Fani polskiego black metalu znają go w szczególności jako założyciela grupy Infernum, a także członka Graveland i Dagon. Grał na gitarze elektrycznej i basowej, był autorem tekstów i wokalistą. Bardziej dociekliwi wiedzą, że przez wiele lat cierpiał na schizofrenię, a jego radykalne poglądy doprowadziły do problemów z policją. W poniższym artykule przybliżamy kontrowersyjną sylwetkę muzyka z Wrocławia, który stał się persona non grata w polskim podziemiu black metalu.
SPRAWDŹ TEŻ: SERIAL DOKUMENTALNY „HELVETE – HISTORIA NORWESKIEGO BLACK METALU”

Fot. YouTube/Vlad Tepes
Początki zespołu Infernum
Grzegorz Jurgielewicz urodził się w 1976 roku we Wrocławiu. W wieku kilkunastu lat potrafił już dobrze grać na elektryku i basie. Szybko stał się miłośnikiem muzyki metalowej, w szczególności skłaniając się ku jej mrocznej stronie. Pierwsza grupa muzyczna – Emperor’s Hate, do której dołączył w czasach szkolnych, nie doczekała się swojego oficjalnego materiału. Na scenie muzyk funkcjonował pod pseudonimami Anextiomarus oraz Karcharoth.
Zespół Infernum został powołany do życia w 1992 roku i od początku wpisywał się z nurt pogańskiego black metalu. W kwietniu 1993 grupa nagrała demo „The Dawn Will Never Come”. Było ono przełomem w karierze muzycznej Jurgielewicza i jego zespołu. Demo zostało pozytywnie przyjęte we wrocławskim środowisku muzycznym związanym w kontrowersyjnym, narodowo-socjalistycznym black metalem (NSBM).
Poboczne projekty Jurgielewicza
Niedługo po sukcesie pierwszego nagrania, Jurgielewicz rozpoczął współpracę z ówczesnymi gwiazdami tego nurtu – Robem Darkenem i Capricornusem z grupy Graveland, którzy w Infernum zajęli się odpowiednio klawiszami i perkusją. Jednym z pierwszych wspólnych nagrań muzyków był promocyjny „Damned Majesty”. W tym składzie w roku 1994 grupa wydała pierwszy album. „…Tair-nu-Fuin…” wydany został przez Astral Wings Records, wydawnictwo pochodzące z Kielc.
CZYTAJ: NIE TYLKO BURZUM – FACEBOOK IDZIE NA WOJNĘ Z BLACK METALEM?
Równocześnie Jurgielewicz zasilił szeregi pierwotnego zespołu kolegów z Infernum. Z Graveland muzyk dorobił się jednego nagrania demo i dwóch albumów: „Carpathian Wolves” i „Thousand Swords”. Poza tą aktywnością, Grzegorz był również częścią projektu Dagon, który współtworzył z Renfasem, znanym z black/folk metalowego Thy Worshiper.

Fot. Piterest/Fiona Reynolds
Konflikt z członkami Infernum
Niedługo po wydaniu debiutanckiej płyty, na skutek konfliktów pomiędzy członkami zespołu, Infernum zawiesiło swoją działalność. Zostało ponownie powołane do życia dopiero zimą 2002 roku. Poza Jurgielewiczem, który zajął się śpiewem i grą na gitarze elektrycznej, pozostały skład prezentował się następująco: Necromanticus (gitara), Charon (perkusja), Wolf (bas) i Exterminus (klawisze). Odrodzona grupa nagrała studyjny album „The Curse”, którego wydania Jurgielewicz miał jednak nie doczekać.
Michał Waleszczyński – aktor, youtuber, black metalowiec. Kim jest serialowy Diablo?
Grzegorz Jurgielewicz i kontrowersyjny światopogląd
Niepoprawne politycznie treści o nazistowskim charakterze w muzyce Infernum prędko wzbudziły zainteresowanie Urzędu Ochrony Państwa i Policji. Wspomniany wyżej konflikt, który doprowadził do rozpadu Infernum, dotyczył właśnie dochodzenia prowadzonego w sprawie zespołu. Jurgielewicz zdecydował się wówczas zeznawać na niekorzyść reszty zespołu, przez co został wykluczony z black metalowego podziemia.
Infernum z uwagi na wysoce kontrowersyjną tematykę utworów, doczekało się umieszczenia na niechlubnej liście organizacji Anti-Defamation League, jako zespół wykonujący muzykę nienawiści.
Choroba Grzegorza Jurgielewicza
Stres odbił się natywnie na zdrowiu psychicznym Jurgielewicza – u muzyka została zdiagnozowana schizofrenia paranoidalna. Choroba położyła cień na jego życiu, które stało się dla niego pasmem urojeń i prędko wymknęło się spod kontroli.
Najpopularniejszą historią, która pokazuje, z jak głębokimi problemami natury psychicznej mierzył się wokalista, jest jego wyjazd do Norwegii. Jak sam mówił przed wyprawą, jego celem było zamordowanie Fenriza z grupy Darkthrone – tamtejszej gwiazdy black metalu.
Powodem tak silnej nienawiści miało być to, że norweski muzyk nie odpisywał na wysyłane przez niego listy. Według znajomych, Jurgielewicz raczej nie myślał na poważnie o zabiciu muzyka. Tę opinię jednak obala fakt, że zabrał ze sobą pokaźny ekwipunek w postaci noży i łańcuchów, co wzbudziło czujność celników na granicy i udaremniło jego rzekomy plan.
Co interesujące, wyprawa Jurgielewicza przyczyniła się do powstania międzynarodowego skandalu, ponieważ zbiegła się w czasie z serią podpaleń kościołów w Skandynawii. Szukając winnych, tamtejsza policja wysnuła teorię, że to polscy sataniści obrali sobie za cel skandynawskie kościoły.
CZYTAJ TAKŻE: TOP 10 BLACK METALOWYCH ALBUMÓW W 2021

Fot. Śląskie Towarzystwo Genealogiczne we Wrocławiu
Śmierć Jurgielewicza
30 kwietnia 2004 roku Grzegorz Jurgielewicz (pseud. Anextiomarus; Karcharoth) popełnił samobójstwo, skacząc z dachu wieżowca. Po jego śmierci wytwórnia Sound Rior Records wydała album „The Curse”, nagrany po reaktywacji Infernum.
Twórczość Jurgielewicza na stałe zapisała się na kartach historii polskiego black metalu. Do tej pory debiutancki album Infernum jest uznawany przez wielu fanów za jedną z najlepszych black metalowych płyt w Polsce. Pomimo upływu lat, muzyka nadal wywiera niezapomniane wrażenie swoją mroczną aurą i niepokojącymi wokalami.
Źródła:
[1] https://andrzejtarnowski.blogspot.com/2019/02/grzegorz-jurgielewicz-aka-karcharoth.html
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Grzegorz_Jurgielewicz
12 komentarzy
Po prostu był opętany. Tak się kończy igranie z diabłem. Samobójstwo to końcowy efekt.
cos na rzeczy jest z fenrisem…
Zwykły idiota.
A jaki jest związek tej historii z muzyką?
Opętany, znów pojawiły się głosy katolickich oszołomów. Był chory psychicznie a nie opętany a takie choroby to czysta biochemia.
Jeżeli chodzi o igranie ze złem… No cóż wiem coś na ten temat. Sama wylądowałam w szpitalu po próbie samobójczej. Tak to się kończy przez zabawę z satanizmem. Już nie ruszam tego gówna.
Próba samobójcza przez satanizm? Intrygujące.
Prawdziwy satanista nigdy nie popełniłby samobójstwa i nie dążyłby do zabicia kogokolwiek w innym celu niźli w samoobronie. To był klasyczny „polski szatanista”, który nie rozumiał tego, że bycie satanistą to życie pełnią życia, zamiast duchowych mrzonek. To fascynacja jego fizycznością, naturą i więzią z Szatanem, czyli uosobieniem cielesności i pełni witalności. Niestety, nie jest to odosobniony przypadek.
Tak, bo prawdziwy satanista przestrzega 5 przykazania z dekalogu.
Do osób które piszą że Szatanizm jest zły: istnieją kilka rodzaje satanizmu. Jest Theistyczny, Ateistyczny, Racjonalny itp. Popełnienie samobójstwa przez Satanizm jest bardzo wątpliwe, ewentualnie jakieś złe duchy mogły cię do tego namawiać (Sam Szatan mówił że jeżeli „on niby namawia cię do dania swojej krwi dla niego” to jest to iluzja lub manipulacja ze strony złych/wstrętnych demonów). Każdy rodzaj Satanizmu ZAWSZE ale to ZAWSZE będzie działał w jakiś sposób na TWOJĄ korzyść, jak np: rozmowa z jednym z bogów podziem (np. Behemoth, Beelzebub itp.), podczas rozmowy z jednym z tych bogów, możesz mówić co cię dręczy albo co miłego ci się przydażyło. Są jak rodzina.
Nie zamierzam się argumentować z Chrześcijanami bo jest to bezcelowe. Nie przekonacie mnie do zmiany wiary, pogódźcie sie z tym xd.
Niech mu ziemia ciężką będzie.
fenris okazal sie po latach lewakiem,zreszta nawet byl radnym z jakiejs lewej partii,czyli jurgielewicz chcial go usunac z polityczno-ideologicznych pobudek a nie ze mu na listy nie odpisywal…