Jeśli nazwa Faust kojarzy Wam się wyłącznie z wybitnym dziełem Tomasza Manna – „Doktorem Faustusem”, to macie sporo do nadrobienia w sferze muzycznej. Wiele osób może pomyśleć, że „Wspólnota Brudnych Sumień” to debiut fonograficzny zespołu, ale jest inaczej. Muzycy już w 1999 roku wydali pierwszy mini album pt. „Sen”. Później członkowie Fausta nagrali „Króla Moru i Perłę” i „Mizantropic Supremacy”. Na szczęście formacja z Wyszkowa w zeszłym roku powróciła z nowym longplay’em, który przypadł do gustu wielu krytykom. Również należę do tego grona. Prostym dowodem na to jest, że wydawnictwo uznałem za jedno z najlepszych w 2019 roku w specjalnie przygotowanym artykule. Jednak dlaczego „Wspólnota brudnych sumień” spodobała mi się aż tak bardzo, dowiecie się dokładniej z tej recenzji.
„Wspólnota brudnych sumień” – Faust pierze brudy niczym Tomasz Sekielski
Pedofilia to temat ostatnimi czasy aż nadto obecny. Na całym świecie ludzie dyskutują o tym, czy „król popu” Michael Jackson molestował dzieci (powstał głośny film „Leaving Neverland”), a oskarżenia o te czyny praktycznie zniszczyły karierę Kevina Spacey’ego.
Jednak w Polsce najbardziej kontrowersyjnym tematem jest pedofilia wśród księży katolickich. Cały temat został bardzo nagłośniony przez braci Tomasza i Marka Sekielskich. Stworzyli film pt. „Tylko nie mów nikomu”, który wywołał spore zamieszanie w polskim społeczeństwie. Jednak nie tylko ci twórcy postanowili opowiedzieć o tych straszliwych i obrzydliwych zbrodniach. Wywrzeć swoje zdanie postanowili również muzycy grupy Faust, którzy nagrali album pt. „Wspólnota Brudnych Sumień”. Przekaz jest jasny i podczas słuchania płyty czułem wielki paradoks, o którym za chwilę.
„Homo Homini Deus” – piękno muzyki przykryte kilkoma tonami gruzu
„Wspólnota Brudnych Sumień” może kojarzyć się stylistycznie z muzyką legendarnej grupy KAT. Tematycznie również miejscami widać pewne podobieństwo do utworów byłej formacji Romana Kostrzewskiego. Jednak te powiązania to same komplementy, ponieważ muzycy nie duplikują dokonań starszych stażem kolegów z branży, ale tworzą zupełnie coś nowego i oryginalnego. Dobrym tego przykładem jest utwór pt. „Homo Homini Deus”, czyli swoisty wyrzut w stronę organizacji kościelnej. Lirycznie wg mnie podmiot odcina się od „katolickich zabobonów”, czyli stylu życia, który prezentują ludzie, którzy swoją wiarę opierają na chodzenia raz w tygodniu do Kościoła w celu obgadania sąsiadki. Głupoty takiego zachowania tłumaczyć nie muszę, bo to oczywiste. Jednak twórca tekstu – Tomasz Dąbrowski w wręcz poetycki sposób opisuje te i inne zachowania. Również te, które zostawiają trwały ślad na psychice człowieka.
„In The Name God” – anglojęzyczny kawałek również dobrze się wpasował w klimat albumu
Stylistycznie trochę przypomina mi speed metal, ale dalej czuć tutaj thrashowe zabarwienie. Wokalista grupy, Maciej Bartkowski zaprezentował w tym utworze swoją możliwości w genialny sposób. Jednak nie jest to jedyne miejsce na „Wspólnocie Brudnych Sumień”, w którym prezentuje niezwykle wysoki poziom. Ta piosenka również udowadnia, że różnorodność na płytach jest niezwykle ważna. Przywołam tutaj tytuł innej piosenki z omawianego dzieła grupy Faust. Chodzi mi o „Samotność”, czyli najspokojniejszą kompozycję na najnowszym dziele zespołu. To całkowicie dwa odmienne kawałki, ale zaśpiewane i zagrane po prostu po mistrzowsku.
„Samotność” – okrutny jest nasz świat
Dołujący tekst, który jest niezwykle prawdziwy, odnosi się do dwóch światów. Podmiot mówi o naszym doczesnym łez padole oraz o pozagrobowej otchłani. Zawsze podczas słuchania „Wspólnoty Brudnych Sumień” największe wrażenie na mnie robi właśnie „Samotność”. Spokojny wokal Bartkowskiego połączony z delikatnym akompaniamentem gitar to muzyczny majstersztyk. W dodatku liryka została idealnie dobrana do klimatu piosenki. Podczas wyliczania zalet najspokojniejszej kompozycji na dziele Fausta nie mogę pominąć świetnej solówki, która jest kolejnym atutem utworu. Pod koniec piosenka trochę zwiększa tempo i dalej brzmi to świetnie. Dla fanów porządnego thrashu jest to pozycja obowiązkowa. Inaczej tego nazwać nie potrafię.
„Niemiłość i trwoga” – muzycznie trochę zawiódł, ale to dalej świetna kompozycja
Tutaj gitary wg mnie zabrzmiały trochę zbyt „powszednio” i mało oryginalnie. Za to świetnie zgrywają się z perkusją i możemy usłyszeć świetne „łupnięcie”. Maciej Bartkowski tym razem również pokazał swoje możliwości w najlepszy możliwy sposób. Liryki, jak można się domyślić, także dotyczą tematyki pedofilii. Wcześniej wspominałem o pewnym paradoksie z tym związanym. Z jednej strony „Wspólnota Brudnych Sumień” to twór świetnie nagrany i przemyślany. Jednak czasami mam problem z jej słuchaniem z powodu tematyki, po której poznaniu chce mi się po prostu wymiotować. Jednak to żadna ujma w stronę twórców albumu, a raczej pochwała, bo opowiedzieli historie w sposób bardzo rzeczowy. Na takie tematy trzeba po prostu się wypowiadać! Faust postanowił nagrać o tym płytę, czego raczej nie pożałowali.
„Życie bez życia” – powolny riff istną maszyną do zabijania
Niektórzy ludzie innym niszczą życie, widzimy to od początków ludności. Warto jednak postawić się w miejscu ofiary i popatrzeć na świat jej oczami. „Życie bez życia” to energiczny kawałek, który miejscami jednak przypomina twórczość… Marka Grechuty. Recytowane fragmenty tekstu nadają piosence dodatkowych wartości. Ta część „Wspólnoty Brudnych Sumień” jest kolejnym elementem, dla którego warto posłuchać Fausta i ich dzieła, które odnosi się do bardzo ważnych, a często omijanych tematów.
„Wspólnota Brudnych Sumień” – teksty i wokal siłą przewodnią
Faust niespodziewanie powrócił z nowym wydawnictwem i wykonał swoje zadanie w genialny sposób. Wszystkie elementy złożyły się na coś wyjątkowego, być może wiekopomnego. Tematyka pedofilii staje się coraz mniejszym tabu i ludzie zaczynają głośno mówić o grzechach księży i innych grup społecznych, które dopuściły się karygodnych czynów. Jeśli ktoś o tym mówi w taki genialny sposób, jak to zrobili muzycy Fausta, to im zdecydowanie przyklaskuję. Reasumując, „Wspólnota Brudnych Sumień” to świetna płyta, której atutami są wokal, oryginalna tematyka i muzyka. Produkcję również warto pochwalić. W dodatku wersji fizycznej towarzyszą nieźle wykonane tematyczne grafiki.

Tracklista płyty „Wspólnota Brudnych Sumień”:
1. Wyznanie niewiary
2. Homo Homini Deus
3. Samotność
4. Życie bez życia
5. Zanim się obudzę
6 In The Name of God
7. Niemiłość i trwoga
3 komentarze
Fajna recka, ale byłaby jeszcze lepsza gdyby nie kilkukrotnie przekręcone nazwisko wokalisty ;]
Cześć, dzięki za zwrócenie uwagi i przepraszam w imieniu kolegi. Już poprawione. 🙂
In The Name Of God to przecież cover U leashed z Victory!