Tom Gabriel Warrior i jego Triumph Of Death zapraszają fanów surowej twórczości Hellhammera na prawdziwą mszę rezurekcyjną – już 10 listopada 2023 roku zostanie wydana pierwsza koncertówka, wskrzeszająca najważniejsze utwory prekursora black metalu z lat 80.
Album ukaże się w różnych wersjach: deluxe CD mediabook, super deluxe w podwójnym, czerwonym winylu wraz z książeczką i dodatkowym singlem na 7-calowym winylu oraz plakatami. Oprócz tego w sprzedaży dostępna będzie także podwójna, czarna płyta winylowa gatefold wzbogacona o książeczkę i plakaty oraz czarno-biały winyl swirl.
Uff, sporo tego, ale Hellhammer zasłużył sobie na to, co najlepsze – w końcu dzięki jego spuściźnie powstał słynny Celtic Frost, Triptykon, a następnie Triumph Of Death.
Na początku był zespół Hellhammer
Grupa Hellhammer została założona w Szwajcarii, a dokładnie w Nürensdorfie będącym częścią kantonu Zurych. W 1982 roku trzech utalentowanych gości postanowiło grać black i death metal prosto z głębokiego podziemia. Szybko okazało się, że chłopaki z Hellhammera potrafią robić naprawdę dobrą i jednocześnie nieco odmienną od reszty muzykę:
Chcieliśmy stworzyć własny świat z własnymi ludźmi i własną muzyką, i pieprzyć wszystkich innych. Normalni ludzie, którzy uczynili nas wyrzutkami? Cieszyliśmy się, że nie chcą się z nami zadawać. W zasadzie zamknęliśmy krąg i nie cierpieliśmy z tego powodu, staliśmy się wyrzutkami, którzy wzmocnili go, grając radykalną muzykę, która odepchnęła wszystkich. Uwielbialiśmy to. Pieprzyć ich wszystkich!
Efektem „zamknięcia kręgu” były trzy, nagrane na własną rękę albumy demo: „Death Fiend”, „Satanic Rites”, „Triumph Of Death” („Demon Entrails” z 2008 roku jest kompilacją tych demówek), EP-ka „Apocalyptic Raids” (wytwórnia BMG wydała ją na nowo w 2020 roku), oraz dwa utwory na kultowym krążku „Death Metal” (stworzony na spółkę z Running Wild, Helloween i Dark Avenger).
Mimo ogromnej charyzmy zespół rozpadł się po dwóch latach działania – w ciągu tego okresu amerykańsko-szwajcarskie trio ani razu nie wystąpiło na żywo, choć kawałki grupy aż prosiły się o koncertowe nagrywki.
Warrior oraz Ain założyli wkrótce Celtic Frost, w międzyczasie grając kilka singli Hellhammera, ale to stanowiło już tylko namiastkę dawnej legendy. Podobny stosunek do twórczości kapeli-matki miał również Triptykon, kolejne metalowe dziecko Toma G. Warriora, które sporadycznie przypominało fanom Hellhammera jego najlepsze utwory.
- Preorder: https://triumphofdeath.lnk.to/rotfPR
Triumph Of Death – nowa era Hellhammera
Pierwsze próby reaktywacji muzyki Hellhammera nastąpiły w 2014 roku, czyli po trzydziestu (!) latach od chwili, kiedy Day, Ain i Warrior powiedzieli sobie dość. Ostatecznie udało się to w 2019 roku, kiedy Tom G. Warrior stwierdził, że:
Hellhammer nigdy nie zostanie zreaktywowany i nigdy nie powróci. Nie jest możliwy powrót zespołu tak mocno związanego ze specyficznymi czasami, w których powstał i działał. Jednak muzyka Hellhammer istnieje i stanowi bardzo ważną część mojego życia. I chciałbym móc grać tę muzykę na żywo, zanim odejdę.
Na kanwie tych słów utworzył nowy zespół – Triumph Of Death (jak łatwo się domyślić, Warrior pożyczył nazwę dla swojej ostatniej kapeli od jednej z demówek Hellhammera). Zaprosił do niego ludzi, którzy nie tylko mają ogromny talent, ale i wiedzą, jak obchodzić się z dziedzictwem pierwszego bandu Warriora.
Obecnie pod szyldem Triumph Of Death gra Tom G. Warrior, odpowiedzialny za wokal oraz gitarę, wymiatająca na basie Jamie Lee Cussigh, dodatkowy wokalista i gitarzysta w jednym André Mathieu, a także perkusista Tim Iso Wey. W 2023 roku banda dała popis swoich umiejętności, występując m.in. na amerykańskim Hell’s Heroes, niemieckim Dark Easter Metal Meeting oraz portugalskim SWR Barroselas Metal Fest, dzięki czemu nagrała debiutancki album koncertowy – „Resurrection Of The Flesh”.

Fot. Roland Moeck
Czas na metalową rezurekcję
„Resurrection Of The Flesh” to krążek wyprodukowany przy współpracy Toma G. Warriora i V. Santury z Triptykon. Szata graficzna albumu nawiązuje do EPki Hellhammera „Apocalyptic Raids” – kolorystykę utrzymano w czerni, bieli i okazjonalnej czerwieni. Trupia czaszka, której macki są zakończone strzałami, zdaje się mówić: „Uważaj, zaraz Cię dopadnę”.
Sama płyta zawiera natomiast dwanaście mięsistych, obdartych z jakiejkolwiek delikatności singli – przez 60 minut wokal Warriora konsekwentnie wierci dziurę w psychice słuchacza, a brutalne, gitarowe riffy, przeplatane przez impulsywny bas oraz wkurzoną perkusję skutecznie wywołują gęsią skórkę. Widać (a raczej słychać) to m.in. w kawałku „Messiah” – dzięki równowadze między instrumentami a śpiewem, warstwa melodyczna jest wyraźna, wpływająca na zmysły mocniej niż mszalne kadzidło.
Na tej płycie nie ma również mowy o utartych schematach – słuchając jej, trudniej znaleźć podobieństwo pomiędzy twórczością Hellhammera a działalnością innych zespołów z tamtego okresu, co Warrior zresztą podkreślał w wywiadach: „[…] Muzyka Hellhammer należała do podziemia między 1982 a 1984 rokiem, wtedy często wyśmiewana i odrzucona”.
Może odrzucenie m.in. przez muzycznych pobratymców sprawiło, że Hellhammer nie popadł w artystyczny niebyt, a stawał się powoli legendą. Teraz jest dobra okazja do tego, aby tę legendę poznać na nowo i poczuć klimat metalowego undergroundu z lat 80.
Strona Triumph Of Death: https://www.triumphofdeath.net/