wydarzeń, których redakcja MetalNews.pl nie mogła przegapić. Ta sytuacja zainspirowała jednego z naszych redaktorów do refleksji nad kondycją polskiego rynku muzyki na żywo. Czy nadeszły czasy koncertowego przesytu?

Metalowe koncerty w Polsce – jak było, jak jest?

Na początku tego tekstu należy się Wam ważna informacja – piszę go z perspektywy osoby mieszkającej od kilku lat w Warszawie, gdzie siłą rzeczy, z powodu wielkości i liczby mieszkańców oferta kulturalna, w tym koncertowa, po prostu musi być największa. Myślę jednak, że z moimi obserwacjami zgodzi się wielu mieszkańców innych miejsc, bo np. Kraków, Trójmiasto czy aglomeracja śląska też nie mają ostatnio na co narzekać w kwestii natężenia fajnych koncertów. Zresztą akurat fani metalu potrafią dla ukochanych kapel wydać sporo pieniędzy, poświęcić sporo czasu i przemierzyć sporo kilometrów, więc sytuację potraktujmy ogólnie, w skali całego kraju.

A jaka ta sytuacja w ogóle jest?

Dobra, nawet bardzo, choć nie bez ciemnych stron. Rockowych i metalowych koncertów organizuje się w Polsce coraz więcej i miłośnicy właściwie każdego z podgatunków ciężkiego grania mają w czym wybierać. Trend ten można było zaobserwować już w czasach przedpandemicznych, ale z pełną mocą wybuchł on w 2022 r. po zniesieniu covidowych obostrzeń. Zespoły, pozbawione przez dwa lata możliwości grania na żywo, ruszyły w trasy, zaktywizowało się podziemie, a nowe imprezy cykliczne zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu. Mamy połowę roku 2025 i nikt z nich nie zamierza przestawać!

Regulamin koncertów Live Nation pod lupą UOKiK

Czy „dużo” zawsze znaczy „dobrze”?

Możliwość wyboru wykonawców, których chce się zobaczyć, i zdrowa konkurencja między firmami zajmującymi się organizacją imprez, są zjawiskami niezaprzeczalnie pozytywnymi. Na rodzimym rynku koncertowym dzieje się dużo, prawdopodobnie więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Często dochodzi nawet do sytuacji, że dwie (lub więcej) duże i znane kapele grają w tym samym czasie w tym samym mieście, jak niedawno w Poznaniu, gdzie w jeden wieczór w prezentowały się Soulfly, Sacred Reich i The Cult. O Warszawie nawet nie wspomnę, bo takie akcje są w niej na porządku dziennym od dawna.

Pytanie brzmi: czy takie „kłopoty bogactwa” nie zakończą się uczuciem przesytu wśród fanów? Metalowcy kochają muzykę na żywo i na koncerty chodzą dużo, a bilety jakoś nie tanieją. Przy takim natłoku imprez względy czasowe i finansowe muszą prowadzić do bolesnych wyborów. No bo co zrobić, kiedy w tym samym czasie odbywają się koncerty dwóch różnych zespołów, które bardzo lubimy? Albo gdy grają np. dzień po dniu, ale finanse pozwalają nam tylko na jedno wyjście? Ech, ciężkie jest życie koncertowego fanatyka.

Finanse a życie bywalca koncertów

Skoro już poruszyliśmy temat cen biletów, pociągnijmy go dalej. Młode, lokalne kapele z podziemia, dla których muzyka i tak nie jest źródłem życiowego utrzymania, wciąż raczej zachowują je na sensownym poziomie, choć niestety nie zawsze. No ale tutaj mówimy głównie o imprezach typu DIY, organizowanych przez pojedyncze osoby lub same zespoły, a nie profesjonalne agencje bookingowe.

Natomiast koncert bardziej znanego zespołu, np. zagranicznego, ale wciąż spoza pierwszej ligi popularności, to już rzadko kiedy wydatek poniżej 100-150 zł. Kwota może nie przerażająca, ale jeśli trzeba ją wydać kilka razy w miesiącu, to zaczyna robić różnicę. Horrendalne stawki za występy legendarnych gigantów rocka w rodzaju 800 zł za płytę na AC/DC ostatnio na PGE Narodowym, pominę milczeniem.

Bilety na koncert Korn w Warszawie
Bilety na koncert Korn w Warszawie

Skąd się biorą ceny biletów na koncerty?

Na takie ceny składa się szereg czynników. Oczywiście zarobić musi artysta, a w obecnych czasach to właśnie koncerty i sprzedawany na nich merch jest dla niego najbardziej dochodowy, nie sama muzyka. Płyty i kasety coraz częściej spełniają rolę przedmiotów kolekcjonerskich, a nie nośników, których zawartości realnie słuchamy – te wyparł streaming, a wszyscy przecież wiemy, jakie grosze zespoły dostają od np. Spotify.

Zarobić musi też organizator, bo to właśnie on ponosi największe koszty związane z imprezą. Samo wynajęcie miejscówki na koncert to konkretna kasa, a przecież wypada jeszcze zapłacić oświetleniowcom, nagłośnieniowcom czy innym osobom zaangażowanym w przedsięwzięcie. Do tego dochodzi cała logistyka trasy koncertowej: noclegi, transport sprzętu itp., a to wszystko po pandemii zdrożało straszliwie.

Koszty te są oczywiście zrozumiałe i niestety nieuniknione, ale tu pojawia się inny problem. Ceny biletów i merchu, zwłaszcza dużych zagranicznych zespołów, są w większości przypadków po prostu niedostosowane do zarobków polskich fanów. Widzieliście opublikowane jakiś czas temu na naszym Facebooku zdjęcia stoiska z ciuchami z łódzkiego koncertu Judas Priest? Ponad 200 zł za koszulkę i dwa razy więcej za bluzę z nadrukowanym logiem zespołu nie brzmi jak okazja życia, delikatnie mówiąc.

Iron Maiden live
Iron Maiden
Zdjęcie autorstwa Thibault Trillet z Pexels

Giganci rocka kontra metalowe podziemie

Jak wspomniałem, inaczej cenią się zespoły profesjonalne, dla których granie to sposób zarabiania na życie, a inaczej kapele robiące to hobbystycznie, w czasie wolnym od swojej zwykłej pracy i siedzące w głębokim muzycznym podziemiu. Przy czym trzeba pamiętać, że ci najwięksi, którzy teraz wyprzedają hale i stadiony i często życzą sobie za bilety oraz merch nieprzyzwoicie duże pieniądze, też kiedyś zaczynali. I zaczynali właśnie jako hobbyści, od małych klubów, krótkich tras i występów, na które przychodziło kilkadziesiąt osób, a nie kilkadziesiąt tysięcy.

Sami jako portal muzyczny współpracujemy z największymi polskimi agencjami odpowiadającymi za metalowe koncerty, ale staramy się wspierać też właśnie tych mniejszych organizatorów oraz podziemne kapele. Was również do tego zachęcamy, bo to właśnie od nich zależy nie tylko dalszy rozwój sceny, ale wręcz utrzymanie jej przy życiu, gdy weterani odejdą na zasłużone emerytury. No i bardzo fajną koszulkę takiego zespołu można złapać za kilkadziesiąt złotych, a nie trzy razy więcej.

Podsumowanie, czyli rzecz o sztuce wyboru

Zdaję sobie sprawę, że tym tekstem dotykam zaledwie wierzchołka góry lodowej. O rynku koncertowym można pisać jeszcze wiele i jest to pewnie niezły materiał na całą serię artykułów – o cenach biletów, o problemach i wyzwaniach organizacyjnych czy wreszcie o konkurencji między imprezami i tym, jak dużo się ich obecnie odbywa.

Właśnie to ostatnie zagadnienie było przyczynkiem do tego, by wpis, który właśnie czytacie, w ogóle powstał. Ja się naprawdę ogromnie cieszę, że żyję w czasach, w których mam na wyciągnięcie ręki występy kapel, o których 20 czy 25 lat temu mogłem tylko pomarzyć. Odwiedzam kilkadziesiąt muzycznych imprez w roku (głównie w Warszawie, ale okazjonalnie zdarzają się też inne miasta i wyjazdy na festiwale), a chciałbym nawet więcej, gdyby nie… No właśnie. Gdyby nie to, że po prostu fizycznie nie da się już być na wszystkim.

Bo wiecie, często łapię się na tym, że ekscytuję się świeżą informacją o koncercie zespołu, na który zawsze chciałem pójść, a jeszcze nie miałem okazji, ale zaraz potem inny organizator ogłasza na ten sam dzień (albo zaraz przed lub po nim) inny, jeszcze ciekawszy występ i ekscytacja ustępuje uczuciu zawodu, że trzeba wybrać jedną imprezę z dwóch.

W końcu wszyscy kochamy muzykę, ale mamy też rodziny, obowiązki zawodowe, szkolne, domowe i lubimy mieć co włożyć do garnka. Doba ma tylko 24 godziny, a portfel nie jest z gumy – i bycie metalowcem w żaden cudowny sposób ani nie wydłuża tej pierwszej, ani nie pogłębia tego drugiego. Tym niemniej tak zwane „kłopoty bogactwa” są chyba jednak lepsze od ich braku. Bo zawsze to fajniej mieć wybór i zobaczyć choćby jedną z kilku świetnych kapel niż nie móc zobaczyć żadnej, prawda?

Podobne artykuły

Zgarnij bilet na Metalmanię i pomóż Weronice oraz Bartkowi

Tomasz Koza

Reedycje klasyków Running Wild na CD, DVD i winylach

Tomasz Koza

10 filmów dokumentalnych o tematyce metalowej idealnych na kwarantannę!

Bartłomiej Pasiak

Zostaw komentarz