RECENZJE

Odyum – recenzja debiutanckiej płyty „Plan by zgnić”

Odyum recenzja albumu Plan by zgnic
Hatebreed we Wrocławiu

Tegoroczna jesień to dobry czas dla fanów polskiej muzyki spod znaku sludge i okolic. Pod koniec września wyszedł bardzo ciekawy split zespołów O.D.R.A i Las Trumien, a na początku października debiutanckim albumem uraczyła nas formacja Odyum, zarówno personalnie, jak i w pewnym stopniu stylistycznie powiązana z wyżej wymienionymi składami. Dzięki uprzejmości zespołu mogliśmy przesłuchać ich „Plan by zgnić” i przygotować dla Was krótką recenzję tego krążka.

Czytaj też: Recenzja splitu O.D.R.A / Las Trumien „Breslau Spleen”. Podwójna dawka brudu

Odyum – nowy zespół doświadczonych muzyków

Wrocławskie Odyum to kapela z zaledwie rocznym stażem, ale nie tworzą jej bynajmniej muzycy początkujący. W skład kwartetu wchodzą m.in. znani z Lasu Trumien czy black metalowej Rtęci: gitarzysta Bartes i perkusista Śniegu, więc o żadnych żółtodziobach nie ma mowy. Ten pierwszy jest również autorem całości muzyki, jaką znajdziemy na wydanej przez Interstellar Smoke Records płycie „Plan by zgnić”.

A jaka to muzyka? Najkrócej rzecz ujmując, połączenie smolistego, ciężkiego sludge’u z motoryką i energią hardcore punka. Album trwa nieco ponad pół godziny i zawiera dwanaście kawałków w większości utrzymanych w raczej szybkim tempie, z których każdy jest krótkim, ale precyzyjnym strzałem w pysk słuchacza.

Brzmienie i praca instrumentów na płycie „Plan by zgnić”

Pierwszym, co robi duże wrażenie na debiucie Odyum, jest brzmienie instrumentów. Tak brudnego i chropowatego dźwięku gitary mogłaby Wrocławianom pozazdrościć spora część młodych kapel parających się obecnie old school death metalem. Jest naprawdę ciężko, ale też przestrzennie i organicznie. Produkcja tej płyty stoi na naprawdę wysokim poziomie.

Kompozycyjnie też jest w porządku, choć trzeba od razu zaznaczyć, że nie uświadczymy tu żadnej technicznej ekwilibrystyki, ambitnych struktur czy przebojowych melodii. Jest prosto, szybko i trochę „na jedno kopyto”. Wiadomo – gatunek, który gra Odyum, rządzi się własnymi prawami, ale to dobrze, że panowie swojego debiutu nie rozciągali na siłę i skondensowali wszystko, co mieli do przekazania, w dokładnie 31 minutach. Obawiam się, że ten materiał wydłużony np. jeszcze o kwadrans byłby znacznie bardziej monotonny i znacznie mniej strawny.

I tak już w obecnej formie nie jest to muzyka przystępna i „wpadająca w ucho” (przynajmniej w tradycyjnym przebojowo-radiowym znaczeniu). Jestem pewien, że część słuchaczy się od niej zwyczajnie odbije, ale ci, którzy dadzą Odyum szansę, powinni być ich debiutem usatysfakcjonowani. Jest tu sporo konkretnych riffów, jest kilka zostających w głowie numerów, jak np. fajnie bujający „Ślepiec” czy mój ulubiony „Krok w tył”, a także mniej oczywistych instrumentalnych patentów, jak świetne partie gitary w utworach „Pająk” i „Suma istnienia”. Całość „Planu by zgnić” to jednak typowy sludge’owy szlam na hardcore’owych sterydach – ze wszystkimi wadami i zaletami swojej gatunkowej przynależności.

Czy wokale są na tym albumie tak dobre jak muzyka?

O ile instrumentalnie jest tutaj bardzo przyzwoicie, choć może bez spektakularnych fajerwerków, to niestety wokal nie przekonuje mnie już tak bardzo. Znany z zespołu Smoła Bartosz „Szkopu” Szkopek drze mordę jak trzeba, ale jego głos jest trochę mało charakterystyczny i wyróżniający się na tle innych wokalistów w gatunku.

Ponieważ zaledwie miesiąc temu recenzowałem dla Was split O.D.R.A / Las Trumien „Breslau Spleen”, nie mogę odmówić sobie małego porównania tego wydawnictwa z płytą Odyum. Stylistycznie jest to muzyka bardzo pokrewna, zaś personalnie wszystkie trzy kapele są ze sobą niejako połączone. Jak już wspomniałem, połowa Odyum gra też w Lesie Trumien, zaś Bartek „Bartes” Duszkiewicz, gitarzysta i główny kompozytor grupy, był w przeszłości członkiem O.D.R.Y.

Pod względem instrumentalnym i brzmieniowym materiały te stoją na podobnym, bardzo wysokim poziomie. Wokalnie jest jednak zdecydowanie lepiej na splicie – Wojtek z Lasu Trumien to w ogóle klasa sama dla siebie, z kolei gardłowy O.D.R.Y, Tomasz Osiński, wydaje mi się bardziej emocjonalny, być może czasem nawet w swojej manierze histeryczny, ale przez to po prostu charakterystyczny. Szkopu śpiewa zaś moim zdaniem po prostu poprawnie, ale nieco zbyt zachowawczo. Inna sprawa, że jego wokal mógłby też być lepiej zrealizowany i czytelniejszy, aby odbiorca mógł wsłuchać się w teksty – ciężkie, osobiste, kipiące negatywnymi emocjami, ale jednak nie przyciągające uwagi tak, jak warstwa instrumentalna twórczości Odyum.

Jak debiut Odyum wypadnie na koncertach?

„Plan by zgnić” nie jest płytą bez wad, ale debiut ten oceniam zdecydowanie bardziej pozytywnie niż negatywnie. Robotę robią tu przede wszystkim gitary i ich brudne, smoliste brzmienie. Proste, szybkie kawałki mogą początkowo sprawiać wrażenie monotonnego łupania, ale z kolejnymi odsłuchami odkrywa się w nich nowe, mniej oczywiste smaczki, co jest dużą siłą omawianego albumu.

Mam wrażenie, że ten materiał, choć ze względu na swój charakter nie urzeknie każdego, ma szansę zrobić znacznie większe wrażenie odgrywany na żywo niż słuchany z płyty w domowym zaciszu. Będzie się można o tym przekonać już w najbliższy weekend, ponieważ przed nami druga część wspólnej trasy zespołów O.D.R.A i Las Trumien promującej „Breslau Spleen”, a koncerty w Katowicach, Łodzi i Warszawie otwierać będzie właśnie Odyum. Wpadnijcie, sprawdźcie – ja się na pewno wybieram.

Odyum album Plan by zgnić
Odyum album „Plan by zgnić”

Lista utworów:

1. Prawda kłamstw
2. Ślepiec
3. Krok w tył
4. Wszystko jedno
5. Marność
6. Pająk
7. Przestań liczyć hajs
8. Rozbłysk
9. Twój świat
10. Fala
11. Suma istnienia
12. Afirmacja

Podobne artykuły

Recenzja: Lost Society – Fast, Loud, Death

Tomasz Koza

Harmonijny chaos – recenzja „Diluvium” zespołu Obscura

Szymon

Fajna, ale bez tego „czegoś” – recenzja Black River „Humanoid”

Paweł Kurczonek

Zostaw komentarz