RELACJE

Dragon i Wolf Spider w Warszawie. Relacja z koncertu (29.09.23)

Dragon i Wolf Spider koncerty
Koncert zespołu Faun

Dragon i Wolf Spider, bardzo zasłużone polskie thrash metalowe zespoły, których historia sięga połowy lat 80., wiosną tego roku zagrały trasę pod hasłem Metal Tour. We wrześniu zaś odbyły się dwa dodatkowe koncerty w jej ramach, w Warszawie i Skarżysku-Kamiennej. Miałem przyjemność uczestniczyć w tym pierwszym wydarzeniu.

Czytaj też: Relacja z koncertu Malevolent Creation w Warszawie (1.10.23)

Nitoa na początek wieczoru

W piątek 29.09 stawiłem się w stołecznym klubie VooDoo tuż po rozpoczęciu występu zespołu Nitoa, któremu przypadła tego wieczoru rola supportu. Przed koncertem wiedziałem o grupie tylko tyle, że gra metal i składa się z trzech nienajmłodszych już panów, którzy choć znają się od wielu lat, wspólne muzykowanie rozpoczęli dopiero niedawno i w zeszłym roku wydali debiutancką płytę “Odium”.

Podczas krótkiego setu Nitoi faktycznie było widać i słychać, że mamy do czynienia z doświadczonymi instrumentalistami, a jednocześnie po prostu grupą kumpli, która na scenie dobrze się bawi i gra przede wszystkim dla własnej przyjemności. Ich muzyka to dość eklektyczny, szeroko pojęty metal, łączący thrash/death z nowocześniejszymi brzmieniami, zahaczającymi o groove, a nawet metalcore. Nie do końca jest mi po drodze z takim stylem, ale muszę przyznać, że panowie zaprezentowali się na żywo lepiej niż się spodziewałem. Poza samym zespołem, duża w tym zasługa solidnego nagłośnienia, dzięki któremu muzyka Nitoi brzmiała naprawdę mocno, a jednocześnie selektywnie. Grupa szczególnie dobrze wypadła w szybkich, bardziej oldschoolowo metalowych partiach, fragmenty spokojniejsze raczej mnie nie urzekły.

Zgromadzona na sali publika w liczbie około 30 osób przyjęła jednak zespół życzliwie i bawiła się dobrze, a zagrany pod koniec cover Dead or Alive “You Spin Me Round” porwał pierwsze jednostki do tańca. Mimo przyzwoitego występu Nitoi dało się jednak wyczuć, że fani czekają głównie na następnego wykonawcę…

Zespół Nitoa

Wolf Spider – klasycy w świetnej formie

Po krótkiej przerwie na zmianę sprzętu na scenie pojawił się zespół Wolf Spider, a pod nią frekwencja znacznie wzrosła. O ile występ grupy Nitoa został nagłośniony przez realizatora bardzo dobrze, Wolf Spider odczuł na początku problemy z wokalem Jana Popławskiego. Przez pierwsze dwa utwory niespecjalnie było słychać jego śpiew, dopiero potem udało się złapać odpowiedni poziom głośności i reszta koncertu przebiegła wzorowo. I to pod każdym względem!

Weterani zaprezentowali przekrojowy set, obejmujący materiał z nagranego jeszcze pod nazwą Wilczy Pająk debiutu, trzeciej płyty “Kingdom of Paranoia”, a także albumów wydanych już w XXI wieku po reaktywacji: “V” i “VI”. Usłyszeliśmy więc m.in. “Black ’n’ Whites”, “Instability”, chóralnie odśpiewaną przez wszystkich zgromadzonych “Hipertermię” czy “LSD”, ale z najlepszym przyjęciem spotkały się oczywiście kawałki z “jedynki”. W kulminacyjnym momencie koncertu wybrzmiały po sobie “Memento Mori” i “Zemsta mściciela”, rozkręcając całkiem niezły moshpit. Po nich grupa na chwilę zeszła ze sceny, aby głośno wywoływana przez publikę wrócić na jeszcze jeden utwór – kolejny ze swoich klasycznych hymnów, “Thrashers”.

W przeciwieństwie do Dragona, o którym za chwilę, grupy Wolf Spider nie miałem jeszcze okazji widzieć na żywo i to na ich występ głównie czekałem tego wieczoru, oczywiście licząc na dużą dawkę klasycznych dźwięków. Absolutnie się nie zawiodłem. Zespół zabrzmiał naprawdę dobrze i zagrał właściwie wszystkie utwory, które miałem nadzieję usłyszeć. Jan Popławski miał bardzo fajny kontakt z publicznością, żartował, przekomarzał się, ale i kilka razy podkreślił, że jako urodzony Warszawiak bardzo cieszy się z dobrego przyjęcia i licznego przybycia fanów w swoim rodzinnym mieście. Bardzo dobrze wypadli: Piotr Mańkowski na gitarze i Mariusz Przybylski na basie, ale kilka osobnych słów należy się po tym wieczorze Beacie Polak.

Nieczęsto widzi się kobiety za zestawem perkusyjnym w metalowym zespole, a jeszcze rzadziej są to kobiety tak grające! Czasem potężny, bujający beat, czasem thrashowa galopada, czasem skomplikowane techniczne przejścia – muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem tego, jaki wachlarz umiejętności i stylów gry zaprezentowała perkusistka Wolf Spider. Zresztą występ tego zespołu był całościowo bardzo udany, a dodatkowym miłym gestem w stosunku do starych fanów był fakt, że pomimo zmiany nazwy na anglojęzyczną, która nastąpiła przecież wiele lat temu, na koncertach wciąż przedstawiają się jako Wilczy Pająk!

Zespół Wolfspider

Dragon – solidność bez fajerwerków

Po kolejnej nie za długiej przerwie, przy ściemnionym świetle i klimatycznym intrze z utworu “Unde Malum I” na deskach pojawiły się gwiazdy wieczoru: założyciel i lider Dragona, Jarosław “Gronos” Gronowski, legendarny były basista Kata, Krzysztof “Fazee” Oset, najmłodszy w ekipie perkusista Mikołaj Toczko, a po chwili też zakapturzony wokalista Adrian “Fred” Frelich.

Podobnie jak w przypadku Wolf Spider, dobremu nagłośnieniu instrumentów towarzyszyły początkowe problemy ze słyszalnością głosu, zażegnane po około dwóch kawałkach. I podobnie jak Wolf Spider, Dragon zaprezentował set obejmujący różne etapy kariery zespołu, z naciskiem na najstarsze klasyki oraz utwory z ostatniej płyty “Unde Malum”, która ukazała się w tym roku.

Cały występ został spięty klamrą w postaci odegrania wszystkich trzech części tytułowego tryptyku: na otwarcie, w środku oraz na zakończenie zasadniczej części koncertu. Poza kawałkami z “Unde Malum” usłyszeliśmy również dwa numery z poprzedniej płyty “Arcydzieło zagłady” – tytułowy oraz singlowy “Nie zginaj kolan”, a także sporo staroci, takich jak “Fallen Angel”, “Łzy Szatana”, “Szymon Piotr”, “Beliar” czy “Armageddon”.

W 2021 r. zespół Dragon wziął udział w charytatywnym koncercie “Do zobaczenia w piekle” na rzecz zmagającego się z nowotworem Romana Kostrzewskiego, wykonując utwór “Morderca” z debiutanckiej płyty Kata. Od tamtej pory kawałek ten wszedł na stałe do koncertowego repertuaru Dragona jako hołd dla słynnego kolegi. Oczywiście nie zabrakło go w Warszawie jako bisu, co spotkało się z ogromnym aplauzem publiczności.

Pełna lista utworów wg serwisu Setlist.fm: https://www.setlist.fm/setlist/dragon/2023/voodoo-club-warsaw-poland-2ba33442.html

Dragon zaprezentował się na deskach VooDoo solidnie, choć mimo bycia formalnym headlinerem koncertu nie przyćmił moim zdaniem świetnego występu poprzedzającego go Wilczego Pająka. Większe wrażenie zrobił na mnie dwa lata temu, grając w tym samym klubie w towarzystwie Destroyers i Faust. Na koncercie było też wówczas więcej ludzi, a i zabawa pod sceną była chyba jakby nieco bardziej żywiołowa. Choć może w tym ostatnim przypadku po prostu średnia wieku zrobiła już swoje, bo wydarzenie przyciągnęło przede wszystkim starszych fanów klasycznego thrash metalu.

Być może publiczność mogła być liczniejsza i bardziej zróżnicowana wiekowo, ale w tym samym czasie w oddalonym od VooDoo o zaledwie kwadrans spacerem Barze Motocyklowym 2Koła odbywała się konkurencyjna, równie ciekawa thrashowa impreza. Na Warsaw Metal Onslaught wystąpiły wschodzące gwiazdy podziemia, m.in. Species i Crippling Madness. Tym niemniej, kto wybrał tego wieczoru udział w koncercie trasy Metal Tour 2023 na pewno nie żałuje.

Zespół Dragon

Klub VooDoo i organizacja koncertu

Na koniec kilka słów należy się samemu klubowi VooDoo. Poza przejściowymi problemami ze słyszalnością wokalistów, wszystkie koncerty były nagłośnione bardzo dobrze. Co więcej, pod względem brzmienia i słyszalności instrumentów była to chyba jedna z najlepszych imprez, na których byłem w tym miejscu.

Przepinki kapel przebiegały błyskawicznie, a ekipa klubu była bardzo pomocna i szybko reagowała na wszelkie problemy organizacyjne. A na pewno nie jest prosto zapanować nad lokalem z dwoma salami koncertowymi, gdzie w tym samym czasie odbywają się dwie zupełnie różne imprezy (obok koncertu metalowego miał tam miejsce hardcore punkowy gig w ramach trasy Quad Damage Tour). Poradzili sobie jednak bez zarzutu, a ja pewnie już niedługo odwiedzę ich ponownie!

Podobne artykuły

Relacja z koncertu Riot V (Warszawa, 08.05.24). Stal gromu uderzyła

Piotr Żuchowski

Pierwsza edycja Silesian Noise już za nami [RELACJA]

Mateusz Lip

Relacja z koncertu The Mentors. Heteroseksualiści też mają prawo się bawić (26.01.24)

Piotr Żuchowski

Zostaw komentarz