RECENZJE

Recenzja: Ozzy Osbourne –„Patient Number 9”, czyli esencja z Księcia Ciemności

Ozzy Osbourne recenzja albumu Patient nr 9

Gdy w 2020 roku brałem się za recenzję albumu „Ordinary Man” byłem święcie przekonany, że będzie to ostatnie dzieło w dorobku Księcia Ciemności, czyli Ozzy’ego Osbourne’a we własnej osobie. Ta kwestia sprawiła, że na tamten krążek patrzyłem na pewno z większym entuzjazmem. Z perspektywy czasu oceniam jedno, że brakowało mu nieco przebojowości i polotu znanego z wcześniejszych dokonań artysty.

Dziś, gdy zabieram się za ocenę kolejnej płyty Ozzy’ego – „Patient Number 9” mam jednak zupełnie inne poczucie. Znów mam przekonanie, że to na pewno łabędzi śpiew Osbourne’a, ale nauczony doświadczeniem postanowiłem podejść do niego nieco bardziej na chłodno i wiecie co? Nie da się! Ta płyta jest po prostu zbyt dobra. Tym razem mam jednak pewność, że nie przemawia przeze mnie sentyment!

„Patient Number 9” – podróż przez twórczość Ozzy’ego Osbourne’a

To co najbardziej mi się podoba w „Patient Numner 9” to fakt, że pełnymi garściami czerpie z przebogatej twórczości Ozzy’ego Osbourne’a. Dodatkowo każdy z zaproszonych gości – zbiór nazwisk wbija w ziemię – odciska na utworach swoje piętno! Trudno dla całego albumu znaleźć bezpośrednie odniesienie w poprzednich krążkach, bo zestaw utworów jest niesamowicie różnorodny, a przez to nawet przez moment nie wieje nudną czy powtarzalnością. Z jednej strony wydawnictwo niczym nie zaskakuje, ale jest poskładane z tak wielu różnych elementów, że cały czas trzyma słuchacza w napięciu i bawi od pierwszego do ostatniego dźwięku!

 

Ozzy Osbourne i Tony Iommi – to nie mogło się nie udać!

Weźmy na przykład utwór „No Escape From Now” z gościnnym udziałem legendarnego Tony’ego Iommiego. Nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeśli powiem, że to kawałek najbardziej w stylu Black Sabbath. Jego brzmienie jednak przywodzi na myśl bardziej krążek „13” niż „Paranoid”. Jest mrocznie, ciężko, ale nie brakuje momentów wyciszenia, aby bliżej końca uderzyć z prawdziwą mocą. W sabbathowym stylu jest także drugi utwór z Iommim, czyli „Degradation Rules”. Kawałek bez najmniejszych wątpliwości można uznać za hołd dla debiutanckiego krążka formacji z Birmingham. Jest knajpianie, luzacko i bluesowo, a harmonijka dodaje wszystkiemu łobuzerskiego uroku.

 

„Patient Number 9” – Zakk Wylde w swoim stylu

Kawałki z udziałem Zakka Wylde’a z kolei wpisują się w twórczość Ozzy’ego z przełomu lat 80. i 90. Jest zatem ciężko, ale nie brakuje chwytliwych melodii, niezwykle charakterystycznego brzmienia gitary i niepowtarzalnych solówek. „Mr Darkness”, „Nothing Feels Right” czy „Evil Shuffle” bez trudu znalazłyby swoje miejsce na „Ozzmozis” czy nawet „No More Tears”. „Parasite” z kolei bliżej do późniejszego etapu kariery Ozzy’ego. Każdy z tych utworów ma jednak swój charakter, żaden nie jest tanią i prostą kopią twórczości z przeszłości.

Bogowie gitary na „Patient Number 9”

Prawdziwym perełkami są natomiast utwory z najmniej oczywistym wyborem gości, czyli Jeffem Beckiem i Ericiem Claptonem. Każdy z nich to znakomity gitarowy fachowiec, ale nie byli oni kojarzeni z cięższym brzmieniem. W nową płytę Ozzy’ego wpasowują się natomiast idealnie.

Popisem Becka jest utwór tytułowy. „Patient Number 9” to bez najmniejszych wątpliwości najlepszy kawałek na całej płycie. Rozbudowany, wielowątkowy, pełen dramaturgii i wirtuozerskich popisów gitarowych, które służą nie tylko jako tło historii pacjenta szpitala psychiatrycznego, ale wręcz opowiadają ją razem z tekstem śpiewanym przez Ozzy’ego.

Swój wielki wpływ na „One of Those Days” wywarł również Clapton. Jego oszczędna gra i rzewne dźwięki idealnie wpasowują się w nastrojową, nostalgiczną i refleksyjną kompozycję. Aż trudno uwierzyć, jak to razem to wszystko świetnie brzmi!

 

„Patient Number 9” to najlepsza płyta Ozzy’ego od lat!

Pomimo prób podejścia do tej płyty na chłodno i bez emocji nie udaje mi się doszukać w niej ewidentnych uchybień. To esencja z twórczości Ozzy’ego Osbourne’a i co niezwykle istotne – z całej twórczości! Coś dla siebie znajdą tu zarówno fani Black Sabbath, jak i późniejszych dokonań Księcia Ciemności. Przez swoją wielowymiarowość, przekrojowość i różnorodność to dla mnie najlepsza płyta artysty od 30 lat! Jeśli faktycznie będzie to jego ostatnie dzieło – trudno wymyślić sobie lepsze pożegnanie! Dzięki Ozzy!

Ozzy Osbourne okładka płyty Patient Numer 9

Lista utworów na płycie Ozzy Osbourne – „Patient Number 9”:

  1. Patient Number 9 feat. Jeff Beck
  2. Immortal feat. Mike McCready
  3. Parasite feat. Zakk Wylde
  4. Mr. Darkness feat. Zakk Wylde
  5. One Of Those Days feat. Eric Clapton
  6. A Thousand Shades feat. Jeff Beck
  7. No Escape From Now feat. Tony Iommi
  8. Nothing Feels Right feat. Zakk Wylde
  9. Evil Shuffle feat. Zakk Wylde
  10. Degradation Rules feat. Tony Iommi
  11. Dead & Gone
  12. God Only Knows
  13. Darkside Blues

Podobne artykuły

Recenzja: Corey Taylor – „CMFT”, czyli wielki zawód

Bartłomiej Pasiak

Recenzja: Saltus – Opowieści z przeszłości…

Michał Bentyn

Recenzja: Satyricon – Deep Calleth Upon Deep

Michał Bentyn

1 komentarz

M 14 listopada 2022 at 17:13

Recenzja trafia w punkt. To bardzo dobra płyta Ozzie,go, goście obecni na Patient Number 9, to muzycy z naprawdę różnych muzycznych światów, a jednak całość brzmi spójnie. Jest tutaj kilka prawdziwych killerów, kilka nostalgicznych numerów, nawiązujących do przeszłości lup przyszłości w… zaświatach. W kilku momentach słyszę tutaj Beatlesów, nie na darmo Ozzie wspominał, że to jego ulubiony zespół. Wypełniaczy jak na Ordinary man nie dostrzegłem. Świetna płyta, jak dla mnie to najlepsze dzieło Osbourna od czasów Ozzmosis.

Odpowiedz

Zostaw komentarz