RECENZJE

Dragon powraca z nowym albumem. Recenzja „Unde Malum”

Dragon recenzja Unde Malum
Koncert zespołu Faun

Zaledwie dwa lata przyszło czekać fanom śląskiej grupy thrash/death metalowej Dragon na nowe studyjne wydawnictwo zespołu. „Unde Malum” to swoista kontynuacja tego, co można było usłyszeć na wydanym w 2021 roku „Arcydziele Zagłady”.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Co znajdziemy na płycie „Unde Malum” grupy Dragon?

Dragon w przyszłym roku będzie świętował czterdziestolecie swojego powstania. Aktywnie działał do 2000 roku, kiedy to ogłoszono rozwiązanie grupy. Zespół wrócił jednak na scenę w 2016 roku, a dziś jedynym członkiem oryginalnego składu jest gitarzysta Jarosław Gronowski. Oprócz niego w kwartecie grają Adrian Frelich (wokalista, który wystepował z grupą od 1989 roku) oraz Krzysztof Oset (bas) i Mikołaj Toczko (perkusja).

Przed premierą „Unde Malum” zespół dumnie zapowiadał, że drugi album wydany po reunionie „rozerwie nas na strzępy”. Owo „rozrywanie” miało się odbyć w jedenastu aktach, którymi wypełniona była zawartość krążka. Na trackliście uwagę przykuwa utwór „Upadły Anioł II” – część pierwsza znajduje się na płycie zespołu z 1990 roku – a także tryptyk tytułowy, którego ostatnia część zamyka wydawnictwo.

Okładka „Unde Malum” – w końcu nie ma kiczu

W recenzji „Arcydzieła Zagłady” z 2021 roku zwracaliśmy na dość kiepskie wykonanie okładki albumu. Tym razem katowicka grupa postawiła na dużo prostszy, ale też bardziej wyrazisty styl graficzny, przez co całość łatwiej zapada w pamięć. Motyw okładkowy został wykorzystany także w pierwszym singlu, „Nie zabijaj ze strachu”, do którego powstało tak zwane lyric video.

Dragon pyta o genezę zła. Z jakim skutkiem?

Łacińskie pytanie „unde malum” (skąd zło) wydaje się obecnie niezmiernie aktualne. Podobnie jak na poprzednim krążku, tak i tym razem Dragon postanowił opisać poruszaną tematykę w naszym ojczystym języku. Spore pochwały należą się Adrianowi Frelichowi za pracę, jaką wykonał za mikrofonem – jego wokal, chociaż charakteryzuje się głębokim i mocnym growlem, jest jednocześnie bardzo zrozumiały. Potrafi też przybrać dużo łagodniejszą formę, jak choćby w utworze „Unde Malum I”, którego akustyczny wstęp dopełniony jest czystym, lecz złowrogo brzmiącym śpiewem wokalisty.

Kwestie techniczne

Pod względem muzycznym Dragon postawił zdecydowanie na ewolucję, aniżeli rewolucję względem „Arcydzieła”. Na płycie dominują szybkie, thrashowe tempa, chociaż czasem muzycy potrafią zabawić się stylistyką – jak choćby w „Upadłym Aniele II”, gdzie słyszymy lekko jazzującą wstawkę, czy w „Piewcach Chorych Kłamstw”, które rozpoczyna fortepianowo-orkiestrowe intro.

Trzeba jednak przyznać, że kompozycyjnie wciąż jest to dość konwencjonalny death/thrash metal, który z jednej strony zadowoli fanów gatunku, z drugiej jednak nie wnosi niczego nowego. Wspomniane wstawki mają jedynie ciekawostkowy charakter – trochę brakuje ich rozwinięcia, próby poszukania szerszych muzycznych horyzontów.

Pewne zastrzeżenia można też mieć w kwestii brzmieniowej. Szczególnie ścieżkom gitary brakuje nieco bardziej „mięsistego” brzmienia, które uwypukliłoby nawet dość interesujące riffy i solówki popularnego „Gronosa”. Dragon niestety nadal też uczestniczy w tak zwanej „wojnie głośności”, przez którą akustyczne fragmenty utworów tracą na wyrazistości.

Ostatecznie „Unde Malum” to dobrze zaaranżowana płyta, na której wyróżniają się utwory składające się na tytułowy tryptyk, a także kompozycje takie jak „Agonia Wskrzeszenia” czy „Upadły Anioł II”, do którego zrealizowano teledysk. Chociaż gdzieniegdzie Dragon próbuje wyjść z ram typowego death/thrashu, to brakuje tu nieco szerszego rozwinięcia tych pomysłów.

Dragon album Unde Malum
Dragon album „Unde Malum”

Lista utworów:

  1. Powrócą Kiedy Mniej
  2. Upadły Anioł II
  3. Fanatyczne Dogmaty
  4. Piewcy Chorych Kłamstw
  5. Unde Malum I
  6. Nie Zabijaj Ze Strachu
  7. Agonia Wskrzeszenia
  8. Unde Malum II
  9. Nie Mieszaj W To Diabła
  10. Trupie Imperium
  11. Unde Malum III

Podobne artykuły

Recenzja „Seiðr” Pandrador. Skandynawski chłód, mrok i… nieczytelność

Krzysztof Rojowski

Apetyt zaspokojony – recenzja Jinjer „Macro”

Bartłomiej Pasiak

Recenzja: Me And That Man – Songs of Love and Death

Albert Markowicz

Zostaw komentarz