RECENZJE

Recenzja Vader – „Humanihility”. Czy warto było czekać lata?

Vader EP Humanihility

Za nami premiera „Humanihility”, nowej EP-ki legendy polskiego i światowego death metalu, zespołu Vader. Pierwszy premierowy materiał grupy od wydanego pięć lat temu albumu „Solitude in Madness” to tylko trzy nowe kawałki i w sumie niecałe dziesięć minut muzyki. Warto było na tę płytkę czekać? Sprawdźcie w poniższej recenzji.

Czytaj też: Recenzja płyty „Jaguar”. Debiut po czterdziestu latach?

Zespół Vader – klasyk, który wychował pokolenia fanów metalu

Vader to dla mnie prywatnie bardzo ważny zespół – jeden z tych, które obok starych klasyków z lat 80. kształtowały mój gust młodego metalowca ponad ćwierć wieku temu. Płyty takie jak „Black to the Blind” i „Litany” wciąż uważam nie tylko za najlepsze w całej dyskografii zespołu, ale w ogóle w gatunku, jakim jest death metal. Było tam wszystko, co człowiek może w tego typu muzyce pokochać: furia i agresja, ogromna szybkość, riffy, perkusja strzelająca niczym karabin maszynowy, a także solidna warstwa tekstowa, co w metalowej ekstremie wcale nie jest regułą.

Później Vader miewał wahania formy – śmierć Docenta i kolejne częste zmiany składu na pewno nie pozostały bez wpływu na prace nad nowymi nagraniami oraz ich ostateczną jakość. Przez lata muzyka Vader też trochę „zmiękła”, choć tego akurat nie traktuję jako zarzut. Przeciwnie, zwrot w stronę bardziej thrashowego niż korzennie death metalowego brzmienia zupełnie mi nie przeszkadza, dopóki w parze z tym brzmieniem idą fajne, przebojowe kompozycje. Tych sporo znaleźć można było na ostatnim longplayu „Solitude in Madness” – pierwszym od lat, którego słuchałem dużo i z niekłamaną przyjemnością.

Potem przyszła trasa koncertowa z okazji czterdziestolecia zespołu, na której gościnnie pojawił się Mauser, gitarzysta zespołu z mojego ulubionego okresu działalności Vader. Panowie dali w poszerzonym składzie świetne występy, a gdy ogłoszono, że Maurucy zagra również na nadchodzącym wydawnictwie studyjnym, ekscytacja nim znacznie wzrosła. Połowa składu z „Black to the Blind”, zaprawieni w bojach Spider i Hal, plus nowy młody perkusista, Michał Andrzejczyk, który na żywo prezentował się naprawdę rewelacyjnie, zwiastowali, że Vader może na „Humanihility” powrócić w wielkim stylu. Czy tak się stało?

Czytaj też: 40 lat Apokalipsy Vadera. Relacja z koncertu w Warszawie

Zespół Vader 2025
Zespół Vader 2025
Fot. Materiały prasowe Nuclear Blast

Utwory z EP-ki Vader „Humanihility” krok po kroku

Trzyutworowe wydawnictwo otwiera kawałek „Genocide Designed”. Od razu na start otrzymujemy zabójczy gitarowy riff, który po chwili podbija równie szybka i precyzyjna perkusja. Do tego krótkie, ale klimatyczne solo w środku i mamy numer, który spokojnie mógłby zostać nagrany przez Petera i spółkę 20 czy 25 lat temu. Kompozycyjne oraz brzmieniowe echa mojego ukochanego okresu „Black to the Blind” / „Litany” są tu słyszalne, co sprawia, że „Genocide Designed” z miejsca uznałem za najlepszy kawałek na EP-ce. Szybko, prosto i do przodu – rzeźnia wysokiej klasy!

Mija sekunda i w twarz wali już „Rampage”, zaledwie dwuminutowy, intensywny pokaz agresji. Również bardzo dobry wałek, może trochę mniej przebojowy niż „Genocide Designed”, ale chyba jeszcze bardziej rzeźnicki od poprzednika. No i znowu solowe popisy całej trójki gitarzystów, którzy udowadniają (nie po raz pierwszy zresztą), że należą do czołówki swojego fachu w Polsce.

Na koniec dostajemy „Unbending”, najdłuższy kawałek na krążku, a jednocześnie przedpremierowy singiel, będący oficjalnym hymnem nadchodzącego Mystic Festival 2025, na którym Vader oczywiście wystąpi. To fajny numer, z prostym, niezbyt szybkim marszowym riffem idealnym do headbangingu i znów świetną solówką Spidera w środku. Technicznie to dobra rzecz i bardzo przyjemnie się jej słucha, choć kiedy krążek przestaje się kręcić w odtwarzaczu (albo kończy się playlista na Spotify) pozostawia niedosyt – jakby zabrakło temu utworowi „kropki nad i”, dzięki której mógłby być spektakularnym zwieńczeniem płyty, jakim był np. utwór tytułowy na „Black to the Blind” czy „The Final Massacre” na „Litany”.

Oprawa graficzna i ogólne wrażenia z „Humanihility”

„Humanihility” początkowo miało się ukazać tylko w formie cyfrowej oraz na winylu. Ta decyzja wzbudziła jednak sporo kontrowersji, a wytwórnia Nuclear Blast uległa w końcu prośbom fanów i wypuściła również klasycznego CD-ka w opakowaniu typu jewel case.

Wydanie to prezentuje się solidnie, a największe wrażenie robi oczywiście okładka – dzieło Marcelo Vasco, brazylijskiego artysty, którego ilustracje zdobiły już płyty i scenografie koncertowe m.in. Slayera, Kreatora, Testament, Hatebreed czy Enslaved. To przepiękna grafika, na której uważny fan dostrzeże kilka smaczków nawiązujących do dawnych okładek Vader. Klasyczne motywy Krzysztofa Lutostańskiego i Krzysztofa Iwina przepuszczone przez bardziej nowoczesny styl jednego z najważniejszych obecnie autorów metalowych grafik – jestem na tak!

Muzyka kontra wizualna oprawa – jak wypada „Humanihility”?

Czy zawartość muzyczna „Humanihility” dorównuje poziomem oprawie wizualnej płyty? Nie jest może genialnie, ale jest całkiem dobrze. Co więcej, jest nawet lepiej niż się spodziewałem. Przez ostatnich dwadzieścia lat Vader miewał słabsze momenty (przynajmniej jeśli chodzi o nagrania studyjne, bo koncertowo nie miał ich prawie nigdy), a po bardzo solidnym „Solitude in Madness” wśród fanów wzrosły zarówno apetyty na nowy materiał, jak i obawy o to, czy dobry poziom zostanie utrzymany. Moim zdaniem na tej EP-ce zespół go nie tylko utrzymał, ale nawet podniósł.

Powrót do korzeni i małe eksperymenty

Pierwsze dwa utwory to stary dobry Vader w swoim tradycyjnym, bardziej death niż thrash metalowym wcieleniu. Jak wspomniałem wcześniej, mnie akurat to „lżejsze” vaderowe granie wcale nie przeszkadza, ale cieszę się, że powrót Mausera przyniósł również muzyczne nawiązania do wcześniejszego okresu twórczości grupy. Od „Genocide Designed” i „Rampage” lekko tylko odstaje „Unbending” – to numer wolniejszy, gdzie szybkość i wściekłość ustępują miejsca groove’owi – na pewno bardziej przystępny niż pozostałe dwa, ale trochę pozbawiony charakterystycznego pazura olsztyńskiej bestii.

Jak brzmi mini-album „Humanihility”?

Brzmieniowo na „Humanihility” zgadza się niemal wszystko. Wiadomo, nie ma tu żadnej rewolucji, powiedziałbym nawet, że jest dość zachowawczo, ale przy tym gęsto, soczyście i odpowiednio ciężko. Właściwie jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to perkusja, która miejscami wydaje się za bardzo zepchnięta na drugi i plan i czasem ginie w gitarowym zgiełku. Tym niemniej całościowo nowa EP-ka zespołu Vader to rzecz dobra, która ma szansę spodobać się zarówno starym fanom, tęskniącym za muzyką zespołu z przełomu wieków, jak i tym gustującym w jego bardziej nowoczesnym wcieleniu. Jeśli na kolejnej płycie długogrającej Peter, Mauser, Spider, Hal i Michał pójdą ścieżką obraną na „Humanihiliy”, to możemy oczekiwać kolejnego fajnego albumu naszej legendy.

Vader mini album Humanihility
Vader mini-album „Humanihility”

Lista utworów:

1. Genocide Designed
2. Rampage
3. Unbending

Podobne artykuły

To jeszcze konsekwencja czy już wtórność? – recenzja „And Justice for None” 5FDP

Szymon

Mocny przekaz – recenzja „Vote is a Bullet” Virgin Snatch

Szymon

Recenzja: Sodom – „Tapping the Vein” (Super Deluxe Edition)

Adrian Kardasz

Zostaw komentarz