26 sierpnia w bielskim klubie Rudeboy wystąpił pochodzący z Łodzi Let See Thin i katowicka formacja Here On Earth. Oba zespoły obracają się w szeroko pojętych, przestrzennych klimatach progrockowych. Jak wypadły na żywo? Zapraszam do lektury.
Let See Thin ogrywa materiał z krążka „2Years2Late”
Let See Thin podczas koncertów ogrywa materiał ze swojej debiutanckiej płyty „2Years2Late”. W Bielsku kompozycje zabrzmiały bardzo przestrzennie i eterycznie. Grupa z wprawą buduje nastrój niespiesznie sącząc kolejne dźwięki. Podoba mi się pewna elegancja bijąca z utworów zespołu. Muszę także podkreślić ogromną swobodę stojącego za mikrofonem Łukasza Woszczyńskiego. Przechodzenie pomiędzy bardzo skrajnymi rejestrami przychodzi mu z niebywałą lekkością i słucha się go z ogromną przyjemnością.
Równie dobrze wypadła reszta zespołu. Wszystko żarło doskonale, czuć, że muzycy są zgrani i brzmią, jakby grali ze sobą o wiele dłużej. Choć przyznaję, że do pełni szczęścia jednak ciut zabrakło. Koncert zaczął się z bardzo dużą obsuwą. Ze słuchów, które do mnie dobiegły wynika, że muzycy Let See Thin bardzo długo się ustawiali. A i tak na początku koncertu, gdzieś w połowie pierwszego utworu, przestali grać, twierdząc, że nie mają nic w odsłuchach. Nie wiem czy złożyć to na karb perfekcjonizmu, czy gwiazdorstwa, ale Panowie, tak się nie robi. Na większej imprezie ustawianej z zegarkiem w ręku coś takiego by po prostu nie przeszło.
Here On Earth promuje płytę „Nic nam się nie należy”
Kolejność koncertów w bielskim Rudeboyu była odwrotna, najpierw grali Here On Earth, a później Let See Thin. Domyślam się, że po to, by ponownie nie przepinać sprzętu po mocno przeciągniętej próbie, jednak uważam, że piątkowy wieczór należał do katowiczan.
Zespół promuje wydaną niedawno trzecią płytę studyjną. Utworów z krążka „Nic nam się nie należy” nie mogło zabraknąć podczas koncertu. Uważam, że na żywo zabrzmiały ostrzej i bardziej drapieżnie, niż na płycie. Zwróciłem uwagę, że publiczności zdecydowanie bardziej przypadły do gustu właśnie nowe utwory. Czy dlatego, że słuchane na świeżo, czy dlatego, że zaśpiewane są po polsku, co sprawia, że łatwiej je przyswoić – nie sposób stwierdzić. Ale faktem jest, że fani najlepiej reagowali właśnie na nowości.
Miałem pewne obawy, jak zespół grający dotychczas z dwoma „wiosłami” odnajdzie się w mniejszym składzie. Byłem bardzo ciekaw, czy starsze utwory zostaną przearanżowane, czy jednak będą powoli wypadać z setlisty. Na szczęście grupa nie zamierza rezygnować ze starszych kawałków. Here On Earth zagrali w Bielsku przekrojowy set wypełniony utworami ze wszystkich trzech płyt. Te starsze, nagrywane pierwotnie na dwie gitary, zabrzmiały na żywo bardzo świeżo i przestrzennie. Nie czułem, że czegoś mi brakuje, że grupa jednak powinna poszukać drugiego gitarzysty.
Rudeboy – jak to wszystko brzmiało?
Choć muzycy wypowiadali się o nagłośnieniu raczej krytycznie, nie mogę powiedzieć, że coś ewidentnie mi nie grało. Obie grupy zabrzmiały selektywnie i przestrzennie. Basy nie dudniły, perkusja nie tłukła nieprzyjemnie po uszach, nic się wzajemnie nie zagłuszało. Gdybym miał się do czegoś doczepić to podczas koncertu Let See Thin chwilami wyciągnąłbym więcej klawiszy, a u Here On Earth – gitary. Ale to drobnostki, o nagłośnieniu w bielskim klubie mogę mówić wyłącznie pozytywnie.
A gdybym miał czegoś życzyć obu zespołom to zdecydowanie byłaby to lepsza frekwencja na koncertach. W Bielsku pod sceną bawiła się zaledwie garstka osób. Ja z tego powodu nie narzekam, ścisk na koncercie nie jest mi potrzebny, ale z perspektywy zespołów słabo to wypadło.
Obu grupom dziękuję za bardzo dobre koncerty. Do następnego!