Kilka tygodni temu zapowiadaliśmy pojawienie się na rynku 6-płytowego zestawu koncertów Metalliki pod tytułem „The Sandman Cometh – The Broadcast Anthology 1983-1996”. Wydawnictwo wzbudziło niemałe zainteresowanie, więc już po premierze postanowiliśmy się przyjrzeć mu nieco bliżej i zastanowić się czy jest to składanka, która powinna znaleźć się na półce każdego kolekcjonera.
„The Sandman Cometh” – czy to wydawnictwo pirackie?
Tuż po informacji o wydaniu składanki pojawiły się głosy, że jest to wydawnictwo pirackie. No cóż – sprawa jest złożona. W teorii wydawnictwo jest w pewnym sensie piratem, ale wykorzystującym lukę w prawie – takie jest przynajmniej zdanie dość licznej grupy internatów, którzy udzielają się na licznych forach dla miłośników kolekcjonowania muzyki. Ich zdaniem Coda Records UK, czyli wydawca „The Sandman Cometh” wykorzystuje kilka sztuczek, które sprawiają, że ściganie ich z tytułu naruszenia praw autorskich byłoby grą niewartą świeczki. I wykorzystują je nie tylko w przypadku omawianej tu składanki Metalliki – to ich metoda działania dla wszystkich swoich płyt, a wydaje ich niemało!

Przede wszystkim wyszukują nagrań, które są powszechnie dostępne i były dystrybuowane na różne (często nielegalne) sposoby od dawna. To sprawia, że gdyby ktoś chciał zacząć ich ścigać z tego tytułu to powinien zacząć ścigać również wszystkich poprzednich „dystrybutorów”. Skoro zespół czy inny prawowity właściciel nie zadał sobie tego trudu wcześniej, nie zrobi tego raczej w przyszłości.
Po drugie wytwórnia wyszukuje nagrań w bardzo różnej, często nawet kiepskiej jakości, co automatycznie obniża ich wartość. Dla wielu słuchaczy jakość nagrania jest kluczowa, ale dla osób, które szukają utworów wykonanych rzadko – gorsze brzmienie niekoniecznie musi być problemem. Czasem może być wręcz zaletą, bo docenia się surowość i naturalność dźwięku. Sprawia to również, że właściciel muzyki nie będzie katalogował automatycznie każdego swojego nagrania i część z nich – zwłaszcza tych rejestrowanych bez intencji publikacji – zignoruje i nie będzie zaprzątał sobie nimi głowy.
Po trzecie nakłady płyt Coda Records UK są niewielkie, a same płyty są relatywnie tanie. Przykładowo „The Sandman Cometh” to zestaw 6 płyt, które można obecnie kupić za około 80-90 złotych. Wyceniając tak nisko swoje wydawnictwa wydawca stara się utrzymywać niejako poza radarami – ryzyko zwrócenia uwagi swoją działalnością jest niewielkie.
Zainteresowany? Kup to wydawnictwo w polskim sklepie

Co na to Coda Records UK?
Skontaktowaliśmy się z wydawcą w celu weryfikacji tych informacji. Coda Records UK utrzymuje, że ich wydawnictwa są nieoficjalne, ale legalne. Zgodnie z przesłaną do nas wiadomością, albumy wydawane są na mocy MCPS (Machanical Copyright Protection Society), a od każdego sprzedanego egzemplarza swoich płyt Coda Records płaci tantiemy właścicielom muzyki i artystom (w przypadku Metalliki jest to tożsame).
Zestawiając wszystkie informacje ze sobą można przypuszczać, że wydawca faktycznie bierze w opiekę nagrania, które z punktu widzenia właścicieli praw do nich są nieatrakcyjne, wydaje je pod swoim szyldem, a potem odprowadza należne wynagrodzenie. Z tego co zostaje – czerpie zyski.
Czy jest na sali prawnik?
Prawo autorskie jest niezwykle złożonym i skomplikowanym zagadnieniem – do tego dochodzą różne przepisy obowiązujące w poszczególnych krajach. Dla wielu albumy wydawane przez Coda Records UK pozostaną piratami, dla innych to po prostu legalny album, ale niewliczany w oficjalną dyskografię zespołu.
W tym miejscu pragnę podkreślić jednak, że nie jestem prawnikiem, a informacje na temat metody pracy wydawcy znalazłem w wielu różnych miejscach w internecie. Nie mam również możliwości weryfikacji informacji przesłanych przez wydawcę. Na forach jest na ten temat kilka zażartych dyskusji, a głosy czy Coda Records UK wydaje płyty pirackie czy też nie rozkładają się niemal po równo. Czy wśród czytelników MetalNews.pl jest jakiś prawnik, który mógłby to rozstrzygnąć? Proszę się nie krępować i pisać do redakcji – temat na pewno wart jest głębszej i popartej wiedzą analizy.
Sprawdź także:
- Metallica: kultowe płyty za 16 zł. Gdzie zamówić?
- Lars Ulrich: “Metallica jest w bardzo dobrej kondycji po odwyku Jamesa”
- Unboxing: Metallica – “S&M2” (Limited Deluxe Box) [Wideo]
Czy Metallica byłaby zadowolona z „The Sandman Cometh”?
Czy jednak odkładając na bok rozważania natury prawnej można z czystym sumieniem powiedzieć, że „The Sandman Cometh” jest zestawem godnym uwagi? No cóż, na to pytanie równie trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Dla oddanych fanów Metalliki na płytach nie znajdują się żadne rarytasy, a nagrania, które śmigają w drugim obiegu już od lat, więc nic tam nie powinno być zaskoczeniem. Jeśli jednak nawet – to raczej negatywnym.
Ot, chociażby świetny koncert Metalliki z lotniska Tuszyno w Moskwie z 1991 roku. To wydarzenie wręcz legendarne – wpisujące się nie tylko w historię muzyki, ale również przemian ustrojowych w Rosji. Występ jest jednak do odsłuchania jedynie w trochę ponad połowie. Z 13 utworów zagranych tamtego pamiętnego wieczoru przez Metallikę na płycie znalazło się jedynie 8.
Z kolei dla osób, które dopiero poznają muzykę zespołu problematyczna z pewnością będzie jakość brzmienia wielu nagrań. O ile wspomniany już koncert z Rosji brzmi naprawdę nieźle i soczyście, o tyle tego samego nie można powiedzieć o wszystkich płytach. Większość materiału brzmi naprawdę surowo – nie został on poddany choćby minimalnej obróbce czy wygładzeniu.
To samo w sobie wcale nie musi być wielką wadą – jak już człowiek posłucha trochę koncertu z Teksasu w 1989 roku może się to nawet zacząć podobać. Energia, brutalność brzmienia i setlista są naprawdę w porządku!
Jednak ostatnia płyta, która jest zbiorem utworów z różnych występów – podczas gal wręczania nagród czy w telewizji – najczęściej brzmi fatalnie. Utwory są jakby nagrywane z TV magnetowidem na kasetę VHS (czy dzieci pamiętają, co to w ogóle jest?), a następnie zgrywane do mp3 wbudowanym mikrofonem z laptopa. Ma to raczej wartość kronikarską, a nie artystyczną.
Jak wygląda „The Sandman Cometh”?
Biedna jest także oprawa graficzna. Wydawca wprost pisze o tym, że wykorzystane grafiki są stockowe – czyli dostępne do pobrania najczęściej za darmo z internetowych baz zdjęć i grafik. Trudno doszukać się nawet jakiegoś motywu przewodniego dla całości. Dwie płyty przyozdobione są w motyw starożytnego Egiptu (jakieś nawiązanie do „Creeping Death”?). Pozostałe to zbiór przypadkowych, choć typowych dla metalu motywów – czaszka, zagłada, wybuch nuklearny itp. Ogólnie można powiedzieć, że apokaliptyczny kisiel o nieokreślonym smaku.
Jedyną niezaprzeczalną zaletą „The Sandman Cometh” jest bez wątpienia cena. Całość można kupić naprawdę tanio – z drugiej strony można powiedzieć jednak, że cena jest adekwatna do tego, co otrzymuje się w zamian.
Czy „The Sandman Cometh The Broadcast Anthology 1983-1996” jest warte zakupu? Każdy musi odpowiedzieć sobie na to pytanie sam.
