RECENZJE

Recenzja: Testament – „Titans of Creation”, czyli niezły łomot

Recenzja płyty Titans of Creation zespołu Testament
Koncert zespołu Faun

Oczekiwanie zakończyło się! Po czterech latach od wydania ostatniej płyty thrash metalowa grupa Testament wzięła się do roboty i wreszcie wydała nowy album! „Titans of Creation” to nazwa następcy „Brotherhoood of the Snake” z 2016 roku.

Nowość w dyskografii legendy thrash metalu została wyprodukowana przez dwóch członków grupy, którzy zagrali na jej wszystkich albumach – Erica Petersona i Chucka Billy’ego. Za miksowanie i mastering wziął się Andy Sneap, którego bardzo lubię za pracę przy ostatnim longplay’u Judas Priest. Bardzo się ucieszyłem, gdy usłyszałem, że również Testament postanowiło poprosić go o pomoc przy tworzeniu nowej muzyki. Płyta swoją premierę miała 3 kwietnia 2020 roku, a wcześniej poznaliśmy dwa single: „Night of the Witch” i „Children of the Next Level”.

„Titans of Creation” – wydanie płyty nieco w cieniu koronawirusa

Niestety pandemia groźnego mikroba dopadła również muzyków Testament oraz ich rodziny i technicznych. Wśród zarażonych jest Chuck Billy, jego żona oraz Steve DiGiorgio. Nie przeszkodziło to jednak w wydaniu długo wyczekiwanego albumu pt. „Titans of Creation” 3 kwietnia 2020 roku. Dla mnie był to zdecydowanie to jeden z najbardziej wyczekiwanych albumów bieżącego roku. Chociaż single, które zapowiadały dzieło, wcale mnie do niego nie zachęcały. Potrzebowałem kilku przesłuchań, aby poczuć ducha klasycznego thrashu.

„Night of the Witch” – tytani z Testament otworzyli się na nieco progresywne dźwięki

Zespół ewidentnie chciał trochę zmienić swoje granie i nieco poeksperymentować. Dobrze to pokazuje pierwszy singiel – „Night of the Witch”. Z jednej strony słychać w nim, że Amerykanie dalej chcą drążyć thrash metal, ale jednocześnie tworzyć coś zupełnie nowego. Jednak nie odbiera to typowego dla Testament ciężkiego i agresywnego klimatu. Osobiście wyczułem, że grupa chciała pójść w stronę ostatniej płyty Metalliki, która brzmiała według mnie trochę zbyt nowocześnie i trochę brakowało jej kopa. To wywołało u mnie zaniepokojenie, które ostatecznie okazało się zupełnie błędne.

Całość otwiera świetny riff, po którym zespół przyśpiesza i pokazuje swoją energię na nowo. Gitary w tym utworze to zresztą majstersztyk, który idealnie współgra z perkusją. Natomiast wokal Chucka Billy’ego prawdopodobnie brzmi lepiej niż kiedykolwiek. Reasumując, singiel mnie trochę zaskoczył i zaniepokoił, ale jednocześnie nie mogłem powiedzieć żadnego bardzo złego słowa na tę kompozycję.

„Children of the Next Level” – drugi singiel był bardziej w stylu Testament

Według mnie w muzyce Testament zaszła ogromna ewolucja  Pomimo pochlebnych recenzji „Brotherhood of the Snake” to nie należy do moich ulubionych albumów grupy. „Titans of Creation” jest jego całkowitym zaprzeczeniem.

Podczas słuchania singli kompletnie nie czuć nudy i chęci przełączenia piosenki na coś innego. „Children of the Next Level” jest zdecydowanie mniej eksperymentalnym kawałkiem niż „Night of the Witch”. Jednak nie oznacza to, że to odgrzewany kotlet jak utwory z „Brotherhood of the Snake”.

Drugi singiel z najnowszego albumu amerykańskiej legendy ciężkich brzmień to klasyczny Testament. Bezkompromisowe granie z zabójczymi riffami i solówkami – tego wymagam od mojego ulubionego podgatunku metalu. W dodatku album został genialnie wyprodukowany, a wokal Billy’ego to miód na moje uszy. Niby „Children of the Next Level” to nic nowego, ale jednak wywołuje uśmiech na twarzy i przyjemnie się do tego macha łepetyną.

„WWIII” – w obliczu koronawirusa Testament wypuściło kawałek o wielkiej wojnie

Ten kawałek to zapewne spełnienie marzeń metalowców zafascynowanych teoriami spiskowymi. O wybuchu III wojny światowej mówi się od dawna i przyjęło już się ten termin jako zapowiedź końca świata albo wielkiego kataklizmu. Czymś takim zdecydowanie nie jest utwór amerykańskiego zespołu. „WWIII”. Jest to przemyślane i energiczne granie, które pokazuje świeżość w twórczości Testament. Myślę, że jest to zasługa produkcji, która wzniosła zespół na nieco inny poziom. Według mnie o wiele lepszy. Na poprzednim albumie brakowało wyróżniających się piosenek, a tutaj każda aż kipi od oryginalności.

„Brotherhood of the Snake” przesłuchałem raz i odrzuciłem w kąt. Natomiast „Titans of Creation” zawładnęło moją metalową duszą i ciągle powracam do tych świetnych utworów. Reasumując, produkcja na nowym dziele Amerykanów jest o niebo lepsza od tej na poprzednich wydawnictwach. Potwierdza to m.in. kawałek „WWIII”.

„City of Angels” – spokojniejszy kawałek zawsze mile widziany

Chuck Billy miesza w tym numerze swoje spokojne wokale z agresywnymi, które znamy z reszty kawałków i z całej dyskografii Testament. „City of Angels” jest to utwór, który ciekawie łączy żywiołowość zespołu z elementami łagodnymi i stonowanymi. Solówka w tym kawałku może do wybitnych nie należy, ale idealnie wpasowuje się do klimatu piosenki. Uważam, że gdyby „City of Angels” znalazło się na jednym z pierwszych wydawnictw zespołu, to być może byłoby dla nich jak „Nothing Else Matters” dla Metalliki.

„Titans of Creation” – płyta trwa prawie godzinę, to zdecydowanie za długo

„City of Angels”, „Night of the Witch”, „False Prophet” i kilka innych – te utwory bardzo przypadły mi do gustu i od razu trafiły na moją wciąż zapełniającą się listę najlepszych kawałków 2020 roku. Jednak druga część płyty według mnie jest bardzo przewidywalna i nie zaskoczyła mnie aż tak bardzo pozytywnie, jak otwierające album piosenki. Oczywiście z wyjątkami. Przypadł mi do gustu zamykający płytę utwór instrumentalny pt. „Catacombs”. Ciekawie podsumowuje całe wydawnictwo. I nadaje trochę tajemniczości temu, co dopiero nadejdzie w twórczości Testament. „Titans of Creation” mógł być w pełni rewolucyjnym dziełem, ale do takiego tytułu zabrakło mu kilku świetnych piosenek.

„Curse of Osiris” i „Code of Hammurabi” Testament – do wyrzucenia

Nie zrozumcie mnie źle. Te piosenki są całkiem przyjemne w odsłuchu, ale nie potrafię się do nich przekonać. To nawet dobry thrash, ale brakuje w nim namiętności do tego podgatunku. Zostały potraktowane trochę po macoszemu i posklejane z kilku pomysłów, które stworzyły razem niczym niewyróżniające się piosenki. To tylko potwierdza moją tezę, że „Titans of Creation” grupy Testament powinien zostać skrócony o kilka piosenek, ponieważ zdarzają się takie, które kompletnie nic do niego nie wnoszą.

Całość ma swoje plusy i minusy. Jednak, czy jestem usatysfakcjonowany nowym dziełem jednej z moich ulubionych thrahowych kapel? Jak najbardziej. Na płycie znalazło się kilka kawałków do wyrzutu, jest kilka średniaków, ale znalazła się spora gromada tych mocarnych, które jeszcze przez długi czas będą umilać mi czas.

Podobne artykuły

Dziwne, lecz intrygujące – recenzja Blindead „Niewiosna”

Paweł Kurczonek

Recenzja: Sunken – „Livslede”, czyli niepotrzebny przerost formy nad treścią

Marta Trela

Recenzja: Sacramentum – „The Coming of Chaos” (remix 2024). „Powrót” w wielkim stylu

Adrian Kardasz

6 komentarzy

Marta 10 kwietnia 2020 at 05:59

Bartuś „najmłodszy w redakcji” ,nigdy więcej nie pisz, że Testament chciał pójść w stronę Metallica! Bartuś, obrażasz takimi tekstami cały skład zespołu i fanów! Pozdrawiam

Odpowiedz
Mark 11 kwietnia 2020 at 10:18

Solidne 8/10 dla tej płyty , Testament dla mnie to zespól który z brzydkiego kaczątka przemienił się w królewnę XD , pierwsza połowa kariery tego zespołu to nudne przereklamowane granie w mojej opinii, poza paroma wyjątkami oczywiście bo w końcu talent muzyczny to ci ludzie posiadają nieprzeciętny, jednak kiedyś inaczej grali mimo wszystko. BTW młody człowieku nie lekceważ tak teorii spiskowych bo wiele z nich miało, ma i będzie mieć solidne podstawy i oparcie w faktach, wiele tez się sprawdziło , plus twoja opinia o „Brotherhood of the Snake”… serio ? eh.

Odpowiedz
Dominik 18 kwietnia 2020 at 09:10

Droga Redakcjo metalnews.pl, czy nie poszukujecie recenzenta, który ma nieco większe pojęcie na temat metalu? 🙂

Bartłomieju, przeczytaj, proszę, to co napisałeś, posłuchaj jeszcze raz „City Of Angels” i „Nothing Else Matters”, zastanów się. Następnie, wyciągnij z kąta „Brotherhood of the Snake”, bo płyty NIGDY nie ocenia się po jednokrotnym przesłuchaniu.

Zgadzam się z komentarzem Mark-a. Dla mnie Testament od „Dark Roots of Earth” jest zupełnie nowym zespołem, który wskoczył na inny poziom komponowania i grania.

Niestety, doświadczenie przychodzi z wiekiem, co wiele tłumaczy…

Odpowiedz
Piotr 24 kwietnia 2020 at 22:20

Nie zgadzam się z tymi wypocinami. Przecież to proste że Curse of Osiris najlepszy na płycie!

Odpowiedz
Marcin 27 kwietnia 2020 at 19:55

co za brednie – Code of Hammurabi jeden z lepszych numerow na płycie!!!

Odpowiedz
Dominik 23 sierpnia 2020 at 18:36

I ja absolutnie nie zgadzam się z recenzją. Code of Hammurabi jest absolutnie świetny, Curse of Osiris tak samo. Płyta mocne 8+/10.

Odpowiedz

Zostaw komentarz