Ponad tydzień temu Nightwish uraczył nas kolejnym albumem studyjnym zatytułowanym „Human. :II: Nature.”. Jest to wyjątkowe wydawnictwo w karierze zespołu pod względem objętości – nowy materiał został wydany na dwóch płytach: pierwsza jest standardowym krążkiem, jakiego się spodziewaliśmy, druga natomiast zawiera wyłącznie instrumentalne kompozycje. Czy ilość przekłada się na jakość? W mojej ocenie niekoniecznie.
Nowy album Nightwish – czyli coś tu nie gra
Zdaję sobie sprawę, że moja lekka niechęć wynika z ciągłej tęsknoty za starym zespołem . Tym z Tarją, którego poznałam w latach nastoletnich i z miejsca obdarzyłam uwielbieniem.
Z szacunku do całego Nightwish jestem otwarta na jego coraz nowsze dokonania. Staram się omijać uwagi w stylu „to już nie to”, „Nightwish tylko z Tarją” czy „skończyli się na …” i tu dowolna nazwa albumu, dopuszczalny również „Kill 'Em All”.
Płyta jest technicznie dobra, kompozycje dopracowane, ale całość nie jest czymś jednorodnym – raczej zlepkiem różnych pomysłów. Nie drażni, nie denerwuje, ale i po pierwszym przesłuchaniu nie wpada w ucho. Brakuje tu jakiegoś hitu, który by mocno zapadł w pamięć i spowodował chęć powrotu do albumu.
Okładka „Human. :II: Nature.”
Początkowo może wydawać się nieco enigmatyczna. Jednak Floor Jansen w jednym ze swoich facebookowych wpisów wyjaśniła jej znaczenie. Grafika (którą zresztą wokalista postanowiła sobie wytatuować na nodze) ma przedstawiać człowieka oraz naturę wyrażonych w piśmie klinowym. Jednak w komentarzu pod postem jeden z fanów postanowił ją rozszyfrować na własną rękę i udowodnił, że to zestawienie symboli raczej przedstawia kobietę i mężczyznę oraz boga, którego utożsamiono tu z naturą.
Tak czy inaczej samo użycie pisma klinowego daje nam sygnał, iż na krążku możemy się spodziewać klimatu etno. I wprowadzający nas w płytę ponad siedmiominutowy utwór „Music” niejako to potwierdza.
Po dźwiękach przypominających odgłosy odległych siedlisk zwierzęcych pojawia się plemienna fraza. Ta z kolei przechodzi w retro-elektro-fantasy okraszone w późniejszym momencie typowym dla Nightwish śpiewem chóralnym. Wstęp daje nadzieję na potężny, a może i nawet pompatyczny huk. Jednak wraz pojawieniem się głosu Floor Jansen oraz fortepianu nastaje łagodne rozładowanie budowanego wcześniej klimatu. Klimatu, którego w moim odczuciu nie udaje się już później przywrócić nawet za sprawą wkroczenia gitar i cięższych brzmień.
Część pierwsza – „Human”
Eklektyzm zawarty w pierwszej części utworu „Music”, który zresztą ma według kapeli przedstawiać historię muzyki, jest chyba motywem przewodnim tego albumu. Dostajemy coś na kształt drugiego „Imaginaerium”. Z tą różnicą, że tym razem materiał nie jest podparty żadną historią czy filmem, a zamiast mrocznego musicalu dostajemy kilka kropek z różnych parafii i musimy je sobie jakoś sami połączyć. Dlatego nie wiem, czy taki rozrzut stylów, pomysłów oraz podział na dwie płyty, w tym jednej symfonicznej, wydaje się uzasadniony. Odnoszę wrażenie, że Nightwish chciałby coś zmienić, ale w tym albumie dopiero poszukuje kierunku, w którym chciałby pójść.
O śpiewie Floor Jansen
Z przekonaniem się do głosu wokalistki Nightwish mam problem jeszcze od czasów After Forever. Jego barwa nie sprawia mi po prostu satysfakcji podczas słuchania, chociaż doceniam jej umiejętności, warsztat, czystość, skalę i muzyczne wykształcenie. Uważam jednak, że nowa płyta nie zdołała wydobyć pełni możliwości jej głosu, tak jak było to odczuwalne we wspomnianej grupie After Forever, ReVamp czy chociażby na pierwszym krążku Nightwish z jej udziałem – „Endless Forms Most Beautiful” z 2015 roku.
Słuchając „Human. :II: Nature.” za często miałam wrażenie, że brak jej siły i że zaraz nie dociągnie śpiewu do tych najwyższych tonów. Zwłaszcza w najcieplejszej i najbardziej balladowej piosence „How’s the Heart?” głos Jansen jest za bardzo drżący. Myślałam, że za chwilę się po prostu złamie, co niespecjalnie przekładało się na czerpanie przyjemności z materiału. Tym samym śpiew Floor jest dla mnie słabą stroną tej płyty. Co zaskakujące – wokal Jansen nie dominuje we wszystkich kompozycjach
Mocne, męskie wokale
Na płycie „Human. :II: Nature.” pojawiają się również silne męskie głosy należące do basisty Marco Hietali oraz odpowiedzialnego za instrumenty ludowe Troy’a Donockley’a. Panowie razem ze swoją frontmanką fenomenalnie zaprezentowali się w „Endlessness” – ostatnim, ale najbardziej majestatycznym utworze z pierwszej płyty, który przywodzi na myśl progowe i dobre oldschoolowe klimaty.
Na tym nie koniec, Troy Donockley pojawia się solo w „Harvest”
Nie ukrywam, że to utwór, który zaskoczył mnie najbardziej. Słuchając go, trudno oprzeć się wrażeniu, że oto Nightwish zrobił piosenkę do nowej bajki Disneya o wesołym farmerze, który właśnie wychodzi na swoje włości, aby nakarmić świnki i krówki i potańczyć wśród swoich zbóż. Czy jest to zła piosenka? Może i nie… Na pewno jest dość nietypowa, jeśli weźmiemy pod uwagę całokształt Nightwish. A umieszczona w środku płyty rozbija i tak już kruchą ciężkość tego albumu.
Mając pod ręką takie kompozycje jak wspomniana „Endlessness” czy energiczny „Tribal” (według mnie najcięższy i najlepszy kawałek) dziwię się, że na pierwszy ogień w ramach promocji Nightwish zaprezentował światu „Noise”. Utwór w połączeniu z bądź co bądź kiczowatym teledyskiem nie jest na tej płycie niczym wybitnym i przy słuchaniu całości ginie w tłumie. Moją uwagę przykuł jedynie początek, który przypomina opening „Gry o tron”.
Część druga – „Nature”
Tak jak zapowiadał od dłuższego czasu Tuomas Holopainen, druga płyta związana tematycznie z naturą zawiera wyłącznie symfoniczne utwory. A w zasadzie, jak twierdzi Tumoas, jedną wielką kompozycję, która została podzielona na kilka części i podtytułów. Każda z nich posiada swój unikatowy motyw i charakter, a jednak płynne przejścia dobrze maskują przerwy między nimi.
Potężna kompozycja zatytułowana „All the Works of Nature Which Adorn the World” zdecydowanie podciąga ogólną ocenę całego albumu. Oczywiście nie jest to Hans Zimmer czy Ennio Morricone, ale materiał spokojnie mógłby zaistnieć jako filmowe tło.
Ogólnie jest to przyjemna muzyka, która może sobie lecieć gdzieś tam z tyłu i nie będzie przeszkadzać ani się narzucać. Nie uraczymy tu jednak basu i elektrycznych gitar, więc osoby, którym brakowało solidnego metalu na pierwszej płycie, nie będą usatysfakcjonowane.
Dziwi mnie tylko jedno. Skoro Holopainen ma takie orkiestrowe zapędy na bycie kompozytorem, dlaczego wydał to pod szyldem Nightwish, a nie pod własnym nazwiskiem jako osobne dzieło?
Czekam na opinie fanów zespołu i ogólnie symfonicznego metalu, czy to trafiona decyzja i czy symfoniczna część przypadła im do gustu.

Tracklista „Human. :II: Nature.”:
CD 1:
01. Music
02. Noise
03. Shoemaker
04. Harvest
05. Pan
06. How’s The Heart?
07. Procession
08. Tribal
09. Endlessness
CD 2:
01. All The Works Of Nature Which Adorn The World – Vista
02. All The Works Of Nature Which Adorn The World – The Blue
03. All The Works Of Nature Which Adorn The World – The Green
04. All The Works Of Nature Which Adorn The World – Moors
05. All The Works Of Nature Which Adorn The World – Aurorae
06. All The Works Of Nature Which Adorn The World – Quiet As The Snow
07. All The Works Of Nature Which Adorn The World – Anthropocene (incl. “Hurrian Hymn To Nikkal”)
08. All The Works Of Nature Which Adorn The World – Ad Astra
13 komentarzy
Nie znam jeszcze całego albumu, ale dwie udostępnione przed jego premierą kompozycje bardzo mnie zniechęciły do zapoznania się z zawartością krążka :/ Totalnie bez wyrazu, bez jakiegokolwiek chwytliwego, fajnego motywu. Ja również nie chciałbym wyrażać opinii, że kiedyś to było lepiej albo coś w ten deseń. Mam szacunek do zespołu i zawsze chętnie sięgałem po kolejne krążki. Jak dla mnie to najsłabszym elementem obecnego wcielenia jest wokal Floor. Kobieta jest po prostu słabiutka :/ Miałem okazje być na koncercie z nią w składzie i po prostu już w połowie brakowało mi tchu od słuchania jej wypocin. Dusiłem się razem z nią… Nie wiem jak można jej bronić (psychofani), przecież każdy ma uszy i powinien to słyszeć. Wolałem już poprzedniczkę (Anette), która również nie miała głosu, ale przynajmniej nie udawała, że potrafi śpiewać 🙂 Po prostu wpasowała się idealnie do kompozycji, skomponowanych pod jej mały głosik i tyle. Człowiek się nie męczył bo i ona się nie męczyła 🙂 Floor z kolei myśli, że może kruszyć mury głosem… choć pewnie mur by się rozpadł, ale po prostu z tej męki…
Oczywiście, że mogłaby kruszyć mury. Floor ma najpotezniejszy wokal na tej planecie. Szkoda że Tuomas tego nie wykorzystuje, ma inny pomysł na nią niestety. Też bylem na koncercie z nią, naprawdę mi się podobal, choc bylo słychać, że nie wykorzystuje calej swojej energii, ale po calym roku komentowania nikt nie będzie śpiewał tak dobrze jak na pierwszych. Tarja na ostatnim koncercie tak słabo zaśpiewała, że az przepraszała tłumacząc się, że jest zmęczona. Myślę, że dobrze, ze nie ma jej już z Nightwishem, bo by ich jeszcze bardziej oslabila, choć ją lubię to myślę ze jej się teraz cos z wokalem stało, spiewa jak nie ona. Natomiast Anette nie chciałbym ani zobaczyć ani jej usłyszeć na żywo. Choć plyty z nią są bardzo dobre, to na żywo jakiś cyrk.
Nie wiem na jakim koncercie byłeś , kolego…. Szanuję każdego opinię , bo jest cenna… Ale jeśli Floor męczyła się na Wacken 2013 i Wembley 2015 lub w Buenos Aires….to sorry nie mam słuchu….Wg mnie poprzedniczki , nie dorastają do pięt Floor….Ale to tylko opinia psychofana….
Ojoj jaka surowa ocena i recenzja :), spokojne 9/10, album brzmi i jest wyprodukowany PERFEKCYJNIE ! niczego mi tam nie brakuje i od razu wpadły mi w ucho rewelacyjne wprost kompozycje jak np otwierające „music”, ale Floor jest dla mnie najlepszą wokalistką tego zespołu, drugi krążek również zasługuje na wysoka notę.
Każdy ma uszy , ale nie każdy ma słuch, ty ewidentnie go nie masz co udowodniłeś tutaj „brakowało mi tchu od słuchania jej wypocin. Dusiłem się razem z nią… Nie wiem jak można jej bronić (psychofani)” „Kobieta jest po prostu słabiutka ” , Tarja Turunen by cie śmiechem zabiła za te słowa.
Słucha się płyty z prawdziwą przyjemnością. I to wielokrotnie! Jakość dźwięku, aranżacja, melodyjność zasługuje na 10/10. Absolutny luxury-metal! Płyta aż skrzy się od doskonałych kompozycji. Wiele utworów zawiera fragmenty, które stawiają włosy na przedramionach i wywołują ciary (finał Shoemakera na przykład). A prywatnie nucę sobie „Music” dzień w dzień. I moje dzieci też.
„Harvest” jest o nieuchronnosci smierci a nie o wesolym farmerze…
Cześć. Jasne, że warstwa tekstowa piosenki jest o śmierci. Opisałam swoje wrażenia, które opierały się wyłącznie na odbiorze brzmienia utworu. A w mojej ocenie brzmienie jest radosne i durowe 🙂
No niestety album nie powalił na kolana. Słuchałam robiąc rosół i jedynym utworem który odciągnął moją uwagę od obieranej marchewki był „Tribal”. Pomijam sprawy techniczne, ładnie grają, Floor ładnie śpiewa (niestety tylko ładnie) ale jak na możliwości i wcześniejsze dokonania Nightwish, płyta jak dla mnie jest po prostu nudna. 4/10
Mi tez sie nie podoba to co oni zrobili z zespolem po odejsciu Tarji. Najpierw jakis cyrk, a teraz disneyland dla 12 latkow. A Floor widzialem na zywca jeszcze z After Forever.
Album mi się bardzo podoba. Chociaż dalej uważam, że wokal Floor nie jest w dalszym ciągu wykorzystywany..
A do tych którzy narzekają na Floor, że brzmi na płycie tak jak brzmi, to przecież nie jej wina. Tuomas wszystko pisze, ma taki pomysł na nią i chyba tego się trzyma. Wystarczy posłuchać co Floor wyrabia na żywo. Choćby w poprzednich zespolach czy koncercie Nightwish na Wacken 2013. Ma potężny wokal, chciałbym by nagrali z nią ciężką płytę gdzie wykorzystuje swoje wszystkie możliwości od opery aż po growl.
bardzo mi przykro, ale autor recenzji nie ma pojęcia, o tym co to jest piękno w muzyce, ten album powala!!!!
Jak dla mnie to co najwyżej ładna owertura.choć nie tak ładna jak Within Temptation: Mother Earth–Ice Qeen