RECENZJE

Recenzja: Oranssi Pazuzu – „Mestarin kynsi”, czyli Igorrr po melisie

Recenzja płyty Mestarin kynsi Oranssi Pazuzu
Koncert zespołu Faun

Fińska grupa Oranssi Pazuzu jest na scenie metalowej już od 2007 roku. Do tej pory mieli na koncie cztery albumy studyjne. 17 kwietnia 2020 roku pojawiło się natomiast ich następne wydawnictwo pt. „Mestarin kynsi”.

Czy miałem jakieś określone oczekiwania wobec tej płyty? Owszem. Słuchałem ich poprzednich płyt i zawsze mi czegoś w nich brakowało. Słychać było, że sporo eksperymentują, ale jeszcze do końca nie mieli wyrobionego własnego stylu.

Zapowiedzi geniuszu można było się doszukiwać w m.in. „Andromedzie” z „Kosmonument” czy „Ympyrä On Viiva Tomussa z „Valonielu”. Były to rozbudowane kawałki, które po prostu mieszały w głowie, wprowadzały w trans. Wciąż jednak nie dostałem takiej płyty, która w pełni by mnie zadowoliła. Zwykle po odsłuchu czułem pewien niedosyt. Dlatego też czekałem na najnowsze dzieło Finów z wypiekami na twarzy. Wiedziałem o ich potencjale, ale czy go wykorzystali?

Igorrr i Oranssi Pazuzu – dwa magiczne twory ostatnio się ukazały

Zacznę od tego, że cała płyta „Mestarin kynsi” jest zbiorem zaskoczeń i niekonwencjonalnych rozwiązań. Taką muzykę uwielbiam! Dlatego bardzo mi się również podobało ostatnie dzieło Igorrra – „Spirituality and Distortion”. I osobiście widzę wiele wspólnego pomiędzy nowym wydawnictwem Oranssi Pazuzu a krążkiem francuskiego artysty.

Obydwa albumy to muzyka nieoczywista i sprawiająca, wrażenie pomieszania psychotropów ze sporą dawką wysokoprocentowego alkoholu. Jednak według mnie Igorrr i tak zostaje mistrzem pod względem tworzenia takiej sztuki, ponieważ miesza w dodatku kilka gatunków muzycznych, a Finowie próbują trzymać się swojej black metalowej ścieżki. Jednocześnie jednak delikatnie sięgają po progresywne dźwięki i elektronikę. Cóż za kreatywni i pozytywnie zwariowani artyści.

„Uusi teknokratia” – takiego black metalu jeszcze nie słyszeliście

Trudno o tym utworze cokolwiek pisać. Jest tak zwariowaną mieszanką niespodziewanych dźwięków, że głowa mała. Sama muzyka tworzy swoistą pętlę, z której trudno się wyrwać. W trakcie słuchania „Uusi teknokratia” nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co będzie za chwilę.

Osobiście chciałbym zobaczyć horror z taką ścieżką dźwiękową, bo naprawdę brzmi to niepokojąco i zapewne ta muzyka niektórym śniłaby się po nocach, gdyby zobaczyli straszną scenę z takim soundtrackiem. Zresztą po części moje marzenie się spełniło, ponieważ powstał teledysk do singla. I to jaki! Wideo wygląda, jakby było połączeniem dzieł Hitchcocka, Wesa Andersona i Davida Lyncha, czyli porządny miszmasz, który jednak wygląda całkiem spójnie.

A w tle oczywiście przerażające i tajemnicze dźwięki Oranssi Pazuzu. „Uusi teknokratia” to utwór wręcz wybitny – te krzyki, ta muzyka, ten teledysk. Uderzyli idealnie w moje gusta. Tak się tworzy black metal w XXI wieku.

„Ilmestys” – mroczne rozpoczęcie wędrówki po „Mestarin kynsi”

W tej piosence czuć nutkę elektroniki, ale to gitary grają w niej główną rolę. Technologia jest tylko smaczkiem do delikatnego wstępu gitarowego, po którym pierwszy raz na płycie możemy usłyszeć wokal. Zresztą właśnie ten element jest prawdopodobnie najbardziej charakterystyczną częścią bardzo rozbudowanej muzyki Oranssi Pazuzu.

Finowie w „Ilmestys” ciekawie wprowadzili słuchaczy w świat „Mestarin kynsi”, który ma wiele tajemnic i tylko część z nich możemy dostrzec nawet po kilkukrotnym przesłuchaniu. Ten utwór to zaledwie preludium do tego, co będzie się działo później, ale i tak spełnia swoje zadanie „otwieracza” na piątkę z plusem.

„Tyhjyyden sakramentti” Oranssi Pazuzu – ależ oni uwielbiają bawić się formą

Utwór trwa trochę ponad dziewięć minut i czy podczas słuchania czuję się nim przytłoczony? Absolutnie nie. Jest to spowodowane tym, że Finowie bawią się formą i wciąż wprowadzają niuanse do swojej i tak skomplikowanej muzyki. Całość rozpoczyna się od spokojnego wybijania rytmu na perkusji, ale powoli dochodzą kolejne elementy i zlepiają się w całość.

Kulminacja nadchodzi wtedy, gdy do gry wchodzi wokalista i zapiera dech w piersiach słuchaczy. Psychodeliczny black metal z progresywnymi elementami w wykonaniu Oranssi Pazuzu to muzyka wymagająca, ale jednocześnie bardzo wciągająca.

Po pierwszym przesłuchaniu musiałem się pozbierać, bo nie spodziewałem się aż takiego „mindfucka” w głowie. Czułem się jak po seansie filmu Lyncha albo von Triera. Umysł eksplodował.

„Taivaan portti” – szybciej, wyżej, mocniej!

A na koniec członkowie Oranssi Pazuzu zaprezentowali fanom chyba najmocniejszy i najszybszy kawałek z „Mestarin kynsi”. I tym zdecydowanie się wyróżnia. Muzycy tym razem nie bawili się w żadne gierki ze słuchaczem i bezprecedensowo kończą album w blasku chwały.

A jak brzmi kończący płytę „Taivaan portti”? Mam dosyć dziwne skojarzenie z tą piosenką. Mianowicie wg mnie ten utwór brzmi, jakby Venom go stworzył, a Devin Townsend dopieścił i dodał trochę swojego progresywnego geniuszu. Lepszej rekomendacji dla tej kompozycji dać nie potrafię.

„Mestarin kynsi” – Przed zażyciem skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą

Uważajcie na ten album, bo naprawdę wciąga i uzależnia. Żarty żartami, ale mówiąc poważnie, to najnowszy album w dyskografii Oranssi Pazuzu, to dzieło prawie idealne. Bo oczywiście ma swoje braki. Czasami piosenki wydają się trochę za długie i niekiedy występuje nuda, ale to już bardzo rzadko. Problemem może być również to, że całość się lekko zlewa.

Za to bardzo dużym plusem jest okładka, która dodaje kolejną nutkę tajemniczości. Reasumując, Oranssi Pazuzu zaprezentowali wg mnie najlepszą płytę w swojej karierze, która wprowadziła ich na wyższy poziom. Szkoda jedynie faktu, że w czerwcu ich nie zobaczymy na jednej ze scen Mystic Festival.

Oranssi Pazuzu Mestarin Kynsi
Oranssi Pazuzu – Mestarin Kynsi (2020)

Tracklista Oranssi Pazuzu – „Mestarin kynsi”:

1. Ilmestys
2. Tyhjyyden Sakramentti
3. Uusi Teknokratia
4. Oikeamielisten Sali
5. Kuulen Ääniä Maan Alta
6. Taivaan Portti

Podobne artykuły

Twierdza trzyma się mocno, czyli recenzja płyty Kamelot – The Shadow Theory

Szymon

Recenzja: Azarath – In Extremis

Michał Bentyn

Emocjonalna podróż do wnętrza Człowieka – recenzja Cereus „Dystonia”

Paweł Kurczonek

2 komentarze

fiff 29 kwietnia 2020 at 15:15

porównania do klimatów Lyncha, von Triera i Devina bardzo zachęcające

Odpowiedz
Rot'n'roll 25 maja 2020 at 10:03

Płyta wyszła w 2020 nie 19 r. ?

Odpowiedz

Zostaw komentarz