SPECJALNE

Nie ma to jak w domu – 35. rocznica wydania „Theatre of Pain” Mötley Crüe

Motley Crue Theatre o Pain
Koncert zespołu Faun

Zamiłowanie do groupies, uzależnienie od wszelakich środków odurzających oraz porządna dawka najlepszego glam metalu. Mowa oczywiście o Mötley Crüe, który na amerykańskiej scenie zadebiutował w 1981 roku, kiedy basista Nikki Sixx skompletował skład grupy.

Prezentował się on następująco: Vince Neil – wokal; Tommy Lee – perkusja; Mick Mars – gitara oraz Nikki Sixx – bas. Ta czwórka imprezowiczów już niedługo po założeniu formacji znalazła się na ustach wszystkich. A w 1984 roku mieli już na koncie dwa albumy i właśnie byli w trakcie wydawania trzeciego, który został nieprzypadkowo nazwany „Theatre of Pain”.

[newsletter]

Teatr bólu – nieprzypadkowy tytuł Mötley Crüe

Grupę kojarzymy raczej jako pozytywnych wariatów, którzy zaskakują ekscesami scenicznymi. Jednak każdy ma swoje dołki i właśnie jeden z nich doprowadził do powstania płyty „Theatre of Pain”.

W 1984 roku muzycy sięgali szczytu i mieli już na koncie dwie świetnie odebrane płyty – „Too fast for love” i „Shout at the Devil”. Pierwsza z nich sprzedała się w USA w ponad milionie egzemplarzy. Kolejna płyta została wydana dwa lata później i pokryła się w Stanach poczwórną platyną! Każdy z członków oddawał się przyjemnościom, które płyną z bycia gwiazdą rocka. Nieodpowiedzialne imprezy i szalone życie doprowadziły do smutnego wydarzenia.

Vince Neil, wokalista grupy zaprosił na imprezę do siebie członków popularnej formacji Hanoi Rocks, która musiała odwołać kilka swoich gigów ze względu na skręconą kostkę lidera. Wszystko toczyło się normalnie, dopóki nie zabrakło piwa. Problem musiał zostać rozwiązany w bardzo szybkim tempie. Gospodarz wraz z Razzlem, bębniarzem zaprzyjaźnionego zespołu udali się po niezbędny trunek.

Jednak trasa okazała się ostatnią dla perkusisty Hanoi Rocks. Auto, którym jechali zderzyło się z innym i niestety Razzle zginął. Andy McCoy (gitarzysta Hanoi Rocks) i Tommy Lee zaczęli poszukiwać dwójki. W trakcie jazdy dojechali na miejsce wypadku i spotkali Vince’a w radiowozie.

McCoy przekazał informację o stanie Razzle’a menadżerowi grupy, a on powiedział o tym smutnym incydencie reszcie zespołu. Vince Neil, który kierował samochodem, postanowił zadedykować następny album swojej grupy właśnie zmarłemu towarzyszowi imprez i zatytułował wydawnictwo „Theatre of Pain”. Warto dodać, że scena śmierci muzyka została ukazana w filmowej biografii Mötley Crüe pt. „The Dirt”, w której w rolę Razzle’a wcielił się Max Milner.

Vince Neil został aresztowany

Jednak wkrótce wyszedł za kaucją, która wynosiła 2,5 tysiąca dolarów. W 1985 roku został skazany na 30 dni więzienia, a wyszedł po 19. Zapłacił dodatkowo ponad 2,5 miliona zielonych. Tak później to wspominał wokalista w jednym z wywiadów:

Powinienem iść do więzienia, zasługiwałem na to. Ale odsiedziałem tylko 30 dni, bo taka jest siła kasy. To popieprzone.

Vince Neil

Na temat śmiertelnego wypadku i Vince’a Neila wypowiedział się również lider Hanoi Rocks, Michael Monroe w jednym z wywiadów:

Był wypadek, w którym niestety zginął nasz perkusista. Jeśli chodzi o Vince’a Neila, to nie mam nic do powiedzenia. To był wypadek. To, co się stało, już się nie odstanie. Wszyscy od tego bardzo cierpieliśmy.

Tony Campos

Sprawdź inne ciekawe rocznice:

„Entertainment of Death” – w studiu wcale nie było łatwo

Śmiertelny wpadek nie był jedynym problemem, z jakim musiało zmierzyć Mötley Crüe. Sporym kłopotem okazało się również coraz szybciej rozwijające się uzależnienie Nikkiego Sixxa od heroiny. Skończyło się tym, że muzyk prawie umarł podczas trasy koncertowej, która promowała „Theatre of Pain”. Zainspirowało go to wydarzenie do napisania utworu „Dancing on Glass” na „Girls, Girls, Girls” (1987).

Co ciekawe, album wcale nie miał się początkowo nazywać „Theatre of Pain”. Zmieniono nazwę pod koniec nagrań, a początkowo brzmiała „Entertainment of Death”. Powód jest dosyć prosty – byłyby trudności z wydaniem płyty o takim kontrowersyjnym tytule. Ostatecznie zmieniono go na wspomniany już „Theatre of Pain”.

Na „Theatre of Pain” Mötley Crüe zaszła zasadnicza zmiana w brzmieniu zespołu

Muzycy sporo zmienili od czasów wydania „Too fast for love” i „Shout at the Devil”. Była to spora zasługa ich producenta, Toma Wermana, który miał na swoim koncie współprace z m.in. L.A. Guns, Tedem Nugentem, Twisted Sister czy Poison.

Sam o sobie mówi, że nie jest wielkim fanem heavy metalu, a raczej bardziej gustuje w popie. I to słychać w jego nagraniach. W jednym z wywiadów Werman został spytany o elementy muzyki popularnej na albumach zespołu:

Częściowo to moja zasługa, że one tam się pojawiły. Dużą rolę odegrała również technologia, która wtedy się rozwijała. Tommy wziął się za programowanie perkusji i sample. Dużo pojawiło się elektroniki. Natomiast Mick w końcu miał bardzo dobrego technika od gitar i brzmienie wioseł bardzo mi się podobało. To był spory krok do przodu, ale najlepiej brzmiącym albumem zespołu pozostaje „Girls, Girls, Girls”.

Tom Werman

„Home Sweet Home” – na płycie znalazła się jedna z najlepszych ballad lat 80.

„Theatre of Pain” to w dużej mierze energiczny i żywy album, ale znalazło się również miejsce na emocjonalną balladę. „Home Sweet Home” to jeden ze sztandarowych kawałków Mötley Crüe, których po prostu nie może zabraknąć na żadnym koncercie.

Do utworu powstało ikoniczne wideo, które rozpoczyna słynna sekwencja. Czterej członkowie są w zupełnie innych miejscach (Vince na plaży, Mick w nawiedzonym domu, Nikki w barze, a Tommy na imprezie) i nagle dzwoni telefon. Wszyscy odpowiadają: „I’m on my way!”. Następnie rozpoczynają się pierwsze dźwięki „Home Sweet Home”, który opowiada o tęsknocie i ciągłym życiu w trasie.

Nikki Sixx powiedział dlaczego zespół stworzył utwór „Home Sweet Home”:

Myślę, że powodem, dla którego to zrobiliśmy, było to, że to było kompletnie nie w stylu Mötley Crüe i było zabawne. Uwierz, nikt z nas nie miał odwagi, aby zobaczyć efekt końcowy.

Nikki Sixx

Po wydaniu „Theatre of Pain” muzycy wyruszyli w trasę koncertową

Odbiór ze strony słuchaczy był bardzo pozytywny, o czym świadczy poczwórna platyna w USA i potrójna w Kanadzie. „Theatre of Pain” było kolejnym strzałem w dziesiątkę dla członków Mötley Crüe.

Jednak oceny, które otrzymał album od krytyków, zdecydowanie nie były satysfakcjonujące. Przeważała ilość negatywnych ocen, ale fani sądzili zupełnie coś innego i nie mogli się doczekać koncertów promujących album.

Tour pod nazwą „Welcome to the Theatre of Pain Tour” rozpoczął się 7 lipca 1985 w Japonii, a zakończył 6 marca 1986 we Francji. Trasa objęła: Japonię, USA, Kanadę, Niemcy, Wielką Brytanię, Szwajcarię, Francję, Finlandię, Szwecję, Norwegię i Danię. Jak nietrudno można się domyślić – koncerty okazały się kolejnym sukcesem zespołu.

Podobne artykuły

Nergal wytknął błąd Wyborczej na temat rapera Maty. Czy miał rację?

Marta Trela

To będzie thrash metalowe święto. Testament, Death Angel i Annihilator na dwóch koncertach w Polsce

Albert Markowicz

Łabędzi śpiew glam metalu – 30. rocznica debiutu Skid Row

Szymon

Zostaw komentarz