RECENZJE

Odraza: recenzja płyty „Acedia”, czyli pandemiczny pejzaż muzyczny

Odraza Ascedia recenzja płyty
Koncert zespołu Faun

Dzisiejsza recenzja będzie krótka, tak jak krótkie jest wydawnictwo, o którym będzie mowa. Black metalowego duetu Odraza raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Projekt, który ma na swoim koncie dwa świetne pełnometrażowe wydawnictwa, „Esperalem tkane” (2014) oraz „Rzeczom” (2020), zaliczany jest do czołówki polskiego podziemia.

Mniej więcej miesiąc temu, dość niespodziewanie Stavrogin i Priest ogłosili, że już pod koniec maja otrzymamy od nich kolejną porcję muzyki. Panowie słowa dotrzymali i nieco ponad dwa tygodnie temu zaprezentowali mini-album pt. „Acedia”.

Odraza nagrała materiał dla krakowskiego muzeum

21 maja 2021 roku, nakładem wytwórni Godz ov War Productions ukazała się RP-ka duetu działającego pod nazwą Odraza. Krążek o intrygująco brzmiącej nazwie „Acedia” jest jednym z tych wydawnictw, których recenzowanie i ocena stanowi duże wyzwanie. Materiał nagrany przez krakowski projekt wychodzi dalece poza ramy tego co definiujemy jako black metal.

Jeżeli nieobce są Wam takie pozycje jak „W śnialni” Furii czy „Wyrzyny” Kłów, to już w tym momencie mogę powiedzieć, że najnowsze dzieło Odrazy to dokładnie ten sam kaliber doznań.

Zanim przejdę do konkretów, wspomnę tylko, że muzyka znajdująca się na płycie jest efektem współpracy Stavrogina i Priesta wespół z Muzeum Krakowa. „Acedia” stanowi integralną część wystawy pt. „Współistnienie” i jest muzycznym pejzażem pandemicznej rzeczywistości roku 2020. Warto wspomnieć, że w nagraniach gościnnie udział wziął Wiktor Sendorek, który wspomógł zespół wokalnie.

CZYTAJ TEŻ: RECENZJA PŁYTY „W ŚNIALNI” ZESPOŁU FURIA

Jaka jest nowa płyta „Acedia”?

To w zasadzie trwający około 20 minut utwór, utrzymany w stylistyce futuryzmu lat 80. Sama konstrukcja kompozycji wypełniającej album jest bardzo sinusoidalna. Naprzemiennie pojawiają się motywy ambientowe, syntezatorowe, ale nie brakuje również stricte black metalowych wstawek, choć sumarycznie jest ich niewiele.

Przyznam, że mam trudność z jednoznacznym określeniem brzmienia tego wydawnictwa Odrazy. W moim odczuciu, tak jak ostatnia Furia przypominała spektakl teatralny, tak „Acedia” kojarzy się ze ścieżką dźwiękową napisaną do polskiej produkcji science fiction z lat 80.

Pewnie wyda Wam się to zabawne, ale cały album przywodzi mi na myśl jeden z najbardziej porytych obrazów przeznaczonych dla młodzieży, jakim jest „Pan Kleks w Kosmosie” (1988 r.), tyle, że podany w bardzo niepokojącej formie. Tak. Klimat albumu jest niezwykle ponury i niepokojący, momentami wręcz narkotyczny i budzący grozę. Niestety nie widziałam wystawy, dla której została napisana ta ścieżka, w związku z czym skupiłam się jedynie na własnych odczuciach i skojarzeniach opartych tylko o muzykę.

[poll id=”12″]

Czym tak właściwie jest nowa płyta Odrazy?

Nie ukrywam, że jest trudne do przyswojenia na różnych płaszczyznach, zaczynając od muzycznej, a kończąc na samej treści. No właśnie. Treść jest, a jednocześnie jej nie ma. W zasadzie „Acedia” nie posiada tekstu. W muzykę wplecione zostały pojedyncze zdania lub niewielkie ich ciągi, ale o jako takich lirykach nie ma tu mowy. Być może zrozumienie pojęcia zawartego w tytule wydawnictwa trochę ułatwi kwestię zrozumienia przekazu.

CZYTAJ INNE NASZE RECENZJE:

Słowo „acedia” ma wiele znaczeń

Jednym z nich jest brak troski o siebie i swój byt, obojętność. Z kolei Hipokrates definiował je jako „gorycz czarnej żółci” i melancholię. W teologii „acedia” oznacza wypalenie religijne, apatię a także depresję duchową, która nierzadko dotyka mnichów.

Według Ewagriusza jej mianem określa się także udrękę serca i osłabienie duszy, któremu towarzyszy smutek. Nie da się ukryć, że wszystkie te znaczenia doskonale pokrywają się z tym co czuła większość z nas podczas przymusowej izolacji. Pomijając jednak kwestię ciągnącej się od zeszłego roku pandemii, mam jeszcze inne przypuszczenia, związane z archaiczną estetyką albumu.

Patrząc przez pryzmat definicji jaką zaproponowali Hipokrates i Ewagriusz, można wnioskować, że „Acedia” jest swego rodzaju sentymentalną wycieczką do czasów młodości Stavrogina i Priesta, którzy wychowywali się na przełomie lat 80/90. Z perspektywy dorosłego człowieka wiem, że tego typu podróże potrafią wprowadzić w melancholijny nastrój i boleśnie ścisnąć serce.

Myślę, że pojawiające się na płycie motywy rodem z filmów dla dzieci wychowujących się w dystopijnej rzeczywistości schyłku komuny, oraz dźwięki gier na Commodore 64 nie są tu przypadkowe. Można uznać, że wręcz stanowią potwierdzenie moich przypuszczeń.

Drugą myślą, która właściwie nasuwa się jako pierwsza, jest ta związana z teologicznym ujęciem acedii. W moim odczuciu rzeczona depresja duchowa i apatia wynikają również ze świadomości upływającego i zmarnowanego czasu. Oczywiście jest to moja osobista interpretacja, lecz czy jest ona słuszna nie mogę zagwarantować. Tę kwestię musicie rozstrzygnąć we własnym zakresie.

Sprawy techniczne, czyli brzmienie i okładka „Acedii”

Jako że „Acedia” polskiej black metalowej grupy Odraza jest albumem nietypowym, nie umiem jednoznacznie stwierdzić czy jej brzmienie jest dobre czy złe. Prawda jest taka, że jedni będą zachwyceni jej zawartością, inni zaś uznają to wydawnictwo za napisany na kolanie bubel.

Z technicznego punktu widzenia najnowsze dzieło duetu Stavrogin – Priest jest przede wszystkim dobrze skonstruowanym soundtrackiem, który stanowi muzyczne tło dla obrazu. Całość zachowuje estetykę komunistycznego futuryzmu, z tą różnicą, że mix i mastering są jak najbardziej na czasie. Dodam jeszcze, że mimo specyficznego klimatu „Acedia” absolutnie nie traci black metalowego charakteru.

Czarno-czerwony artwork zdobiący okładkę płyty idealnie oddaje niepokojący charakter materiału. Muszę przyznać, że naprawdę przyciąga uwagę mocno dystopijnym i budzącym grozę klimatem.

Odraza „Acedia”. Podsumowanie

Jak wspominałam na samym początku, najnowsze dzieło krakowskiej Odrazy jest materiałem, którego odbiór może sprawiać pewne trudności. Szczególny problem z pozytywnym odbiorem tej EP-ki mogą mieć zwolennicy solidnego, blackowego łomotu. Dlatego też, sięgając po ten album należy mieć świadomość, że przede wszystkim jest to ścieżka dźwiękowa, która ma za zadanie podkreślić klimat wystawy, dla której została napisana.

Materiał ten, zdecydowanie przeznaczony jest do samotnej kontemplacji i indywidualnej interpretacji. Charakter „Acedii” moim zdaniem wpisuje się zarówno w estetykę miłośników eksperymentalnego, klimatycznego black metalu jak i fanów ambientu.

Odraza okładka płyty Ascedia
Odraza – Acedia (2021)

Lista utworów:

1. Acedia I (20:51)

Podobne artykuły

Recenzja: Kingdom – Sepulchral Psalms from the Abyss of Torment

Michał Bentyn

Poprawne rzemiosło – recenzja Deicide „Overtures of Blasphemy”

Paweł Kurczonek

Recenzja: Corey Taylor – „CMFT”, czyli wielki zawód

Bartłomiej Pasiak