Na dobrze znanym i lubianym portalu Fronda.pl ukazał się bardzo interesujący tekst, pierwotnie opublikowany w lutowym numerze miesięcznika „Egzorcysta”. Jego autorka, Pani doktor Małgorzata Nieszczerzewska, pisze w nim o „satanistycznych inspiracjach w muzyce metalowej i ambientowej”.
Czego my tu nie mamy! Wrzucanie wszystkich możliwych gatunków i podgatunków do jednego satanistycznego wora – jest. Black Sabbath czy Led Zeppelin jako wywrotowcy antychrześcijańscy – są. Pisanie pod tezę, logiczna niespójność, uogólnienia – a jakże. Zapraszam Was w tą szaloną podróż!
Kontrowersyjna postać na polskiej scenie black metalowej. Kim był Grzegorz Jurgielewicz?
Precz z kulturą przyjemności!
Już na samym wstępie pani Nieszczerzewska dokonuje bardzo istotnego rozgraniczenia. Twierdzi, że „dla człowieka wierzącego, wychowanego w kulturze chrześcijańskiej, muzyka może spełniać dwojaką rolę: podtrzymywać jego duchowy i kulturowy rozwój bądź kierować jego zainteresowania w przeciwną stronę”.
Trudno się z tą panią nie zgodzić. Przecież każdy chrześcijanin ma w swoim Spotify playlistę z chorałami gregoriańskimi, a gdy przez przypadek w samochodzie włączy inną stację niż Radio Maryja, jedzie prosto do kościoła się wyspowiadać. No bo przecież puszczana tam twórczość Shakiry czy Dawida Podsiadło nie podtrzymuje jego rozwoju duchowego, prawda?
Autorka rozszerza nawet tę myśl, klasycznie nawiązując do problemów wieku młodzieńczego.
Problem ten dotyczy w szczególności ludzi młodych, którzy rozpoczynają swoje własne, przynajmniej częściowo niezależne, życie we współczesnej kulturze. Trzeba jednak przyznać, że wielu ludzi dorosłych, traktując muzykę jedynie jako niegroźne źródło rozrywki i jedną z podstaw „kultury przyjemności”, nie zdaje sobie sprawy z jej negatywnego społecznego i duchowego oddziaływania bądź je zupełnie lekceważy.
Muzyka miałaby być rozrywką? Kto to słyszał. Jak chcesz być chrześcijaninem, katolikiem, to musisz walczyć z „kulturą przyjemności”. Nie ma, że sobie puścisz „The Number of the Beast” czy „Painkiller”. Jak już, to „St. Anger” albo – o zgrozo – „Lulu”, a najlepiej to tę playlistę z chorałami. Musisz cierpieć. Będzie bezpieczniej.
Czytaj: Michał Waleszczyński – aktor, youtuber, black metalowiec
Jest i Nergal, cały na czarno
Przejdźmy zatem do trzeciego fragmentu wstępu – tak, wszystkie powyższe bzdury da się zmieścić w dwóch akapitach. Ostrzegałem, że to będzie szalona podróż.
Autorka pisze tu, że przesłanie antychrześcijańskie można znaleźć w niemal każdym gatunku muzyki (ciekawe, w których. A, no tak, chorały). Zwraca jednak uwagę na black metal i dark ambient, które to jej zdaniem otwarcie promują treści satanistyczne, okultystyczne, neopogańskie lub też odwołują się w tekstach do ideologii narodowosocjalistycznej.
Chociaż wydają się one funkcjonować wciąż na peryferiach muzyki popularnej, stają się, wbrew pozorom, coraz bardziej… pop. Świadczyć może o tym chociażby obecność w polskich mediach głównego nurtu Adama Darskiego, wokalisty grupy Behemoth, mającej na Facebooku ponad milion fanów. Darski (Nergal) wykreowany został na jednego z celebrytów i muzycznych ekspertów, zaś jego artystyczna satanistyczna działalność jest bagatelizowana nawet przez niektóre autorytety kościelne.
Przypuszczam, że za wspomnienie o Nergalu w artykułach o muzyce metalowej muszą być przyznawane w czasopismach katolickich jakieś dodatkowe punkty. Ciekawi jednak to ostatnie przywołane zdanie – szkoda, że autorka nie pokusiła się o podanie choćby kilku nazwisk owych autorytetów kościelnych, które to miałyby bagatelizować działalność lidera Behemoth.
Niezależnie od tego, to ważna konstatacja. Dzięki niej można śmiało wysnuć wniosek, że nawet Kościół święty nie jest. Skoro jego niektórzy słudzy nie dostrzegają zła, to jak mógłby być? A może nie chcą go dostrzec?
Nowe prawo pod Nergala. Koncerty metalowe z Biblią będą przestępstwem
Black metal, czyli Led Zeppelin
Powyższy śródtytuł to owszem lekki clickbait. Nie zmienia to jednak faktu, że autorka do akapitu zatytułowanego „black metal” wrzuciła nazwę owej słynnej brytyjskiej formacji. Nieszczerzewska twierdzi bowiem, że rock’n’roll, a potem hard rock i heavy metal były gatunkami jawnie sprzeciwiającymi się podstawowym zasadom chrześcijańskim. Wymienia tu takie formacje jak wspomniani zeppelini, ale też Black Sabbath, Black Widow czy Coven.
Tym razem żarty na bok – takie twierdzenia nie mają nic wspólnego z jakimkolwiek naukowym podejściem, jakie ta pani próbuje tu stosować. Stawia tutaj tezę: „gatunkiem, który właściwie od samego początku jawnie sprzeciwiał się wielu podstawowym zasadom organizującym chrześcijaństwo, był oczywiście rock and roll”.
Z czego ona wynika? Czym jest poparta? Nie mamy tutaj żadnego rozwinięcia tej myśli. Wydawać się może tylko, że jest to odwołanie do wspomnianej wyżej bzdurnej myśli o roli muzyki w życiu chrześcijanina.
Rock’n’roll jest przecież gatunkiem wywodzącym się wprost z bluesa. Ten z kolei – w pierwotnej formie – był muzyką przede wszystkim śpiewaną (zanim ukształtowała się jego najbardziej popularna, 12-taktowa wersja) wywodzącą się ze społeczności afroamerykańskiej. Blues, jak sama nazwa wskazuje, opowiadał o smutkach, problemach, kłopotach, miał być formą odreagowania trudów dnia. Czy to brzmi antychrześcijańsko?
Mano cornuta, diabeł tkwi… w palcach? Historia rogatego gestu
Kościół a rock, czyli seria niedomówień
Oczywiście trudno twierdzić, że rock na przestrzeni dziejów miał po drodze z Kościołem. Tak, Sabbaci inspirowali się np. Alaisterem Crowley’em, którego przytacza autorka, ale jednak te inspiracje miały jedynie artystyczny wymiar.
Przecież heavy metal powstał głównie przez to, że ich gitarzysta stracił opuszki palców w wypadku w fabryce i przez to musiał obniżyć strój gitary. Rzeczpospolita przytacza z kolei historię, gdy w kinie stojącym naprzeciw salki prób kwartetu z Birmingham ustawiały się kolejki na projekcje horrorów. Iommi wtedy pytał: – „Nie dziwi was, że ludzie wywalają forsę, żeby się bać?”
Jednocześnie pomijana jest tu choćby postać Dave’a Mustaina, który jest głęboko wierzący i sprzeciwia się np. występowaniu na jednej scenie z zespołami nawiązującymi do satanizmu. „New York Times” z kolei pisał przed laty, że Ozzy przed każdym koncertem się modli – nic dziwnego, że tak słynne się stało jego „God bless you all”, które mówi na zakończenie każdego występu.
W tekście Pani doktor nie znajdziemy też ani słowa o owianym złą sławą – za sprawą Jamesa Hetfielda – Stowarzyszeniu Chrześcijańskiej Nauki, które to… odrzucało całkowicie naukę. Wierzono tam w uzdrowicielską moc Jezusa, a wierni nie przyjmowali żadnych lekarstw i nie poddawali się żadnym zabiegom.
W ten sposób matka frontmana Metalliki, Jamesa Hetfielda, zmarła w bólach na nieleczonego raka, podobnie jak jego ojciec kilka lat później. Takiego rozumienia „religii” jednak autorka nie dostrzega.
Nie taki diabeł straszny?
W dalszej części tekstu (akapity „czarny krąg”, „mroczna atmosfera”, „satanizm jako źródło muzycznej inspiracji”) mamy dość obszerne, wręcz encyklopedyczne, omówienie specyfiki i historii muzyki black metalowej i dark ambientowej. Jest omówiony Mayhem, sprawa podpaleń kościołów w Norwegii, wymieniony szereg twórców dark ambientowych, a nawet omówione dwa podstawowe nurty satanizmu. To wszystko bez krzty komentarza.
W tym miejscu jestem Wam winny małe wyjaśnienie – nie jestem fanem muzyki black metalowej. Nic do niej nie mam, ale zwyczajnie wyrosłem w duchu klasyki heavymetalowej – Iron Maiden, Metalliki, Black Sabbath, Dio, Judas Priest i te cięższe odmiany jakoś mniej mnie interesują. Dlatego też – z takiego laickiego punktu widzenia – doceniam pracę autorki w tym zakresie. Musiała zrobić spory reaserch na temat zagadnień sprzecznych z jej przekonaniami, a to wcale łatwe nie jest.
Sprawdź: Nergal zakłada Ordo Blasfemia i zaczyna walkę z cenzurą na tle religijnym
Co nie oznacza, że bzdur już więcej nie uświadczymy
Wydaje się, że autorka postanowiła lekko uśpić naszą czujność. Ostatnie trzy akapity to bowiem kolejny popis uogólnień i frazesów niepopartych argumentami. Oto niektóre z nich:
– „Adeptami muzyki jawnie propagującej wątki satanistyczne, zarówno w warstwie tekstowej, jak i stylistycznej, są z reguły nastolatki i ludzie dwudziestokilkuletni, którzy uzyskali w niedalekiej przeszłości względną niezależność, odrzucając dotychczas znane autorytety i zasady moralne.”
– „Święci, którzy od wieków oddawali swe życie dla Chrystusa, są dzisiejszej młodzieży niemal zupełnie nieznani lub przez nią pomijani. Miejsce autorytetów zajęli natomiast eksperci i idole, którymi w przypadku muzyki są oczywiście twórcy i członkowie zespołów. Nastąpiło zatem wyraźne przesunięcie ze sfery religijnej do sfery magicznej i swoistej idolatrii, bałwochwalstwa.”
– „Poza spójnym wizerunkiem elementy wspólnototwórcze to oczywiście język i sfera niewerbalna, czyli gesty, takie jak słynna „dłoń rogata”, w krajach anglosaskich nazywana devil horns (diabelskie rogi) – dłoń zaciśnięta w pięść, z wysuniętymi palcami wskazującym i małym.”
– „Dla części fanów, szczególnie tych, którzy nie mają odwagi do końca odrzucić wiary w Boga i chrześcijańskich norm, swoistym „odczarowaniem” sytuacji ma być powtarzanie, że to .tylko muzyka. i sceniczne oszustwo, zaś elementy satanistyczne to jedynie rekwizyty wykorzystywane w artystycznych i teatralizowanych działaniach. Bardzo często słuchacze usprawiedliwiają się, że nie ma w tym nic złego, gdyż to .tylko symbol i niewinny gest.”
Co ciekawe, w odpowiedzi na ten ostatni fragment dr Nieszczerzewska przytacza wypowiedź… dziennikarza muzycznego Grzegorza Kasjaniuka z Polskiego Radia Olsztyn. Trudno mi wyrokować, na ile jest to autorytet w tej dziedzinie – sami osądźcie.
Znalazłem jedynie informację, że jest autorem książki „Gietrzwałd” wydanej nakładem wydawnictwa… Fronda, w której opisuje historię 160 objawień Matki Boskiej oraz swojego nawrócenia w tytułowej miejscowości. Jak twierdzi:
Starałem się zrozumieć istotę ich muzyki, odróżnić oryginalność od fałszywego muzycznego przekazu i doszedłem do jednego wniosku – przekaz ich muzyki jest prawdziwy. Jest to robione z pełnym zapałem, z pełną wiarygodnością, ponieważ oni naprawdę wierzą w to, co robią.
Słowo na niedzielę
Pomijając serię wyżej opisanych absurdów, głównym błędem tego artykułu jest pisanie pod określoną tezę. Autorka wychodzi z założenia, że black metalowcy są źli, bo śpiewają o szatanie. Ktoś kiedyś napisał o rogatym, potem w to uwierzył i ot tak stał się „zły”.
Tymczasem cała psychologia stoi przecież na stanowisku, że zło zawsze ma wiele przyczyn. Dr Nieszczerzewska nie podjęła nawet próby sprawdzenia życiorysów muzyków black metalowych – czy nie wywodzili się z trudnych rodzin, czy nie mieli problemów w dzieciństwie, jak wyglądał ich okres dorastania etc. Nie zasięgnęła opinii niezależnych ekspertów, badaczy tego nurtu. Nie odpowiada na pytanie „unde malum”. Po prostu wygodniej było napisać:
Lubisz trzy szóstki, toś szatanista i pójdziesz do piekła. Amen.
Zdjęcie nagłówkowe: Tomasz Paprocki
Źródło: https://www.fronda.pl/a/Satanistyczne-inspiracje-w-muzyce-metalowej-i-ambientowej-2,216072.html
5 komentarzy
Nawet katolicy uważają Fronda za badziewie, więc jeżeli ktoś tam się produkuję to jest to nic nie warte.
Metal można lubić lub nie lubić. Ale w zespołach jest sporo okultyzmu. To kwestia czy się wierzy w świat duchowy czy nie. W Blacku różne rzeczy się działy, i morderstwa były, i podpalenia kościołów. Nie tylko w Blacku. Trzeba popatrzeć na życiorysy twórców, owoce ich życia. Lemmy Killimster na przykład był pogrążony w amfetaminie i seksoholizmie a umierał samotnie na raka. A Nergal np. jawnie kpi i obraża uczucia religijne. Można mieć swój pogląd ateistyczny ale po co obrażać innych, czemu to służy?
I w okultyzm też się niektórzy bawią, jakieś rytuały. W niektórych teledyskach satanistycznych to wszystko na opak jest, taki przekaz nieprzyjazny ludzkości, człowiekowi, hołdujący jakimś ciemnym siłom. Ostatnio chłopak na koncercie Furii wyszedł z koncertu i coś mu się stało, znaleziony nieżywy. Może jakieś emocje w nim to wywołało. Można pływać w różnych rzeczach, a zagrożenie duchowe w muzyce istnieje, nie tylko w muzyce bo i w książkach. I taka to robota.
Nergal to Adam Darski
Jezus Chrystus jest moim Panem
Ja nie mam pana, nie będę klęczał przed nikim.