NEWSYNSFWWIDEO

Me And That Man prezentuje nowy teledysk

Me And That Man
Koncert zespołu Faun

„Magdalene” to nowy obraz Me And That Man, projektu powstałego we współpracy Adama „Nergala” Darskiego z zespołu Behemoth i Johna Portera. Klip został wyreżyserowany przez Zev’a Deansa w Polsce, a wyprodukowany dzięki rodzimej firmie Grupa 13.

Nergal mówi o tym, co było jego inspiracją:

Więc… powiedzmy, że Jezus chodził po tej ziemi. Powiedzmy również, że był liderem nowo powstałej sekty. A teraz rozejrzyj się dookoła… każdy guru, każdy charyzmatyczny lider, wszyscy byli otoczeni wieloma wspaniałymi kobietami, z czego, jak sądzę, pozyskiwali wiele korzyści. Założę się, że z Jezusem nie było inaczej. Ale jednego dnia, jak każdy inny Casanova, zakochał się w kobiecie. Powiedzmy, że ma ona na imię… Magdalena. Jest odporna na jego zaloty, więc on wyciąga swoje najlepsze karty, żeby udowodnić jej swoją miłość i oddanie. On zmienia wodę w wino, chodzi po wodzie… po to aby ją przekonać. Jaki jest efekt tego wszystkiego? Posłuchajcie utworu, a dowiecie się sami.

Deans przyznaje:

Zaprezentowałem prostą opowieść o religijnym kulcie, na cześć Marquisa De Sade. Kawałek został uchwycony przez fotografa Ryana Michela Kelly’ego, gdzie główną rolę gra frywolna Nikki Delamonico. Materiał jest kombinacją znakomitej pracy Grupy 13 i mojego Kodaka Super 8 footage, nagranej w Polsce. Mam nadzieje, że się wam spodoba!

z7GFH48

„Magdalene” jest kawałkiem z debiutanckiej płyty „Songs Of Love And Death”, wydanej w marcu przez wytwórnię Cooking Vinyl. Realizując ten poboczny projekt, muzyczne duo odrzuca wszystkie tendencyjne założenia o tym, czym ciężka muzyka „powinna” być. Ich muzyka nawiązuje do bluesa, country i folku by nadać brzmieniu pazura, jak gdyby była wykrzyczana przez szarpane struny.

„Songs Of Love And Death” to mroczna przygoda przez naświetlone słońcem, pokryte prochem równiny, w towarzystwie rocka i bluesa. Debiut jest objawieniem dla fanów Behemotha, jednocześnie przekonuje słuchaczy do Nergala jako artysty. Fanom Nicka Cave’a,Danziga, Leonarda Cohen’a i Johnnego Cash’a zdecydowanie spodoba się ten album.

?c=24067&m=1003312&a=261645&r=&t=html

„Ten album nie został nagrany po to, aby fanów Me And That Man przekonać do Behemotha.” – przyznaje Nergal.

Jeśli pewnego dnia sami się przekonają, wtedy w porządku. „My Church Is Black” to silna deklaracja, utwór, który w naturalny sposób zachęca fanów ekstremalnego metalu do zapoznania się z czymś nieco innym. Może im się to nawet spodobać. Me And That Man opowiada proste historie w nieskomplikowany sposób, bez przeładowania materiału metaforami i ukrytymi znaczeniami. Mają one być maksymalnie naturalne i bezpośrednie. W tym projekcie utwory są tworzone w bardzo niewymuszony sposób. Niektóre są bluesowe, inne bardziej przypominają balladę, ale złączone w całość mają sens. Potrzebuję Me And That Man by utrzymać balans razem z moim drugim zespołem. Behemoth ciągle się rozwija, stale osiąga inny poziom, jest bardziej wyrafinowany… i mroczniejszy… i bardziej „blekowy”. Natomiast Me And That Man jest całkowitą tego przeciwnością, w sensie artystycznym. Cały artyzm, kiedy pojawia się w tobie, musisz go zmaterializować, inaczej staje się toksyczny i niebezpieczny dla twojego systemu. W ten sposób zmagam się z własnymi emocjami, moimi mrocznymi uczuciami i cieniami. Nie jest to wesoła muzyka, ale na pewno jest uwalniająca.

Nergal w ten sposób podsumowuje:

To poboczny projekt, ale na razie nie mam pojęcia, w co się przeistoczy. Pomysłem było, żeby po prostu dać tą muzykę ludziom. Nie ma w niej żadnego wymyślnego założenia. Jest taka, jaka jest i jeśli ci się podoba, to świetnie. Ale jeśli nie, wtedy też jest w porządku. Była dla nas bitwą, którą już wygraliśmy.




Podobne artykuły

Nowy, akustyczny album Avenged Sevenfold już dostępny

Tomasz Koza

Ostatnie poprawki na nowym krążku Dragonforce

Lena Knapik

Film dokumentalny o zespole Kreator. Premiera w 2025 roku

Martyna Kościelnik

Zostaw komentarz