RELACJE

Inquisition i Demonical w Warszawie – relacja z koncertu (31.05.25)

Inquisition i Demonical w Polsce 2025
Koncert zespołu Faun

Nabiera tempa trasa „Deadly Alliance”, w której biorą udział zespoły Demonical i Inquisition. Pierwszymi wspólnymi przystankami objazdu obu kapel po Europie były: wrocławski klub Liverpool i warszawska Odessa. Dzięki uprzejmości Black Silesia Productions, organizatora tych polskich występów, mogliśmy uczestniczyć w drugim z nich i przygotować dla Was relację z sobotniego wieczoru w stolicy.

Czytaj też: Metal Kommando Fest VII – 10 zespołów w 2 dni (relacja)

Demonical – szwedzki death metal w formie czystej

Impreza wystartowała zgodnie z planem, punktualnie o godzinie 20, kiedy to na scenie pojawili się muzycy Demonical. Grali nieco ponad godzinę i zostawili po sobie wspaniałe wrażenie. Powiem tak – Demonical udowodnili na żywo dlaczego szwedzki death metal z lat 90. to najlepszy death metal. Były ultragruzowate riffy i melodyjne solówki, był grobowy wokal, była prosta, nie za szybka, za to cholernie bujająca perkusja i tona zimnego klimatu, tak charakterystycznego dla kapel znad północnych brzegów Bałtyku.

Zespół Demonical powstał wprawdzie w 2006 r., jednak można go jak najbardziej nazwać przedstawicielem starego szwedzkiego stylu, a to dlatego, że założyli go muzycy kultowego Centinex i podczas warszawskiego koncertu było słychać, że mamy do czynienia z doświadczonymi wyjadaczami. Występem zdecydowanie byliby ukontentowani wszyscy wyznawcy Dismember czy Grave, no i oczywiście Entombed, zwłaszcza że zespół jeden z wykonanych numerów, „Fallen Mountain” zadedykował właśnie pamięci zmarłego L-G. Petrova. Piękna to była celebracja klasycznego death metalu i jego bohaterów.

Inquisition – black metalowy minimalizm

Po takim ciosie, jaki zadał nam Demonical, publiczność musiała ochłonąć dłuższą chwilę i w związku z tym nawet niespecjalnie przeszkadzał mi fakt, że występ gwiazdy wieczoru rozpoczął się z kilkunastominutowym opóźnieniem względem planowanej czasówki. Kiedy jednak wreszcie na scenie stanął kolumbijsko-amerykański duet, rozpoczęło się kosmiczne black metalowe misterium.

Mimo że teoretycznie panowie wciąż promują swój najnowszy, zeszłoroczny album „Veneration of Medieval Mysticism and Cosmological Violence”, to wykonali z niego tylko dwa utwory na początku koncertu, resztę czasu poświęcając starociom. Zabrzmieli niezwykle surowo i zaskakująco rzeźnicko. Sam bardzo lubię Inquisition w wydaniu podniosłym i transowym, gdzie inwokacjom Dagona towarzyszą klimatyczne, przestrzenne klawisze, tymczasem na żywo dostałem show bardziej agresywne, minimalistyczne, duchowo bliskie korzeniom black metalu. Czy to źle? Nie, choć po prostu spodziewałem się czegoś nieco innego. Zabrakło trochę nowszych hiciorów w rodzaju „Luciferian Rays” czy „Memories Within an Empty Castle in Ruins”, za to w setliście pojawiła się perełka z debiutu: „Journey to Infernukeorreka”.

Jak wspomniałem, Inquisition to tylko dwie osoby, jednak w zupełności wystarczyła im perkusja, jedna gitara i wokal, by osiągnąć brzmienie siarczyste, diabelskie i emanujące wrogością. Z tego, co wiem, droga z Wrocławia do Warszawy upłynęła panom z pewnymi przygodami, nie byli więc w najlepszej formie, co zresztą potwierdził sam Dagon jeszcze przed rozpoczęciem koncertu, mówiąc, że „dadzą z siebie wszystko, bo nie mogą zawieść polskich maniaków”. I absolutnie dali z siebie wszystko. Nie był to może najbardziej energetyczny i dynamiczny występ, jaki w życiu (ani nawet w tym miesiącu) widziałem, ale mimo zmęczenia zagrali w pełni profesjonalnie i pokazali stołecznej publice o co chodzi w tym całym black metalu.

Inquisition i Black Silesia Productions – podsumowanie wieczoru

Pisząc o Inquisition, nie można nie wspomnieć o kontrowersjach wokół zespołu i jego lidera. Skandale seksualne i oskarżenia o neonazizm mogą wprawdzie w pewnych hermetycznych kręgach tylko dodać kapeli kultowości, ale właściwie przekreślają jej jakiekolwiek szanse na większy sukces. Tym niemniej, czego by nie mówić o prywatnych problemach Dagona, jest on muzycznym wizjonerem i sale na jego koncertach bynajmniej nie świecą pustkami. Frekwencja w Odessa Club też do niskich nie należała, choć z żalem zauważyłem, że sporo osób odpuściło sobie występ Demonical i dotarło dopiero na gwiazdę wieczoru (która nota bene zagrała krócej niż „otwieracz”, bo ok. 50 minut, ale dała się wywołać na bis). A szkoda, bo mimo że Inquisition wypadło bardzo fajnie, to dla mnie Szwedzi pokazali się chyba nawet jeszcze lepiej.

Michał z Black Silesia Productions, organizator obu polskich przystanków „Deady Alliance Tour”, po raz kolejny dowiózł nam koncert z metalem, jaki sam lubi – najbardziej tradycyjnym, nieskażonym trendami, bez grama nowoczesności. A że mamy w tym temacie gusta bardzo zbieżne, zawsze bawię się na jego imprezach doskonale i dokładnie tak samo było w ostatni wieczór maja w Warszawie. Już za dwa tygodnie będzie mieć miejsce sztandarowe wydarzenie BSP – festiwal Black Silesia Open Air w Byczynie, na którym w tym roku zagrają takie kultusy, jak Sabbat, Metalucifer, Onslaught czy Bestial Raids. Nie powinno Was tam zabraknąć!

Podobne artykuły

Relacja z koncertu Stoned Jesus w Warszawie. Stonerowe Halloween

Piotr Żuchowski

Dragon i Wolf Spider w Warszawie. Relacja z koncertu (29.09.23)

Piotr Żuchowski

Relacja: All Hope Is Gone Tour (Warszawa, Torwar)

Tomasz Koza

Zostaw komentarz