RECENZJE

Recenzja płyty „Ponad Zwłokami” zespołu Crippling Madness, czyli w końcu dobry thrash metal w Polsce

Crippling Madness recenzja płyty Ponad Zwłokami
Koncert zespołu Faun

Jaki jest polski thrash, każdy obserwujący nasze podwórko może stwierdzić, że nie jest najciekawiej. Gdy 30 lat temu nie było jeszcze zbytnio się do czego przyczepić, tak obecnie granie to zostało opanowane w większości przez marne, przaśne podróby kapel z Bay Area. Różne boomersko brzmiące Exodusy, Metalliki, Anthraxy to u nas niemalże codzienność i choć nie ujmujemy kultu wyżej wspomnianym kapelom, tak (jak to jest zawsze w Polsce), próbujemy nieudolnie to odwzorować.

Nie wiem, po prostu czegoś w tym graniu brakuje – może tej młodzieńczej energii, którą miał Anthrax wydając „Among the Living”? Nieświadomy słuchacz na pewno takie coś kupi, nie próbując doszukiwać się większego sensu. Nie będziemy już wymieniać z nazwy o jakich wykonawców chodzi, pozostawiam ocenę czytelnikom.

CZYTAJ:

Co znajdziemy na płycie „Ponad Zwłokami” zespołu Crippling Madness?

Po drugiej stronie medalu znajduje się Crippling Madness (obok Tassacka, Okrutnika i Ragehammer, ale to nie o nich dzisiaj mowa) ze swoim brutalnym graniem skierowanym w stronę niemieckiego thrashu (Sodom i Kreator), bądź kapel pokroju Demolition Hammer, Exhorder, Pestilence, Death z okresu trzech pierwszych płyt, czy Sepultura. Już opis inspiracji wskazuje nam, co się będzie działo na „Ponad Zwłokami”: mamy tu iście mięsiste, surowe brzmienie, riffy wbijające się z potężnym impetem w czachę zmuszające do późniejszego leczenia bólu karku i mało wyrafinowane, aczkolwiek dobrze dopasowane solówki ryjące słuch.

Do tego jeszcze łojenie miejscami zaskakujące technicznymi wstawkami lub solówkami rodem z Death, czy choćby „Consuming Impulse” Pestilence. Skoro już o tym mowa, wokalnie Boroth budzi moje skojarzenia z Patrickiem Mamelim ze wspomnianej kapeli. Bądź nietypowymi zwrotami akcji; choć płyta wyraźnie jest klasyfikowana jako thrash, miejscami brzmi strasznie death metalowo.

Brzmienie na albumie „Ponad Zwłokami”

Nagłośnienie poszczególnych sekcji również nie zawodzi: mocno nagłośniony, gęsto mruczący bas, reszta choć jest ciut schowana z tyłu, to nadal jest doskonale słyszalna. Produkcja zdecydowanie przywodzi mi na myśl „Spiritual Healing” Death, idealnie pasuje do tego thrashowego napierdzielania kojarzonego z wyżej wspomnianymi kapelami.

Stylistyka Crippling Madness słyszalna na „Ponad Zwłokami” jest doskonale znana dla sporej ilości metalheadów, ale czy to źle? O to właśnie w tym chodzi. Ważne jest, by wpleść wyjątkowość tamtego okresu, umieścić wewnątrz tego wszystkiego tą zatraconą duszę czasów świetności tej cięższej wersji thrashu, grać koncerty które porwą małolatów w koszulkach Demolition Hammer czy Sepultury do rozpierduchy pod sceną. O to w tym chodzi, o pokazanie nam tej młodzieńczej energii zawartej w muzyce w czasach jej świetności. I Crippling Madness wywiązuje się z tego zadania wzorowo.

Mam szczerą nadzieję, że w pewnym momencie pociągnie to większą ilość młodych, zbuntowanych muzyków schowanych w piwnicy do działania, będących gotowymi naprawiać w Polsce metal.

Crippling Madness album Ponad Zwłokami
Crippling Madness album „Ponad Zwłokami”

Podobne artykuły

Venator – recenzja „Echoes From the Gutter”, czyli heavy metalowy skansen

Krzysztof Rojowski

Recenzja: Marilyn Manson – Heaven Upside Down

Albert Markowicz

Recenzja: Children of Bodom – Relentless, Reckless Forever

Redakcja

Zostaw komentarz