Plotki o wielkim powrocie kapeli Van Halen krążyły już od jakiegoś czasu. Po drodze wokalista David Lee Roth zapowiedział serię koncertów formacji na amerykańskich stadionach, która finalnie nie doszła do skutku. Na początku października jednak oficjalnie ogłosił, że Van Halen jest skończony. Niedługo po tym potwierdziły się spekulacje o złym stanie zdrowia Eddiego Van Halena.
Tym razem rak uderzył w gardło Eddiego Van Halena
Pierwszy nowotwór zdiagnozowano u muzyka 20 lat temu. Zaatakowany został jego język. Aby pozbyć się raka, usunięto Eddiemu 1/3 tego organu. Okazuje się jednak, że choroba nie została ostatecznie pokonana.
Według najnowszych wieści od portalu TMZ, Eddie lata między Stanami a Niemcami, aby ponownie poddać się leczeniu. Źródło zdradza, że Eddie zwierzył się kilku znajomym ze stanu swojego zdrowia. Komórki rakowe zostały odkryte w jego gardle. W jakiś sposób zdołał to ukryć przed mediami i przez pięć ostatnich lat latał do Niemiec na terapię. Wszystko wskazuje, że póki co ma się dobrze.
Rak przez metalowe kostki do gry
Eddie znany jest jako nałogowy palacz, zdarzało mu się również brać narkotyki. Nie zdołał rzucić palenia nawet po pierwszej diagnozie. Swoją chorobę ciągle obwinia o metalowe kostki do gitary, którymi posługiwał się ponad 20 lat temu i które wkładał do ust. Muzyk twierdzi, że trzymał je dokładnie tam, gdzie wykryto raka. Do swoich przypuszczeń ostatnio dołożył nową przyczynę. Jak powiedział:
W zasadzie mieszkam w studiu nagraniowym wypełnionym elektromagnetyczną energią. To kolejna z teorii. To znaczy, paliłem, brałem mnóstwo narkotyków i mnóstwo innych rzeczy, ale jednak moje płuca są zupełnie czyste. To tylko moja teoria, ale lekarze mówią, że to jest możliwe.
Fot. facebook.com/eddievanhalen/