Olsztyńska Gorycz powraca z nową płytą zatytułowaną „Kamienie”. Album ukaże się na początku listopada nakładem wytwórni Pagan Records, początkowo na krążkach CD, później również na winylach. A w ramach zachęty do zapoznania się krążkiem, zapraszam do lektury przedpremierowej recenzji.
Przybliżmy informacje o awangardowym zespole Gorycz
Z kronikarskiego obowiązku należy na wstępie przybliżyć nieco tę formację. Olsztyński skład gra muzykę, którą można określić mianem avant-garde black metalem (za Metal Archives). W 2018 roku ukazało się debiutanckie wydawnictwo Goryczy zatytułowane „Piach”, do którego recenzji zapraszam. Płyta spotkała się z ciepłym przyjęciem recenzentów i fanów. Odsyłam do mojego tekstu o albumie i bez zbędnych ceregieli przechodzę do krążka „Kamienie”.
Album „Kamienie” jest drugą w dorobku płytą grupy Gorycz
Znajdzie się na niej dziewięć utworów trwających łącznie niecałe 38 minut. Materiał został zarejestrowany w warszawskim Nebula Studio w połowie bieżącego roku pod okiem Tomasza Stołowskiego. Za miks i mastering odpowiada Maciej Karbowski. Krążek zostanie wydany pod szyldem Pagan Records, początkowo na płycie kompaktowej, a później (z inną okładką) także na winylu.
Sięgając po album „Kamienie” nie sposób przejść obojętnie obok okładki płyty. Stylistyką nawiązuje do zdjęcia, które trafiło na okładkę albumu „Piach”. Uważam, że to niezwykle czujny zabieg, dzięki niemu nie da się płyt Goryczy pomylić z jakimikolwiek innymi.
A sama okładka przyciąga oko surowością. Myślę, że doskonale oddaje nastrój albumu, który również jest minimalistyczny i oszczędny, a zarazem intrygujący. Patrząc na zdjęcie z okładki zastanawiam się czy te ręce wyciągnięte są do kogoś, czy może to gest obronny. Co dostrzegła osoba na zdjęciu, czego ja nie widzę. Muzyka i teksty zawarte na płycie są dokładnie takie same. Trzeba im się dłużej przyjrzeć, by wydobyć kryjące się w nich znaczenia, dźwięki i smaczki.
„Kamienie” intrygują od pierwszych dźwięków
To album Goryczy, obok którego po prostu nie da się przejść obojętnie. I choć postaram się nie wpadać w nadmierną egzaltację, muszę przyznać, że przychodzi mi to ze sporym trudem. „Kamienie” to płyta, która przyciąga od pierwszych taktów.
„Zabieram skórze Twoją twarz” rozpoczyna się od transowych dźwięków niczym nie przypominających dokonań black metalowych grup. Gdybym miał do czegoś porównać początek tego kawałka to najbliższym skojarzeniem byłby folklor. Może słowiański, może skandynawski, trudno jednoznacznie orzec, ale na pewno mroczny i niepokojący. Później zespół wchodzi na dobrze znane tory minimalistycznego, oszczędnego w środkach i posępnego metalu.
Ta oszczędność środków sprawia, że „Kamienie” mogą zrobić niezbyt dobre pierwsze wrażenie. Słuchana pobieżnie, płyta będzie sprawiać wrażenie monotonnej i momentami wręcz nudnej. Nie dajcie się zwieść pozorom. Drugi album polskiej grupy black metalowej grupy Gorycz jest przemyślany i dopracowany w każdym detalu.
Nowej płycie formacji Gorycz warto poświęcić więcej uwagi
Z całą pewnością nie jest to łatwa muzyka. Myślę, że momentami może uchodzić wręcz za prostacką i grubo ciosaną. Jednak należy poświęcić jej więcej czasu, należy dać szansę, by w pełni ją zrozumieć i poczuć. Słuchana po raz kolejny i kolejny zacznie odsłaniać co rusz to nowe smaczki.
Wspominałem wcześniej o folkowym „otwieraczu” albumu. Nawiązań do pozametalowej stylistyki jest na płycie „Kamienie” więcej. Momentami pojawiają się motywy lekko jazzujące. Moim zdaniem najbardziej zaskakującym fragmentem albumu jest końcówka utworu „Chcę inne oczy”. Nastrojowa i wyciszona zupełnie odstaje od całej płyty, a jednocześnie świetnie do niej pasuje. Bardzo się cieszę, że zespół wybrał właśnie tę kompozycję na promocyjny singel. W tym kawałku zawarta jest cała esencja albumu – połamane rytmy, histeryczny wokal i ponury klimat. Właśnie taka jest cała płyta. Bardziej klimatyczne i spokojne momenty przeplatają się na niej z wściekłością i histerią.
Myślę, że tych jazzowych inspiracji jest na albumie dużo więcej. Utwory na krążku „Kamienie” sprawiają momentami wrażenie improwizowanych. Ich struktury rozpadają się, dźwięki zaczynają błądzić. Świetnym przykładem takiego zabiegu jest środkowa część „Szczurom niebieskim”. Połamany rytm wybijany przez perkusistę gdzieś się w pewnym momencie traci, słychać jedynie oszczędny, rwany riff, który przypomina, że utwór jeszcze się nie skończył.
A zaglądając na cudze podwórka, warto wspomnieć jeszcze o kawałku „Na czerwono odpłyną łzy”. Pojawiają się w nim transowe momenty, których nie powstydziłby się… Tool. Zapętlona, psychodeliczna wstawka w środku utworu z powodzeniem mógłby trafić na którąś z płyt tego zespołu.
Płyta „Kamienie” zespołu Gorycz intryguje tekstami
Wzorem debiutu, teksty na krążku zostały napisane wyłącznie w języku polskim. Uważam, że to ciągle rzadkość i już sam fakt mi wystarczy, bym po „Kamienie” sięgnął z zainteresowaniem. Zwłaszcza, że specyficzna poezja stojącego za mikrofonem Tomka Kuklińskiego wyjątkowo mi odpowiada. Płyta mami słuchacza i wciąga go w ponurą podróż po zakamarkach umęczonego umysłu.
„I choć śmierci jeszcze nie widać
wolno płyną do niej zmęczone oczy
żeby tylko życia więcej
zostało w tych naczyniach”
Przytłaczające słowa kawałka „Zabieram skórze Twoją twarz” zwiastują nieuchronny koniec, przypominają o tym, co czeka nas wszystkich, prędzej czy później. Nieuchronny upływ czasu, który odciska na nas swoje szpetne piętno, przewija się w tekstach Tomka bardzo często.
„Wybija czas
życie w twarz
aż sina”
To fragment utworu „Wybija czas”. Z kolei w kompozycji „Znoszone dłonie” padają słowa, że czas wyjada dzieciństwo z pościeli, a znoszone dłonie pełne są żył, od których odstaje życie. Nie, „Kamienie” to nie jest płyta, która kogokolwiek pocieszy, która przyniesie ulgę i napełni nas chęcią do życia. Dominuje na niej nieuchronny upływ czasu, który kiereszuje nas na każdym kroku.
A intrygujące, wymagające skupienia teksty zostały wsparte niezwykłą wokalizą. Tomek wrzeszczy, krzyczy, momentami słychać obłąkańczy śmiech i katatoniczną melorecytację (świetne „Znoszone dłonie”).
„Kamienie” to jedna z najlepszych tegorocznych premier w muzyce metalowej
Zanim przejdę do podsumowania, muszę jeszcze nadmienić o stronie produkcyjnej płyty. Album brzmi brudno i surowo, ale zdecydowanie nie jest to „piwniczny” black metal, który koniecznie musi być „trve”. Brzmienie jest gęste i dopracowane w każdym calu. Ogromnie podoba mi się piękne wydobycie na pierwszy plan bulgoczącego basu. Bardzo lubię ten instrument i cieszę się, że został potraktowany w należny mu sposób.
Album ukaże się w listopadzie. Myślę, że lepszego terminu nie dało się wybrać. Dziewięć utworów, które wypełniają „Kamienie” składają się na wręcz doskonałą ścieżką dźwiękową szarych, ponurych, pozbawionych kolorów i nadziei dni.
Co mogę napisać słowem podsumowania? Uważam, że „Kamienie” to „Piach” na sterydach. Płyta pod każdym względem jest „bardziej”. Bardziej szalona, bardziej psychodeliczna, bardziej histeryczna, bardziej różnorodna. Debiutanckim albumem Gorycz zawiesiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Grupa bez problemu ją przeskoczyła i uważam, że dziś jest jednym z najlepszych zespołów na naszej scenie.
Gorycz na Bandcamp: https://gorycz.bandcamp.com/
Lista utworów na płycie „Kamienie” grupy Gorycz:
- Zabieram skórze Twoją twarz
- Matka
- Na dno
- Chcę inne oczy
- Szczurom niebieskim
- Wybija czas
- Znoszone dłonie
- Na czerwono odpłyną łzy
- Kamienie milczą