Do nietuzinkowego wydarzenia doszło przedwczoraj, 20 lutego 2021 roku – który niezmiennie utrzymuje nas w szponach zamkniętej od wszystkiego pandemii.
Metalcore’owy zespół Materia ze Szczecinka zagrał koncert w Klubie Studio w ramach projektu Antrakty. Był to event online, na wzór wielu innych zespołów, które zaczęły kultywować modę na koncerty internetowe. Różnica w tym wydarzeniu była taka, że tym razem odbywał się w systemie hybrydowym. Występ odbył się online, ale udział w nim mogła też wziąć publiczność. Jest to zatem pierwszy koncert, który odbył się z udziałem publiki – oczywiście w pewnym reżimie sanitarnym – od kilku miesięcy.
Może będzie to ryzykowne stwierdzenie, ale nie ma chyba osoby, która nie zna Materii z występów w programie „Must Be The Music”, gdzie zespół brawurowo zagrał metalowy cover piosenki „Na Wojtusia z popielnika”. Drugie miejsce w finale zdecydowanie pozwoliło muzykom rozsiać ziarno swojej twórczości na szerszej niwie. W 2013 roku wydali swój pierwszy album, a w 2019 trzeci – „The Rising”, który w przewadze został zagrany na koncercie.
Aktualnie zespół tworzą niezmiennie bracia Piesiak: Michał (wokal i bas) oraz Tadeusz (gitara), Adrian Dubiński (gitara) i stosunkowo nowy w grupie Jeremiasz Baum (perkusja).
Jak to się w ogóle stało?
No właśnie, to jest dobre pytanie. Informacja o koncercie w Klubie Studio mignęła mi trzy dni przed występem na profilu zespołu na Instagramie. Moją uwagę przykuł fakt, że miał on odbyć się w Krakowie, a tu właśnie mieszkam. Zaczęłam więc szukać szczegółowych informacji, których nie było zbyt dużo. Zespół na swoich kanałach w social media informował głównie o koncercie online, o wydarzeniu na żywo, ale nie zamieszczał nigdzie informacji o możliwości bycia w Studio razem z muzykami. Klub zaś mówił o tym więcej, choć sprawa i tak nie była specjalnie rozdmuchana.
Biorąc pod uwagę aktualną sytuacją reżimu i zakazów, na myśl od razu nasuwa się, że może był to zabieg celowy. Zarówno zespół, jak i klub, nie chcieli za bardzo afiszować się z koncertem, by uniknąć potencjalnych wizyt policji bądź zakazu zorganizowania choćby samego nagrania w celu jego późniejszej transmisji. Informacje na stronie o koszcie biletów również były mylące. Wszystko było trochę „na łeb, na szyję”.
Postanowiłam zasięgnąć informacji u źródła, czyli u jednego z muzyków zespołu. Adrian Dubiński – gitarzysta – poza tym, że potwierdził wydarzenie, niewiele więcej był w stanie powiedzieć. Na pytanie „Jak Wam się to udało?” odpowiedział „Sam do końca nie wiem”. Szczerze – biorąc pod uwagę aktualną sytuację i jak wszystko się zmienia z chwili na chwilę, w ogóle mnie to nie dziwi.
Materia – koncert online na żywo
Przeglądając przez chwilę strony odpowiedzialne za organizację tego koncertu, w końcu przestałam główkować i poszłam na żywioł. Bilet kupiłam kilka godzin przed koncertem w cenie 50 zł. Do klubu można było wejść od 19.15, zaś samo wydarzenie, jak i transmisja, miały zacząć się o 20.00.
Dostępne były tylko miejsca na balkonie, z zachowaniem dystansu, zatem ich ilość była mocno ograniczona. Konieczne było posiadanie maski oraz podpisanie oświadczenia uczestnika wydarzenia. Wszelka klubowa gastronomia była niedozwolona, więc niestety trzeba było obejść się bez zimnego piwa w trakcie.
Ostatecznie widownia liczyła kilkanaście osób, więc był to bardzo kameralny koncert. Cała reszta uczestniczyła w tym wydarzeniu przed komputerami, gdyż klub udostępnił transmisję na żywo. Obejrzeć można było za darmo, choć organizatorzy zachęcali do dobrowolnych wpłat dla zespołu.
Czytaj także:
- Unleash The Archers: koncert w Polsce w listopadzie 2021
- Wyjątkowy koncert online Wardruny w marcu
- Samael: koncert w Polsce w październiku 2021
Przebieg koncertu Materii
Chłopaki zaczęli dość punktualnie i o 20.05 rozbrzmiały pierwsze dźwięki ich agresywnej muzyki. To było niesamowite uczucie, bo tak się składa, że właśnie 20 lutego 2020 miał miejsce mój ostatni koncert na żywo od pandemicznych czasów. Był to Leprous i ich występ w Kwadracie w Krakowie. Materia zagrała dokładnie rok później, tego samego dnia, o tej samej godzinie, tylko w innym klubie.
Nie trzeba chyba pisać, jak bardzo musiałam walczyć z drgawkami swojego ciała, które tak nieodparcie chciało poskakać w rytm muzyki. Przebywanie na energicznym, głośnym, metalowym koncercie i konieczność oglądania go na siedząco może doprowadzić do nerwicy. Zwłaszcza po tak długiej przerwie. Ale i tak towarzyszyły temu świetne emocje, zgoła inne od tych, kiedy ogląda się koncert na żywo w telewizji.
Michał Piesiak – wokalista zespołu – na początku wspomniał, że „nie wie, co mówić do publiczności w trakcie koncertu, bo nie bardzo jest o czym mówić”. Było to dosyć wymowne i wyrażało więcej, niż tysiąc słów. Chłopaki byli bardzo wdzięczni zarówno klubowi, jak i przybyłym fanom za to, że byli tam razem z nimi i pozwolili na realizację tego wydarzenia.
Muzycy mieli też niespodziankę w postaci wsparcia wokalnego w utworze „Vandals”. Na scenę zawitał Sebastian „Sirius” Syroczyński znany w występów wokalnych w zespołach Gnida oraz Kinestence, jak i z gry na perkusji w zespole Sutener. Dodatkowo wsparcia jako widownia udzielili też inni muzycy zespołów takich jak Decapitated czy I Was Born Twice. Materia zagrała w przewadze utwory z ich ostatniego albumu „The Rising”. Nie zabrakło jednak miejsca dla innych wykonań, w tym dla mojego ukochanego „B17”.
Namiastka normalności w nienormalnych czasach
Koncert trwał krótko. Krócej, niż się spodziewałam, bo ok. godziny. Krótka wymiana zdań na dystansie balkon-scena między fanami a Tadeuszem Piesiakiem (gitara) i wszystko się skończyło. Zapalili światła, a niewielka garstka ludzi zaczęła wytaczać się ze swoich foteli w stronę wyjścia.
Zauważyłam pewną tendencję, na szczęście in progres. Na początku zakazano wszystkiego. Pozamykano restauracje, kluby, siłownie, sklepy, muzea, kina, filharmonie. W końcu branża muzyczna zaczęła wychodzić naprzeciw tym obostrzeniom i zespoły zaczęły organizować koncerty online. Przez pewien czas było to jedyne rozwiązanie. Teraz widzę, że ostatecznie zorganizowanie koncertu z publiką na żywo nie jest takie do końca niemożliwe, jeśli odbywa się w odpowiednich do naszych czasów warunkach.
To nadal nie jest normalność. Ale zawsze lepiej jest być w tym samym miejscu z muzykami i chociaż częściwo czuć ich obecność, niż widzieć ich tylko na ekranie. Może za jakiś czas znów będziemy mogli szaleć pod sceną, nie zważając na tłum napierający z każdej strony i słowa wykrzykiwane z ust niezasłoniętych maskami.
Tak czy siak, Materia wpisała się w historię pandemicznych czasów, bo zespół jako pierwszy zagrał koncert dla niewielkiej – ale zawsze – publiczności od momentu, w którym wszelkie wydarzenia kulturalne i publiczne znowu zostały całkowicie zawieszone. Jest to zatem kilka miesięcy przerwy. Chcę wierzyć, że to dobry omen i to nie był pierwszy i ostatni koncert w tym stylu, zanim znów wszyscy spotkamy się przy barze lub pod sceną.
Fani Materii mogą zobaczyć zespół na szklanych ekranach jeszcze raz w trakcie pierwszego festiwalu online Louderfest 2021 już 20 marca. Zagrają wraz z Vaderem, Virgin Snatch, Black River oraz Insidius.
Fot. facebook.com/materia.metal