RELACJE

Relacja: Obscure Sphinx, Dirge – Gdańsk, 09.05.2014

OBSCURE SPHINX 2014
Koncert zespołu Faun

Po świetnych występach Frontside, Riverside oraz Amon Amarth przyszła pora na kolejną wizytę w gdańskim klubie B90. Tym razem wybrałem się tam z powodu koncertu wschodzącej gwiazdy polskiego metalu Obscure Sphinx i weteranów z Francji – Dirge.

Gwiazdę wieczoru miałem już okazję zobaczyć również w tym samym miejscu, kiedy to Obscure Sphinx zagrał u boku Behemoth i skradł serca publiczności. Doskonale pamiętam jak po występie warszawiaków przy stoisku z merchem ustawiła się długa kolejka oczarowanych tym co zaprezentowali tamtego wieczoru autorzy „Void Mother”. Dlatego też moje oczekiwania przed piątkowym koncertem były wysokie.

Zanim jednak przejdę do Wielebnej i spółki zajmę się Francuzami z Dirge. Po występie doświadczonych muzyków (grupa została założona w roku 1994) nie spodziewałem się zostać zmieciony z powierzchni ziemi, aczkolwiek muszę przyznać, że to co zaoferowali nam francuscy metalowcy doskonale sprawdziło się jak rozgrzewka przed Obscure Sphinx. Ociężałe i toporne (w tym przypadku to oczywiście komplement) dźwięki gitar w połączeniu z wolną i potężną perkusją stworzyły masywną ścianę dźwięku, która zrobiła wrażenie na zgromadzonej publiczności. Po zakończonym występie dało się usłyszeć głosy wyrażające uznanie paryżanom. Jeśli zaś nigdy wcześniej nie słyszeliście to żeby dać Wam obraz ich muzycznej twórczości warto wspomnieć o takich kapelach jak Neurosis czy Mouth of the Architect.

Pół godziny przerwy i pod sceną zrobiło się o wiele tłoczniej, gdyż punktualnie o 21:30 na deskach pojawili się Obscure Sphinx. Oczywiście największy zachwyt wśród zgromadzonych wzbudziła pani wokalistka, ale nie ma się co dziwić – kobiety w metalowym świecie od zawsze w szczególny sposób poruszały męską część publiczności. Mniejsza z tym, bowiem muzyka serwowana przez Obscure Sphinx broni się sama czego byłem po raz kolejny świadkiem w zeszły piątek. Grupa postawiła przede wszystkim na materiał z ich drugiego albumu, ale wśród zaprezentowanych utworów z poprzedniego krążka na pewno można było usłyszeć „Bleed in Me (part 2)” oraz zaserwowany na bis, mój ulubiony, „Nastiez”. Oprócz tego nie mogło zabraknąć „Lunar Caustic”, który został przyjęty przez publiczność najbardziej entuzjastycznie. Tego wieczoru wszystko było na swoim miejscu. Tak jak po ich występie przed Behemoth tak i w ostatni piątek nie było czego zbierać. Rewelacyjne brzmienie, które stało się już znakiem rozpoznawczym klubu, a także znakomita obsługa świateł pomogły w stworzeniu niesamowitego klimatu. Duże wrażenie robiły też oczywiście charakterystyczne ruchy Wielebnej, która skupiała na sobie uwagę publiczności przez cały czas trwania koncertu.

Na zakończenie wieczoru członkowie zespołu podziękowali wszystkim zebranym w klubie, a po wyrazach twarzy muzyków widać było, że bawili się oni równie dobrze jak Ci, którzy przyszli ich zobaczyć. Po raz kolejny w B90 spędziłem bardzo udany wieczór i mam nadzieję, że jeszcze wiele podobnych przede mną.

 

Podobne artykuły

40 lat Apokalipsy Vadera. Relacja z koncertu w Warszawie (27.08.23)

Piotr Żuchowski

Szwedzki potop dźwięku. Meshuggah zagrała w Warszawie

Albert Markowicz

Dool zagrał w Polsce. Relacja z warszawskiego koncertu

Piotr Żuchowski

Zostaw komentarz