RELACJE

30 lat Illusion! Relacja z koncertu w Zabrzu (19.03.2022)

Illusion koncert Zabrze 2022
Koncert zespołu Faun

Pierwszy koncert Illusion odbył się w lutym 1992 roku. Od tego czasu minęło już trzydzieści lat! Z tej wyjątkowej okazji zespół wystąpił 19 marca 2022 roku w zabrzańskim Centrum Kultury Wiatrak. Weteranom polskiego ciężkiego grania towarzyszyła na scenie grupa Holyguns.

Jak Illusion prezentuje się po trzech dekadach na scenie? Czy młodziki dorównali starszym kolegom po fachu? Zapraszamy do relacji.

Na pierwszy ogień zespół Holyguns

Sami o sobie piszą, że są mocno i dobrze rockującym zespołem, a singlami „Wolność” i „Każdego Dnia” podbijali listy przebojów takie, jak Turbo Top w Antyradiu.

Starym wygom z Illusion grupa Holyguns towarzyszyła już wcześniej. Ponadto kwartet występował w towarzystwie Luxtorpedy i Kazika. W grudniu 2020 roku zespół wydał swój pierwszy album zatytułowany „Blizny”. Jako, że twórczość Holyguns jest mi zupełnie obca, byłem bardzo ciekaw, jak zespół wypadnie na żywo.

Kilka chwil przed 20:00 z głośników zaczęły dobiegać odtworzone dźwięki przepięknej, podniosłej kompozycji „Time” Hansa Zimmera (odsyłam do ścieżki dźwiękowej filmu „Incepcja”), a na scenie pojawili się muzycy Holyguns.

Ich muzykę określiłbym mianem trochę mocniejszej Iry. Niezupełnie moja bajka, ale widziałem, że występ formacji został przyjęty przez zgromadzonych fanów bardzo ciepło. Szczególnie dobrym odbiorem cieszył się utwór „Człowiek” z wybitnie stadionowym refrenem i wpadającą w ucho frazą „tylko Ty potrafisz dziś odnaleźć w nim człowieka”. Wpadającą do tego stopnia, że na wyraźne życzenie publiczności muzycy zagrali ten fragment jeszcze raz. Wygląda na to, że tylko ja do koncertu Holyguns podszedłem bardziej sceptycznie.

Koncert Holyguns w Zabrzu

Jak odebrałem występ zespołu Holyguns?

Przyznam, że o ile bardzo doceniam, że ekipa Illusion zaprosiła ten młody zespół na koncert, o tyle uważam, że muzycy Holyguns mają przed sobą długą drogę, by dorównać Tomkowi i spółce. Nie, żeby zespół grał słabo, nic z tych rzeczy. Kompozycje Holyguns są niewątpliwie interesujące, myślę, że fanom „radiowego”, mocniejszego rocka spod znaku starej Iry grupa przypadnie do gustu. Ich utwory na pewno wpadają w ucho i sam złapałem się na nuceniu pod nosem wspomnianego wcześniej „Człowieka”. Problem leży w braku scenicznego obycia.

Krzysiek Gruszka, wokalista zespołu, lubi sobie pogadać ze sceny, a mam wrażenie, że chwilami nie do końca wie, jaką myśl chce przekazać. W pewnym momencie koncertu stwierdził, że w poniedziałek skończył się jego świat. I z samej wypowiedzi nie wynikało, czy chodzi o wejście w związek małżeński, czy wyjście z tegoż związku. Dopiero zagrany później utwór „Każdego Dnia”, w którym padły słowa:

A kiedy nadchodzi ten moment, gdy rozstać się trzeba,
ogarnia bezsilność i lęk,
ogarnia mnie ból (…)
Oszukałaś mnie.

Rozwiał wątpliwości w kwestii tego, czy wcześniejsza wypowiedź była żartem z małżeństwa. Nie sposób odgadnąć czy Krzyśkowi faktycznie rozpadł się związek (jeżeli tak to szczerze współczuję) czy to tylko specyficzna zapowiedź utworu, jednak wracając do słów muzyka – odniosłem wrażenie, że gdzieś tam po drodze straciło się ich clou, a szkoda.

Jednak największe zdumienie wywołał u mnie fakt, że wokalista Holyguns w trakcie koncertu przynajmniej trzy razy wyjął z kieszeni telefon, by w nim pogrzebać. Oczywiście zakładam, że nie chodziło o sprawdzenie co tam słychać na fejsiku, lecz o to, ile czasu „antenowego” zespół ma jeszcze do dyspozycji, ale do jasnej cholery, Panowie, nie wiecie jak długi set przygotowaliście?! Wyglądało to, jakby frontman grupy po prostu miał ciekawsze rzeczy do roboty, niż zagranie jeszcze jednego kawałka.

Występ Holyguns w Zabrzu

Czas na gwiazdę wieczoru – Illusion

Muzycy pojawili się na scenie bez szczególnych fajerwerków, bez żadnego „intra” i bez zbędnych ceregieli rozpoczęli swój jubileuszowy koncert.

Występ, jak przystało na rocznicę, wypełnił przekrojowy set ułożony początkowo według schematu „coś nowszego – stary hicior – coś nowszego – stary hicior”, a później skupiający się wokół starszych utworów. Myślę, że nie będzie przesady w stwierdzeniu (patrząc po średniej wieku zgromadzonych fanów), że właśnie z powodu tych starych hitów przeważająca część publiczności przyszła na koncert. Mnie, z moją czterdziestką na karku, również to dotyczy.

Muzyki Illusion zacząłem słuchać na początku ogólniaka, a więc w okolicach roku 1997. Co za tym idzie, w pewnym sensie dorastałem z utworami, które powstały przed rozwiązaniem zespołu pod koniec ubiegłego wieku. I choć do historii Illusion ciągle dopisywane są kolejne strony, choć początek występu publiczność przyjęła bardzo ciepło, ja czekałem na starszy materiał. Zresztą nie tylko ja. Prawdziwe szaleństwo zaczęło się, gdy z głośników dobiegły pierwsze dźwięki „Vendetty”.

Oko za oko, ząb za ząb! Przemoc rodzi przemoc!

Do wykrzyczenia tych słów nie była konieczna żadna zachęta, a młyn pod sceną błyskawicznie zaczął się rozrastać. Tak, fani zdecydowanie przyszli po stare kawałki. Tendencja do najbardziej entuzjastycznego odbioru utworów z lat dziewięćdziesiątych była widoczna przez cały koncert.

Tomasz Lipali z Illusion na koncercie w Zabrzu

Występ Illusion wypełnił zestaw „pewniaków”

Chyba nikt nie wątpił, że koncert obejdzie się bez petard pokroju „Nóż”, „Vendetta”, „Wojtek” czy „BTS”. Zaskoczeniem nie było również chóralne odśpiewanie „To co ma nadejść”, podczas którego Lipa podchodził do mikrofonu jedynie na krótkie chwile. Co nie znaczy, że na koncercie nie było żadnych niespodzianek. Jedną z nich była niewątpliwie bardzo czujna improwizacja w środku „BTS”.

Tomek zaczął się „przegadywać” z Jurkiem Rutkowskim na popisy gitarowe, a nieco później chwilę dla siebie dostał, grający na basie, Jarek Śmigiel. Dla takich momentów warto chodzić na koncerty! A to nie koniec niespodzianek. Gdybym miał wskazać utwory, których raczej nie spodziewałem się usłyszeć na żywo, to byłby to „Czasem” z czwartej, studyjnej płyty zespołu, oraz posępny „Bracie” z „Dwójki”.

Bez zbędnego rozpisywania się i wymieniania wszystkich kawałków, jakie wybrzmiały na koncercie powiem, że setlista ukazywała pełen przekrój twórczości zespołu, zaczynając na „Kłach” z debiutu, a kończąc na „Kto jest winien?” promującym ostatni w dorobku grupy krążek „Anhedonia”. Uważam, że każdy fan zespołu znalazł w przygotowanym zestawie coś dla siebie.

Występ Illusion w Zabrzu

Polityka musiała pojawić się na koncertach Holyguns i Illusion

Nie sposób przejść obojętnie obok wojny toczącej się za naszą wschodnią granicą, co za tym idzie, trochę polityki było podczas sobotnich koncertów konieczne. Jednak rzeczona polityka u Holyguns pojawiła się w zupełnie innym tonie, niż w przypadku Illusion.

W momencie gdy Krzysiek Gruszka skandował wraz z publicznością „je*ać Putina”, Tomek Lipnicki wykazał się w tej kwestii dużo większą czujnością. Identyczne zawołanie dobiegające spod sceny momentalnie zgasił stwierdzeniem, że ciekaw jest czy nie zabraknie nam wszystkim jaj, gdyby ta wojna faktycznie do nas dotarze. Zaznaczył, że wojna to nie żadna z popularnych, konsolowych strzelanek, lecz krew, flaki, roztrzaskane głowy i zamarznięte, rozczłonkowane trupy. I widać było, że jego przemówienie było całkowicie spontaniczną odpowiedzią na okrzyki fanów, bo po wszystkim zespół zaczął grać „BTS”, a nie (jak można by po takiej tyradzie oczekiwać) „Kły” lub „Keff”.

Widoczne również było, że Lipa unika raczej nadmiernego politykowania ze sceny. Pojawiły się, co prawda, „życzenia” dla Konfederacji, ale podczas koncertu w nieistniejącym już Mega Clubie, na którym byłem kilka lat temu, tej polityki było zdecydowanie więcej. Nie żebym tęsknił, wszak koncert rockowy to dla mnie okazja by uciec od codzienności, ale spodziewałem się, że w obecnej sytuacji Tomek jeszcze bardziej się rozgada. Bardzo doceniam, że zdecydował inaczej.

30 lat zespołu Illusion

Żadne urodziny nie mogą obejść się bez tortu!

Jeszcze zanim wybrzmiały ostatnie dźwięki ballady „Tylko…” wieńczącej występ, na scenie pojawił się urodzinowy tort. Obowiązkowo ze świeczką w kształcie liczby 30. Nie obeszło się bez życzeń i „Sto Lat” odśpiewanego przez fanów, którym Lipa przekazał później jubileuszowe ciasto. W tym momencie pozostało już tylko pożegnać się i zejść ze sceny.

Przyznam, że nieco się zdziwiłem (no dobra, byłem zawiedziony), że panowie nie zagrali kawałka „140”, wszak to nieodzowny fragment chyba każdego występu grupy. Na szczęście od czego jest bis! Muzycy nie kazali na siebie długo czekać, a Tomek zapowiedział utwór, który „jako jedyny im naprawdę wyszedł”. Ryknął „raz-czte-ry-o” i w tym momencie żadnego fana nie trzeba było zapraszać do zabawy. Tutaj występ właściwie mógłby się skończyć i nikt by nie narzekał. Jednak panowie ani myśleli kończyć.

Gdy wcześniej szykowałem się do wyjścia na koncert powiedziałem, że byłoby super gdyby zagrali „Skocznego”. I gdy Lipa zaczął grać pierwsze takty właśnie tego utworu po prostu nie wierzyłem własnym uszom! Panowie, lepszego finału koncertu nie byłbym w stanie sobie wymarzyć. Radosnego, nienerwowego, pozytywnego. Nie sposób odgadnąć, czy taki był zamysł od samego początku, czy muzycy uznali, że w tych nieciekawych czasach potrzebny jest jakiś pozytywny akcent i w ostatniej chwili zmienili setlistę, ale ogromnie doceniam, że występ został zakończony właśnie „Skocznym”.

Co mi nie pasowało na koncercie?

Niestety do pełni szczęścia zabrakło kilku elementów. Choć przekrojowy wybór utworów z pewnością zadowolił najbardziej wybrednego fana grupy, zdziwiłem się, że jednego kawałka zabrakło. Chodzi o antyrasistowski „Keff”, którego spodziewałem się, gdy Lipa powiedział, że następny utwór dedykują ludziom z Konfederacji. Zamiast „Keff” zagrali wtedy „Solą w oku”.

Drugą kompozycją, bez której fani Illusion zapewne nie wyobrażają sobie koncertu grupy jest „Na Luzie”. Jeżeli zespół doszedł do wniosku, że (jakby nie patrzeć szczeniackie) „pier*olę przemoc” skandowane zawsze w trakcie tego kawałka nie pasuje do powagi sytuacji na świecie, to zgadzam się w pełni z tym osądem i decyzję o wyrzuceniu „Na Luzie” z setlisty uważam za słuszną. Jednak narzekanie bądź chwalenie wybranych utworów to kwestia bardzo subiektywna. Gorzej z nagłośnieniem.

Nie mam ostatnio szczęścia w tej kwestii. Lutowy koncert Vadera w katowickim P23 był pod tym względem koszmarny (fani zaczęli wychodzić nie czekając nawet na bisy) i chociaż w Wiatraku było lepiej, to i tak jakość dźwięku pozostawiała wiele do życzenia.

Dobrze znam repertuar zespołu, jednak chwilami musiałem się mocno nagłowić, żeby rozpoznać kolejny utwór. Całość zlewała się momentami w dość nieprzyjemną ścianę hałasu, z której nie wynikało niestety zbyt wiele. A wiem, że Wiatrak jest miejscem, które można dobrze nagłośnić, byłem tam wielokrotnie i nigdy nie narzekałem.

A z pozamuzycznych spostrzeżeń dodam, że dziwi mnie „trzepanie” na bramkach Wiatraka. Oczywiście rozumiem i popieram zamysł. Jednak w momencie, w którym po wejściu do klubu można bez problemu kupić napój w szklanej butelce (którą wykorzystałbym na kilka różnych sposobów gdybym chciał zrobić zadymę), cała inicjatywa mija się zupełnie z celem.

To nie koniec niespodzianek na koncercie Illusion!

Gdy zgromadzona widownia upewniła się, że Illusion już nie wróci na scenę, zabrzański klub zaczął szybko pustoszeć. A wystarczyło trochę cierpliwości, by móc spotkać się z muzykami, których wyszli do fanów. Jarek, Jurek, Paweł i Tomek chętnie pozowali do zdjęć i równie chętnie podpisywali podsuwane im płyty. Wszystko na niewymuszonym luzie i pełne szczerej serdeczności. Dodatkowo Tomek każdego pytał o imię i w ten sposób garstka fanów, którzy nie spieszyli się zbytnio do wyjścia może pochwalić się płytami z osobistą dedykacją od zespołu.

W tym momencie pozostaje mi już tylko podziękować Wiatrakowi za zaproszenie i obu zespołom za ich występy. Do zobaczenia na kolejnych koncertach!

Fot. Paweł Kurczonek

Podobne artykuły

Relacja z Impact Festival: Tool, Alice in Chains – Kraków, 11.06.2019

Szymon

Relacja: Soulfly, Lody Kong – Gdańsk, 16.06.2014

Tomasz Koza

Relacja: Mastodon, Russian Circles – Warszawa, 11.11.2017

Albert Markowicz

Zostaw komentarz