Zespół opublikował kolejną piosenkę, „Take Me”, zapowiadającą nową płytę. Krążek „The Serenity Of Suffering” zagości na sklepowych półkach już 21 października.
W niedawnym wywiadzie muzycy Korn wyjaśnili znaczenie tytułu nowego albumu w odniesieniu do wokalisty, Jonathana Davisa.
James „Munky” Shaffer:
Czułem, że ma w sobie jakieś cierpienie, walczył wewnątrz siebie, aby dostać się w to kreatywne miejsce, gdzie poczułby się na tyle komfortowo, żeby zacząć pisać album (…) Nawet dla niego wymyślenie takiego tytułu, który mówi, że czuje spokój w swoim cierpieniu, jest wielkim przełomem. Zdaje sobie sprawę, co kryje się za tym szaleństwem, przechodzi przez ten chaos w swoim umyśle. To duży krok, widzieć problem, zdawać sobie z niego sprawę, użyć nagrywania i tekstów, żeby pewnie poczuć ulgę.
Brian „Head” Welch dopowiada:
To znaczy, on nie jest idealny – żaden z nas nie jest – Jonathan jest uroczym gościem, ale niestety pozwolił, aby ludzie mocno go skrzywdzili i musi z tym żyć. Tyle już przecierpiał, że czuje się wręcz normalnie wtedy, kiedy cierpi.
Warto również wspomnieć o świeżej wymianie zdań między Kornem a Sepulturą . Davis przyznał niedawno, że z jednej strony album Brazylijczyków „Roots” był sporym komplementem, z drugiej – kurestwem. Powodem było zbyt zbliżone do „kornowego” nowe brzmienie Sepultury . Podejrzenia Davisa padły na Rossa Robinsona, producenta który współpracował z Amerykanami przy ich dwóch pierwszych krążkach,a później był obecny przy „Roots”. Obecnie wokalista wypowiada się pochlebniej, twierdząc, że wtedy jego młody mózg nie mógł tego udźwignąć. Głos w sprawie zabrał Igor Cavlera:
Korn miał na nas wpływ, ale nie tylko oni. Deftones też miał dla nas szczególne interesujące brzmienie. Dlatego pojawił się u nas Ross, który potrafił uchwycić te surowe dźwięki i to było świetne. Te kapele wpływały na nas w czasie „Roots”, ale tam też chodziło o coś więcej. Myślę, że to tylko część całej kombinacji.