W świecie muzyki rockowej niewiele decyzji wywołuje tak silne emocje, jak zmiana wokalisty w kultowym zespole. Gdy w 2024 roku Linkin Park ogłosiło, że Emily Armstrong dołącza do zespołu jako nowa wokalistka, zastępując tragicznie zmarłego Chestera Benningtona, reakcje fanów były natychmiastowe – i w wielu przypadkach brutalne. Teraz, w szczerej rozmowie z The Guardian, współzałożyciel zespołu Mike Shinoda ujawnia, że u podstaw wielu negatywnych komentarzy leżał nie talent Armstrong, lecz… jej płeć.
„Bo nie była facetem” – Mike Shinoda bez ogródek o fali krytyki
– „Byli tacy, którzy atakowali Emily tylko dlatego, że nie była facetem” – mówi Mike Shinoda, nie pozostawiając złudzeń co do tego, co według niego napędzało część fanowskiej niechęci wobec nowej członkini zespołu.
Shinoda zauważa, że choć publicznie formułowane zarzuty dotyczyły wielu różnych aspektów – od porównań do Benningtona, przez przeszłość Armstrong, aż po rzekome „niedopasowanie” do estetyki zespołu – prawdziwą przyczyną frustracji była zmiana genderowa na froncie. – „Ludzie byli przyzwyczajeni do tego, że Linkin Park to sześciu facetów i męski głos prowadzący. To ich wybijało z rytmu – i wtedy zaczęli szukać wymówek, by wyrazić swoje niezadowolenie” – podkreśla muzyk.
Emily Armstrong: „Byłam trochę naiwna”
Emily, która jest liderką rockowego zespołu Dead Sara, nie spodziewała się aż tak intensywnej reakcji. – „Byłam trochę naiwna, jeśli chodzi o to, co mnie czeka” – przyznała w tym samym wywiadzie.
Mimo burzliwego startu i fali hejtu w mediach społecznościowych, Armstrong szybko zyskała uznanie krytyków oraz – stopniowo – lojalnych fanów zespołu. Wokalistka nie tylko sprostała ogromnym oczekiwaniom, ale też wniosła nową energię i świeżość do brzmienia grupy.
„From Zero” – od kryzysu do triumfu
Nowy album Linkin Park, zatytułowany From Zero, okazał się ogromnym sukcesem artystycznym i komercyjnym. Krytycy chwalą zarówno kompozycje, jak i nową dynamikę zespołu. Trasa koncertowa promująca płytę przyciąga tłumy fanów na całym świecie – od Europy po Amerykę Południową.
– „Publiczność śpiewa z nią wszystkie refreny. To dla mnie największy dowód na to, że podjęliśmy właściwą decyzję” – mówi Shinoda.

Muzyczny seksizm wciąż żywy?
Słowa Mike’a Shinody rzucają światło na szerszy problem obecny w przemyśle muzycznym: niechęć części odbiorców do kobiet w rolach tradycyjnie zdominowanych przez mężczyzn. Historia Armstrong pokazuje, że nawet w XXI wieku kobiety w rocku nadal muszą walczyć nie tylko o uznanie, ale też o podstawowe prawo do bycia słuchanymi bez uprzedzeń.
Shinoda nie unika trudnych tematów – i stawia sprawę jasno: jeśli krytyka opiera się nie na muzyce, a na płci, to nie jest to opinia. To dyskryminacja.
Linkin Park, choć przeszło przez ogromną stratę, nie zrezygnowało z poszukiwania nowego początku. Dziś, z Emily Armstrong na froncie, piszą kolejną, odważną kartę w swojej historii. A krytycy? Coraz częściej milkną – zagłuszeni przez aplauz tysięcy fanów na koncertach.
Fot. James Minchin III